Minął czerwiec, a to oznacza, że pierwsze pół roku 2018 za nami! A to świetny pretekst, by podzielić się moimi ulubionymi filmami tego okresu! To był znakomity czas dla światowego kina i chętnie dorzuciłbym jeszcze kilka tytułów do najlepsze zagranicznej 10. Za to znacznie słabiej wypadły polskie produkcje. Oczywiście znalazło się kilka znakomitych tytułów, z „Zimną wojną” na czele, ale nie tyle, by uzbierała się 10, którą chciałbym się z Wami podzielić. Z tego powodu zdecydowałem się na skromniejsze TOP 5. Łapcie więc najlepsze jak dotąd filmy 2018 roku i polemizujcie 🙂
Zagraniczna 10 półrocza
1. Trzy billboardy za Ebbing, Missouri, reż. Martin McDonagh
Mildred Hayes jest wkurzona. I ma powody – od ponad roku miejscowa policja nie ruszyła z miejsca śledztwa w sprawie brutalnego zabójstwa jej nastoletniej córki. Właśnie dlatego wykupuje miejsce na tytułowych billboardach i rozwiesza plakaty, w których grzecznie pyta miejscowego komendanta, dlaczego nic nie zrobił w interesującej ją sprawie. „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri” pod pozorami czarnej komedii opowiadają wyjątkowo przejmującą historię o sile miłości, pracy żałoby i wewnętrznej przemianie. Czytaj więcej.
2. Nić widmo, reż. Paul Thomas Anderson
Okazuje się, że masło, gęsta śmietana, jajka w koszulkach, dżem, bekon i ciasteczka znakomicie nadają się do wyrażania miłości. Podobnie zresztą jak silne torsje. Historia miłości Reynoldsa Woodcocka i Almy zaczyna się bowiem od zamówienia wyjątkowo sutego śniadania. Nie ma więc co się dziwić, że musi zakończyć się spazmatycznymi wymiotami. Obie sceny – z początku „Nici widmo” i z jej końca – idealnie oddają kompleksowość uczuć, zszywających bohaterów tak różnych jak łączone materiały na projektowanych przez Woodcocka sukniach. Czytaj więcej.
3. Niemiłość, reż. Andriej Zwiagincew
Zimowa plucha, padający śnieg, gołe korony drzew – świat filmu Zwiagincewa przeszyty jest lodowatym chłodem. Obumarła przyroda jest odzwierciedleniem relacji, jakie łączą ukazanych w „Niemiłości” ludzi. Trudno byłoby dać wiarę przeżywanym przez bohaterów emocjom, gdyby nie zostały pokazane przez reżysera w tak niezwykle realistyczny sposób – na zimno. Zwiagincew nie sięgnął po dramatyczne gesty, do minimum ograniczył emocjonalne kłótnie, wcale nie miał zamiaru epatować rozpaczą. Chłód pozbawionych miłości ludzi emanuje z drobnych gestów, pojedynczych słów, zdradzających obojętność, codziennych nawyków, których nikt już nie bierze za symptomy atrofii strefy emocjonalnej. Czytaj więcej.
4. W ułamku sekundy, reż. Fatih Akin
Genialnie poprowadzony, pomyślany i zagrany portret kobiety doznającej nagłej i przytłaczającej straty. Jej mąż i sześcioletni synek giną w zamachu bombowym w centrum Hamburga. Akin skupia się na emocjach bohaterki, ale również skrupulatnie przedstawia proces sądowy. „W ułamku sekundy” jest przykładem kina skupionego na wyjątkowo mocnych uczuciach, które stają się nie tylko sprawą prywatna, ale odbijają się w nich również mentalne stany współczesnych społeczeństw. Czytaj więcej.
