Po tygodniu z polskimi filmami przyszedł czas na podsumowanie. Tegoroczna edycja była wyjątkowa pod kilkoma względami. Dawno nie było tak mocnej stawki, chyba nigdy w konkursie nie było tak wielu młodych twórców, rzadko również zdarza się tak wielka różnica między filmami najlepszymi, a najgorszymi. Żeby była jasność, na które tytuły warto zwrócić uwagę, a które odpuścić, postanowiłem ułożyć je w ranking – od najlepszego do najgorszego. Tak to więc wyglądało:
1. Wszystkie nasze strachy, reż. Łukasz Ronduda, Łukasz Gutt
Łukasz Ronduda kontynuuje swoją strategię twórczą, kręcąc kolejną biografię współczesnego polskiego artysty wizualnego. Na każdy ze swoich filmów ma jak dotąd zupełnie inny pomysł. W „Performerze” kurczowo trzymał się metafikcji samego bohatera grającego siebie, w „Sercu miłości” postawił na kreację i stylizację, natomiast „Wszystkie nasze strachy” to kino wysoce realistyczne. Być może tej formalnej czystości wymagał temat, by nic go nie zagłuszyło, nie wynaturzyło, przyćmiło. „Wszystkie nasze strachy” to najlepszy jak dotąd film Rondudy (tym razem podpisany wspólnie z Łukaszem Guttem) – zdyscyplinowany, surowy, a przy tym poruszający traktat o estetyce, etyce i metafizyce. Czytaj dalej.
2. Żeby nie było śladów, reż. Jan P. Matuszyński
„Żeby nie było śladów” Jana P. Matuszyńskiego to szczególnie wyczekiwany film. Podpisany przez najlepszego debiutanta ostatnich lat, a może nawet trzech dziesięcioleci, jest adaptacją wyjątkowo poczytnego reportażu Cezarego Łazarewicza. Przed kinową premierą film znalazł się w konkursach głównych festiwalów w Wenecji i Gdyni, został też naszym reprezentantem w walce o Oscary. Oczekiwania były więc ogromne. Czytaj dalej wkrótce na Czasie Kultury.
3. Najmro. Kocha, kradnie, szanuje, reż. Mateusz Rakowicz
Olga Drenda pisała, że okres transformacji ma kolor wiecznie trwającego lata. Nic więc dziwnego, że debiut Mateusza Rakowicza tonie w żółciach, pomarańczach i złocieniach. Jest jak odbitka fotografii wywołanej z taśmy kiepskiej jakości: wywołuje nostalgię, przenosi w czasie i co najważniejsze zachwyca nieuchwytnym pięknem dziwacznej patyny. Żaden polski film jak dotąd nie potrafił tak kreatywnie zaczerpnąć z peerelowskiej popkultury i przekuć jej w coś tak niepowtarzalnego i wciągającego – zwyczajnie zachwycającego. Czytaj dalej.
4. Prime Time, reż. Jakub Piątek
Czym było doświadczenie życia w latach 90., między transformacyjnym przełomem, z niegasnącą nadzieją w sercu, i wyczekiwaniem apokalipsy nadchodzącego millennium – które wcale nie miało przynieść nowego. „Prime Time” Jakuba Piątka, jak żaden dotąd polski film, opowiada właśnie o tym. Zbiera społeczne nastroje tamtego czasu i wciela je w postać młodego mężczyzny, który decyduje się na ostateczny akt. On też ma nadzieję – i nie wie jeszcze, że jest ona zwyczajną naiwnością. Czytaj dalej.
5. Moje wspaniałe życie, reż. Łukasz Grzegorzek
Najnowszy film Łukasza Grzegorzka niesie pocieszenie. Wcale nie dlatego, że życie bohaterki faktycznie jest, jako rzecze tytuł, wspaniałe. Daleko mu do tego. Pocieszenie bierze się z faktu, że właśnie nawet życie trudne, nieuporządkowane, chaotyczne i nieznośne niekiedy, gdy spojrzy się na nie pod pewnym kątem, może się jako wspaniałe jawić. To lekcja, którą powinien odrobić każdy z nas. Czytaj dalej.
6. Powrót do tamtych dni, reż. Konrad Aksinowicz
Film Konrada Aksinowicza na festiwalu w Gdyni funkcjonuje pod tytułem 'Powrót do Legolandu’, w dystrybucji natomiast, z dość jasnych względów, pojawi się pod zmienioną nazwą: 'Powrót do tamtych dni’. Najważniejsze jednak pozostaje, czyli zwrot ku przeszłości, jaki autor wykonuje w tym filmie. To gest zaskakujący, bo wydawać by się mogło, że do wspomnień, o których reżyser opowiada, mało kto chciałby wracać. Ale dzieje się tak nie bez przyczyny. Czytaj dalej.
7. Sonata, reż. Bartosz Blaschke
Czy można nakręcić film bez sentymentalizmu o niepełnosprawnych chłopcu, który przełamuje swoje bariery i osiąga niespodziewany sukces? Jak najbardziej, co potwierdził debiutant – Bartosz Blaschke. Jego „Sonata” to ciepły i emocjonalny film pełen humoru i ironii, który w żadnym momencie nie osuwa się w niepotrzebną łzawość. Czytaj dalej.
