Premiera tygodnia – „Najlepsze polskie 30′, zestaw III”: O zwierzętach i ludziach

Kolejny zestaw „Najlepszych polskich 30′” zebrał tym razem cztery filmy i to niekoniecznie trzydziestominutowe. To odejście od przyjętej reguły zadziałało ożywczo, dopuszczając również do głosu filmy operujące jeszcze krótszym metrażem, z czego najchętniej korzystają dokumentaliści. Tym razem możemy obejrzeć filmy, które wydają się nawzajem komentować w najmniej przewidywalny sposób. Dwa dokumenty opowiadają o relacji człowieka ze zwierzętami, ale to element ludzki w zaskakujący sposób wychodzi w obu przypadkach na pierwszy plan. Dwie fabuły natomiast na pierwszy rzut oka wydają się kompletnie różne. „Atlas” to komedia o pacjentach szpitala dla psychicznie chorych, „Pars pro toto” natomiast to kolejna biografia Zdzisława Beksińskiego. Jednak swojego rodzaju szaleństwo malarza zaczyna korespondować z rzekomymi mentalnymi problemami podopiecznych psychiatrów. Jego świat wydaje się „chory”, póki nie zbliżymy się do wnętrza wrażliwości malarza. Podobnie jest z chorymi, leczonymi w „psychiatryku” – ich szaleństwo może okazać się bardziej trzeźwe, niż zdrowy rozsądek lekarzy.

Atlas, reż. Maciej Kawalski

Kapitalny filmowy żart, idealnie skrojony pod półgodzinny metraż. Rzecz rozgrywa się w szpitalu dla psychicznie chorych, w którym wyjątkowe zainteresowanie wywołuje jeden z pacjentów – mężczyzna nieustannie unoszący ręce. Stąd wzięła się jego ksywa – Atlas, bo wygląda, jakby w pojedynkę podtrzymywał całą kulę ziemską. Czytaj dalej.

Pars pro toto, reż. Katarzyna Łęcka

Krótka fabuła Łęckiej to już trzecie w ostatnim czasie podejście pod stworzenie portretu Zdzisława Beksińskiego i jego rodziny. Czasowy zbieg produkcji „Ostatniej rodziny” Jana P. Matuszyńskiego”, „Beksińskich. Albumu wideofonicznego” Marcina Borchardta i właśnie „Pars pro toto” dla każdego z tych filmów okazał się nieszczęśliwy. Najlepiej wyszła na tym pełna fabuła Matuszyńskiego, która powstała jako pierwsza i jest dziełem najbardziej z tej trójki artystycznie spełnionym. Kolejne filmy, choć dobre, niestety zawsze już będą porównywane do tego pierwszego. Czytaj dalej.

Wolta, reż. Monika Kotecka, Karolina Poryzała

Film duetu dokumentalistek rozpoczyna się jak warsztatowe ćwiczenie operatorskie. W bliskich planach obserwujemy, jak młode dziewczynki mozolnie ćwiczą woltyżerkę, czyli rodzaj gimnastyki na koniach. To niezwykle widowiskowy sport, świetnie prezentujący się w oku kamery – wyjątkowo wdzięczny temat dla operatora. Ale gdy już nam się wydaje, że wszystkiego dowiedzieliśmy się o portretowanych dziewczynach, poznaliśmy trud ich treningów i piękno uprawianego sportu, reżyserki fundują nam niezłą, fabularną, nomen omen, woltę. Czytaj dalej.

Euforia, reż. Natalia Pietsch

Tytułowa Euforia to imię – jednego z pudli, który bierze udział w wystawach psów rasowych. Nie on jednak jest tu najważniejszy, lecz jego właścicielka. Kobieta w średnim wieku, niezwykle ambitna, wręcz zaborcza, dla której jej wystrzyżone czworonożne pociechy są absolutnie całym światem. Czytaj dalej.