5. Tamte dni, tamte noce, reż. Luca Guadagnino
Guadagnino ponownie zabrał nas do Włoch na wakacje – znowu kusi atrakcyjnymi ciałami, buduje erotyczne napięcie i wciąga w grę pożądania. Jednak tym razem całkowicie eliminuje ze swojej historii jakąkolwiek wulgarność, gwiazdorski blichtr czy fabularne atrakcje w postaci trupów w basenie, jak to miało miejsce w „Nienasyconych”. „Tamte dni, tamte noce” to czysta zmysłowość, młodzieńcze pożądanie, słońce, smaki, zapachy i niekończące się wakacyjne kąpiele w okolicznych rzekach i jeziorach. Film Guadagnino jest intensywny jak wspomnienie niezapomnianego, wyjątkowego czasu z przeszłości, może z czasów młodości, gdy wszystko przeżywało się bardziej. Nie bez powodu czas akcji nie został umieszczony we współczesności, lecz we wczesnych latach 80. Czytaj więcej.
6. Śmierć Stalina, reż. Amando Iannucci
Od jakiegoś czasu brakowało w światowym kinie brytyjskiego humoru – smoliście czarnego, bezkompromisowego, a przy tym wyjątkowo inteligentnego. „Śmierć Stalina” Armando Iannucciego to film współcześnie wyjątkowy, bo kompletnie nieliczący się z poprawnością polityczną – za co zresztą został ukarany zakazem pokazów w Rosji – nie baczący na wrażliwość widzów i daleki od jakiejkolwiek delikatności. Ogołociwszy się z tych dyscyplinujących więzów, mógł serwować żarty, mieszając je z niepokojącą makabreską, obrazami terroru i wiwisekcją degrengolady władzy – ta, co podczas seansu wywołuje szczególną grozę, ma wyjątkowo wiele wspólnego z tym, co można obecnie obserwować na arenie światowej polityki. Czytaj więcej.
7. Kształt wody, reż. Guillermo del Toro
Najnowszy film Guillerma del Toro jest klasyczną baśnią – nie zważa na realizm, kreuje niesamowity świat i powołuje do życia fantastycznych bohaterów. Ale tak samo jak baśnie, pod pozorami błahej historyjki przemyca coś znacznie poważniejszego, komentując ludzkie przywary i zdradzając ukryte pragnienia. Nie poprzestaje tylko na uniwersalnych prawdach, o których snuje się opowieści od tysiącleci. Bowiem bardzo nienachalnie, taktownie, a przy tym niezwykle celnie, punktuje również amerykańską współczesność. Czytaj więcej.
8. Wyspa Psów, reż. Wes Anderson
Niełatwo jest być autorem. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę Wes Anderson, reżyser o być może najbardziej dziś rozpoznawalnym stylu filmowym. No bo z jednej strony tak łatwo zostać posądzonym o kopiowanie samego siebie, nadmierne przywiązanie do powielanej formy, ale z drugiej to właśnie charakterystyczna kompozycja, sposób prowadzenia narracji, ulubione typy bohaterów i bliskie grono aktorów są właśnie tym, co definiuje jego kino – trudno przecież wyobrazić sobie film Andersona bez symetrycznych kadrów. Sztuką jest więc takie powtarzanie się, by za każdym razem mówić coś nowego. Wydaje się, że „Wyspa psów” – choć niepozbawiona wad – jest właśnie takim przypadkiem. Czytaj więcej.
9. Jestem najlepsza. Ja, Tonya, reż. Craig Gillespie
Wydawałoby się, że trudno o mniej emocjonujący sport niż łyżwiarstwo figurowe. A już na pewno trudno wyobrazić sobie trzymający w napięciu film traktujący o tej dyscyplinie sportowej. Craig Gillespie zadał temu twierdzeniu kłam – choć jest w tym tyle samo jego zasługi, co autentycznej historii, którą postanowił przenieść na ekran. „Jestem najlepsza. Ja, Tonya” bierze od braci Coen czarny humor, wali po mordzie dynamicznym montażem i skrajnymi emocjami, a przy tym jest równie pokręcony, co jego tytułowa bohaterka, czyli kontrowersyjna Tonya Harding. Czytaj więcej.
10. Lady Bird, reż. Greta Garwig
Gatunek coming-of-age, który opowiada o trudach wchodzenia w dorosłość, króluje obecnie w amerykańskim kinie niezależnym. Również oscarowa Akademia upodobała go sobie, na co wskazuje choćby zeszłoroczna nagroda dla „Moonlight” i aż pięć tegorocznych nominacji dla „Lady Bird”. Reżyserski debiut aktorki Grety Gerwig może być pokazywany jako wzorcowy przykład realizacji tego gatunku, a przy okazji probierz filmowej bezpretensjonalności, naturalności i wrażliwości skrywanej pod grubymi pokładami humoru. Czytaj więcej.
