Szorty – „Jeszcze nie koniec”: Wyrok za miłość

Wydawałoby się, że nie ma niczego gorszego od niemiłości, o czym starał się przekonać swoim najnowszym filmem Andriej Zwiagincew. Jednak Xavier Legrand udowodnił w „Jeszcze nie koniec”, że również wypaczona miłość może nieść zło i zniszczenie. Oba filmy posiadają podobny punkt wyjścia, ale to jedyne, co je łączy.

Zaczyna się bowiem od przesłuchania. Matka oraz ojciec chłopca, niegdyś małżeństwo, słuchają czytanego przez sędzinę listu napisanego przez ich syna. Dziecko opisuje w nim, jak bardzo boi się ojca i tłumaczy, dlaczego najchętniej całkowicie zerwałoby z nim kontakt. Ostre i stanowcze słowa kontrastują jednak z postawą mężczyzny, bardziej przypominającego łagodnego misia, niż agresywnego niedźwiedzia. Trudno wyrokować, ile w czytanym tekście prawdy, a ile podszeptów skonfliktowanej z byłym mężem matki. Reżyser tą pierwszą sceną wskazał miejsce przewidziane dla widzów, którzy od początku stają się kimś na kształt sędziego, rozważającego racje obu stron sporu. Te oczywiście okazują się wyjątkowo skomplikowane, tak samo jak uczucia i emocje, które kryją się za tą historią.

Fabuła „Jeszcze nie koniec” jest niezwykle prosta. Ogranicza się do kilku scen, w których ojciec spotyka się z synem. Głównie rozmawiają, czasami ich rozmowy przeradzają się w kłótnie. Zazwyczaj dyskutują o matce i narastających nieporozumieniach między rodzicami. Syn z każdą kolejną sceną coraz bardziej zaczyna przypominać posłańca, nieustannie mediującego między mamą i ojcem. Legrand stawia sprawę jasno: największą ofiarą przedstawionej sytuacji jest chłopiec oraz jego osiemnastoletnia siostra, którzy całkowicie pogubili się w podstępnych grach, prowadzonych przez ich rodziców, niebędących w stanie porozumieć się. Dzieci stają się dla dorosłych argumentem, środkiem i instrumentem w nasilających się kłótniach o wciąż niepozałatwiane sprawy.

Legrand celowo nie precyzuje, jakie były powody rozejścia się małżonków, czyja była w tym wina i kto ma obecnie rację – bo to nie ma żadnego znaczenia. Znaczenie ma jedynie fakt, że ostatecznymi ofiarami są dzieci, które schodzą na dalszy plan, gdy dorośli załatwiają swoje sprawy. Najlepiej zostało to zobrazowane w świetnie poprowadzonej scenie urodzinowej imprezy nastoletniej siostry. Dziewczyna wraz ze swoich chłopakiem i przyjaciółmi grają na scenie, ale wśród publiczności nie ma tej, dla której najbardziej pragnęła wystąpić – matki, kłócącej się właśnie na zewnątrz z ojcem.

„Jeszcze nie koniec” to film naładowany skrajnymi emocjami, które buzują w niejednoznacznych bohaterach. Niezwykle mocny finał, mimo swojej dosadności, wcale nie jest oczywisty i nie daje łatwych odpowiedzi. Legrand opowiada bowiem o pozorach i tym, jak łatwo potrafią zwieść. Świat ludzkich uczuć jest zbyt skomplikowany, by dało się na ich podstawie wydać sprawiedliwy wyrok.

Ocena: 7/10