Wolta, reż. Monika Kotecka, Karolina Poryzała

Film duetu dokumentalistek rozpoczyna się jak warsztatowe ćwiczenie operatorskie. W bliskich planach obserwujemy, jak młode dziewczynki mozolnie ćwiczą woltyżerkę, czyli rodzaj gimnastyki na koniach. To niezwykle widowiskowy sport, świetnie prezentujący się w oku kamery – wyjątkowo wdzięczny temat dla operatora. Ale gdy już nam się wydaje, że wszystkiego dowiedzieliśmy się o portretowanych dziewczynach, poznaliśmy trud ich treningów i piękno uprawianego sportu, reżyserki fundują nam niezłą, fabularną, nomen omen, woltę.

Kamera dokumentalistek koncentruje się na dziewczynce, na oko dziesięcioletniej, która wchodzi w skład grupy woltyżerek. Dobór członków drużyny jest jasny – dziewczyny muszą być w różnym wieku, dysponować zróżnicowanymi możliwościami fizycznymi, a także wagą ciała. Najstarsze i najsilniejsze stanowią fundament, to one wynoszą wyżej swoje młodsze i lżejsze koleżanki. Dokumentalistkom udało się uchwycić tę hierarchię i na niej właśnie zbudować niespodziewaną dramaturgię swojego niespełna piętnastominutowego dokumentu.

Reżyserkom, jak najlepszym autorom filmów dokumentalnych, udało się w zaobserwowanej sytuacji dostrzec coś znacznie więcej niż piękno akrobacji. Skupiają się bowiem na wszystkim innym, tylko nie na sportowych sukcesach. Śledzą trudy treningów, proces dyscyplinowania wątłych ciał małych bohaterek, które są poddawane niemniej wymagającemu procesowi, co koń – co zostało w stosowny sposób skomentowane w niezwykle celnie i pomysłowo poprowadzonej ścieżce dźwiękowej. Młoda dziewczyna, której dokumentalistki kibicują w sposób szczególny, okazuje się znajdować w przełomowym momencie swojej kariery – mimo wkładanego wysiłku, okazuje się bowiem za ciężka, by być wynoszoną w górę przez starsze koleżanki. Nie ma tu niczyjej winy – po prostu urosła, a jej miejsce zostało zajęte przez młodszą, chudszą, bardziej plastyczną, a przede wszystkim lżejszą dziewczynkę.

Wydawało się, że „wygryzanie” starszych przez młodszych to jedynie problem współczesnego rynku pracy, ale reżyserki dowiodły, że to proces uniwersalny i nieubłagany. Spowodowany jest nieustannie mielącym kołowrotem życia, który może wyrzucić na margines w dowolnym momencie każdego z nas. Dokumentalistkom udało się nakręcić niezwykle wieloznaczny, głęboki film o goryczy rozczarowania życiem, nieubłaganych następstwach losu, przeznaczeniu, ale także po prostu o banale przemijania. Gdyby na początku seansu ktoś powiedziałby mi, że film o tak witalnych i młodych dziewczynkach okaże się mówić o sprawach ostatecznych, prędzej wykonałbym efektowną woltę na galopującym koniu, niż mu uwierzył. I na tym właśnie polega ta tytułowa „wolta” – każdy z nas, w każdym wieku może okazać się na coś za stary. Jest w tym spostrzeżeniu sporo goryczy, ale równie wiele afirmacji życia i odwiecznego wezwania do łapania chwili.

Ocena: 7/10