Polska 5 półrocza
1. Zimna wojna, reż. Paweł Pawlikowski
Stare, spracowane, chłopskie ręce wygrywają na skrzypcach ludową pieśń gdzieś na dalekiej polskiej prowincji, po której jeżdżą Irena i Wiktor zbierający ostatnie okruchy wiejskiej kultury. Są człokami zespołu muzycznego „Mazurek”, który chce, jak niegdyś „Mazowsze”, uchronić przed zapomnieniem te proste melodie. Lech, kierownik zespołu podporządkowany nowej władzy, powie o nich, że wyrażają smutek ciemiężonych przez obszarników. Ale Irena i Wiktor słyszą w nich jedynie pozbawione ideologii piękno i autentyzm kultury wiejskiego ludu. Jest rok 1949. Ta scena, jakby wyciągnięta z etnograficznego dokumentu, otwiera „Zimną wojnę” Pawła Pawlikowskiego. I choć w dalszej części filmu już nie powróci, przez cały seans będzie nam tkwiła w pamięci. Czytaj więcej.
2. Wieża. Jasny dzień, reż. Jagoda Szelc
Jeden z najoryginalniejszych i najlepszych debiutów ostatnich lat w polskim kinie! Jagoda Szelc udowodniła, że także w naszym kraju można robić filmy nieoczywiste, formalnie odważne i niejednoznaczne, a przy tym w pełni spełnione artystycznie. Choć „Wieża. Jasny dzień” chętnie sięga po gatunkowe tropy, to robi to w wyważony sposób, ani na moment nie wpychając opowiadanej historii w znane fabularne i narracyjne koleiny. Groza, którą kreuje Szelc na ekranie, bierze się z systematycznie i konsekwentnie kreowanej atmosfery – niedopowiedzeń, tajemnic, spojrzeń, drobnych gestów i słów. Czytaj więcej.
3. Atak paniki, reż. Paweł Maślona
Zaczyna się od samobójczego strzału w głowę. Krew chlusta, a mózg powoli ścieka po ścianie, co z upodobaniem śledzi kamera. Właśnie w ten obrazoburczy, wręcz oburzający sposób rozpoczyna się najśmieszniejsza i najlepsza polska komedia od lat! A dalej jest tylko mocniej, choć już znacznie, znacznie śmieszniej. Debiutant udowodnił, że da się opowiadać o naprawdę poważnych sprawach niepoważnym językiem, nie popadając przy tym w dodatku w śmieszność. „Atak paniki” to momentami bardzo czarna komedia społecznego niepokoju, która oferuje terapię śmiechową, niezbędną dla wszystkich mierzących się z bólem istnienia, ale również upierdliwym szefem, nierozumiejącą matką, presją przyjaciółek, wysokimi oczekiwaniami bliskich i setką mniejszych i większych problemów, mogących wywołać w każdym z nas tytułowy atak paniki. Czytaj więcej.
4. Książę i dybuk, reż. Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski
Polski książę, Żyd ze wschodnich krańców kraju, światowej sławy reżyser, hochsztapler, mitoman, homoseksualista – jaka jest prawda o jednym z najważniejszych polskich reżyserów filmowych, Michale Waszyńskim? Tego starają się dowiedzieć autorzy znakomitego filmu dokumentalnego „Książę i dybuk”, Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski. Czytaj więcej.
5. Pomiędzy słowami, reż. Urszula Antoniak
Urodzona w Polsce reżyserka, pracująca na co dzień w Holandii i sama siebie nazywająca amsterdamką, nakręciła film o doświadczeniu bycia emigrantem. „Pomiędzy słowami” Urszuli Antoniak jest złożonym portretem człowieka o rozbitej osobowości, którą stara się poskładać, szukając figury idealnego Innego. Bo tożsamość jesteśmy w stanie określić tylko poprzez różnicę. Czytaj więcej.
Komentarze (0)