8. Hiacynt, reż. Piotr Domalewski
„Hiacynt” zaczyna się jak kino milicyjne, by płynnie przejść w kryminał zwieńczony melodramatem. Ale najciekawszy jest w aspektach, które niewiele mają wspólnego z kinem gatunkowym. Domalewski opowiada bowiem o cynizmie władzy, która pogrążona w zdegenerowanej degrengoladzie jeszcze nie wie, że chyli ku upadkowi. Czytaj dalej.
9. Inni ludzie, reż. Aleksandra Terpińska
Debiutantka, Aleksandra Terpińska, wzięła się za bary z niezwykle trudnym zadaniem: przełożyć na język obrazów niełatwy językowy świat pisarstwa Doroty Masłowskiej. Tym bardziej zadanie to było wymagające, że sens „Innych ludzi” w sporej mierze realizuje się właśnie w języku, a nie w „dzianiu się” czy bohaterach. Czy młodej twórczyni udało się wyjść z tego zadania zwycięsko? Czytaj dalej.
10. Mosquito State, reż. Filip Jan Rymsza
„Komar” to połączenie „Muchy” Cronenberga”, „Pi” Aronofsky’ego, „American Psycho” Mary Harron i „Big Short” Adama McKaya. Opowiada o matematycznym geniuszu, specjalizującym się w algorytmicznej analizie działania giełdy, który stopniowo popada w paranoję – choć to może właśnie on, jako jedyny, potrafi zrozumieć zasadę rządzącą rzeczywistością. Czytaj dalej.
11. Zupa nic, reż. Kinga Dębska
Trzeba oddać Kindze Dębskiej, że tytuł dobrała idealny. Jej najnowszy film faktycznie przypomina zupę. Mieszają się w nim różne składniki: tu gdzieś pływa nostalgia, tam zanurza się tęsknota; doprawione to jest osobistymi wspomnieniami i humorem, a zagęszczone masą anegdot. Trochę w tym prozy życia, odrobina historycznych reminiscencji, a najwięcej osobistych rozrachunków z własną rodziną. Niby talerz wypełniony jest po brzegi, ale jak się szuka jakiegoś konkretniejszego kąska, to jakby nic w niej nie było. Czytaj dalej.
12. Śmierć Zygielbojma, reż. Ryszard Brylski
Kino okołowojenne, pełne klisz kina holocaustowego, które jednak potrafi poruszyć dzięki znakomitej roli Wojciecha Mecwaldowskiego. Sprawnie zrealizowana historia dziennikarskiego śledztwa, w której niestety zbyt często ucieka sprzed oczu sedno sprawy, czyli tytułowa śmierć Zygielbojma.
13. Lokatorka, reż. Michał Otłowski
Jeśli chciałoby się podsumować „Lokatorkę” Michała Otłowskiego jednym stwierdzeniem, to należałoby powiedzieć, że to film ze zmarnowanym potencjałem. Opowiada o niezwykle ważnej i szokującej sprawie, która domaga się jednak znacznie lepiej skonstruowanej fabuły. Czytaj dalej.
14. Bo we mnie jest seks, reż. Katarzyna Klimkiewicz
Największa skandalistka życia towarzyskiego PRL-u, artystyczna bohema lat 60., design i telewizja tamtych lat – ten film miał wszystko, by zachwycić. Ale jest od tego bardzo daleki. Szokujące, jak bardzo można spłycić portret niepokornej kobiety, źle wplatać piosenki, nieporadnie inscenizować, brzydko oświetlać i tworzyć scenografię rodem z polskiej telewizji lat 90. Czytaj dalej.
15. Przejście, reż. Dorota Lamparska
Zaledwie dwa lata temu Martyna Majewska nakręciła krótkometrażowy film „Maria nie żyje” na podstawie opowiadania Weroniki Murek „W tył, w dół, w lewo”. Dziś natomiast dostajemy pełnometrażową adaptację tego samego dzieła literackiego w reżyserii Doroty Lamparskiej. To nieszczęśliwy zbieg okoliczności – szczególnie dla autorki nowszego filmu. Ale nawet, gdyby film „Maria nie żyje” nigdy nie powstało i tak nie pomogłoby to chybionemu „Przejściu”. Czytaj dalej.
16. Ciotka Hitlera, reż. Michał Rogalski
Telewizja Polska przy pomocy cyklu filmów przeprowadza ideologiczny szturm, który ma bardzo jasno wyartykułowany cel: przekonać wszystkich, że Polacy w czasie II wojny światowej z narażeniem życia ratowali Żydów. Niby nic kontrowersyjnego – przecież faktycznie tak było (no, może raczej bywało). Szkoda tylko, że jest to przedsięwzięcie tak bardzo intelektualnie łopatologiczne, fatalnie zrealizowane i artystycznie miałkie. A przynajmniej taki jest pierwszy film z szykowanej fali: „Ciotka Hitlera” Michała Rogalskiego. Czytaj dalej.
Komentarze (1)
Mnóstwo się dzieje w rodzimym kinie – w końcu! Nie mogę się doczekać Hiacynta, a pozostałe tytuły już planuję zobaczyć w kinie. Zapowiada się super jesień!