10 najciekawszych filmów lutego

W lutym, podobnie jak w styczniu, nadal będziemy zapoznawać się z oscarowymi faworytami i nadrabiać zaległości w filmach nagradzanych w zeszłym roku na światowych festiwalach. Wysoki poziom jest więc gwarantowany. Ten stały repertuar kin pierwszych miesięcy każdego roku wzbogacony został o świeże hity prosto z Hollywood, takie jak „Ciemniejsza strona Greya”, „Lego Batman: Film” czy „Lekarstwo na życie”, ale również rodzime produkcje, wśród których zdecydowanie wybija się najnowszy film Agnieszki Holland „Pokot”, biorący udział w konkursie głównym rozpoczynającego się niebawem festiwalu w Berlinie. Na które pozycje należy zwrócić szczególną uwagę w gąszczu ciekawie zapowiadających się premier tego miesiąca? Oto garść moich propozycji:

 

Jackie, reż. Pablo Larrain, 3.02

Larrain jest jednym z ciekawszych reżyserów światowego kina, który dał się poznać od najlepszej strony reżyserując polityczny dramat „Nie” o chilijskich wyborach i wpływie telewizji na politykę. Każdy kolejny jego film – „Klub”, „Neruda”, a teraz „Jackie” – zbiera dobre opinie i jest wydarzeniem na filmowych festiwalach. Nic dziwnego, że upomniało się o niego Hollywood, które zaproponowało mu wyreżyserowanie filmowego portretu wdowy po zastrzelonym prezydencie Kennedym, próbującej zmierzyć się z żałobą. Film doceniono głównie za znakomitą i poruszającą tytułową rolę Natalie Portman, która otrzymała za nią nominację do Oscara. Larrain kontynuuje w „Jackie” wątki, którymi interesował się w „Nie” – ponownie bliskie mu są tematy funkcjonowania mediów i kulis wielkiej polityki.

  

McImperium, reż. John Lee Hancock, 3.02

Siłą napędową tego filmu jest bez wątpienia Michael Keaton, który po sukcesie „Birdmana” i „Spotlight” przeżywa swoją drugą młodość, oraz sam temat tajników powstawania tytułowego imperium sieci popularnej na całym świecie restauracji McDonald’s. Przez dwa lata nazwisko Keatona gwarantowało oscarowy sukces, ale dobra passa najwyraźniej dobiegła końca, gdyż o „McImperium” jeszcze na długo przed nominacjami przestano mówić jak o potencjalnym faworycie. Co nie zmienia faktu, że film Hancocka zapowiada się jako całkiem przyzwoity film, zdradzający kulisy wielkiego biznesu i dyskutujący z mitem american dream.

 

Lego Batman: Film, reż. Chris McKay, 9.02

Po znakomitym „Lego: Przygoda” miałem nadzieję, że to dopiero początek całej serii filmów podpierających się marką popularnych klocków. Moje marzenie stało się rzeczywistością, a fakt, że bohaterem drugiego filmu stał się jeden z najbardziej znanych komiksowych bohaterów wysforował „Lego Batman: Film” na czoło najlepiej zapowiadających się w tym roku dzieł nawiązujących do superbohaterskich uniwersów. Jeżeli utrzymano poziom ciętych żartów, wizualnej wyobraźni i wpadających w ucho, autoironicznych piosenek, a przy tym ponownie nie zapomniano o nielichej autotematycznej refleksji, to ponownie animacja „obrandowana” znakiem Lego może okazać się jednym z najciekawszych filmów rozrywkowych roku. Ja trzymam kciuki i wierzę, że może się to udać, tym bardziej, że Batman był jedną z najciekawszych postaci w „Lego: Przygoda”.

 

To tylko koniec świata, reż. Xavier Dolan, 10.02

Młody kanadyjski twórca nie zwalnia tempa i nie obniża poziomu. Dolan jest fenomenem światowego kina, który potrafi tworzyć tak oryginalne, autorskie, przemyślane, a przy tym dojrzałe filmy, mimo swojego młodego wieku. „To tylko koniec świata” wyjechało z ostatniego festiwalu w Cannes z jedną z najważniejszych nagród – Grande Prix. Dolan tym razem sięgnął po najlepszych francuskich aktorów, co tylko wzmogło zainteresowanie tym tytułem. Ponownie z pewnością możemy liczyć na feerię barw, dźwięków i wielkie emocje.

 

Cmentarz wspaniałości, reż. Apichatpong Weerasethakul, 10.02

Weerasethakul wrzuca nas do wykreowanej rzeczywistości, która na pierwszy rzut oka nie odbiega od świata realnego, choć sam punkt wyjścia fabuły mógłby stanowić inspirację dla skeczu Monty Pythona. Otóż miejscem akcji jest szpital, w którym leżą żołnierze w śpiączce. Zajmują się nimi pielęgniarki i lokalne kobiety-patriotki. Jedna z nich staje się główną bohaterka opowieści, która wprowadza nas w świat lokalnych wierzeń. W naturalny sposób miesza się wyobrażone z rzeczywistym i wyśnione z prawdziwym. Świat ogarniętych snem żołnierzy przenika się z trzeźwą świadomością cierpiących na bezsenność. Taj opowiada swoją historie z dystansem i na chłodno. Oczyszcza fabułę z wszystkiego, co efektowne. Nie pokazuje na ekranie świata snów, lecz skupia na powszedniej codzienności. Uchyla jednak lufcik i daje poczuć splendor wspaniałości, którego doświadczają żołnierze, wykorzystywani w swoich snach przez byłych władców w ich pojedynkach. Więcej o filmie w relacji z Nowych Horyzontów.

 

Moonlight, reż. Barry Jenkins, 17.02

Sensacja tegorocznego sezonu. Skromny film o problemach z tożsamością dojrzewającego chłopaka stał się oscarowym faworytem, a nawet ponoć jedynym dziełem, który może zagrozić „La La Land” w walce o statuetkę w głównej kategorii. Dzieje się tak nie bez powodu, Jenkins przedstawił się swoim filmem jako niezwykle utalentowany reżyser, a jego dzieło posiada znamiona wielkości. „Moonlight” to dzieło niezwykle delikatne – subtelnie przedstawia świat pełen przemocy i społecznych patologii. Uwrażliwia go delikatne wnętrze dorastającego chłopca, borykającego się z samym sobą i otaczającym go nieprzyjaznym światem. Film oddziałuje przede wszystkim znakomitymi zdjęciami, pomysłami inscenizacyjnymi, grą aktorów i dusznym klimatem. Więcej o filmie w relacji z American Film Festival.

 

Milczenie, reż. Martin Scorsese, 17.02

Film reklamowany jako dzieło życia Scorsesego, do którego przygotowywać się miał przez lata. Całkowita porażka filmu w sezonie nagród nieco odstawiła „Milczenie” na boczny tor. Niemniej znakomicie prezentujący się zwiastun pełen inscenizacyjnego rozmachu i podskórnych emocji każe nadal pokładać w tym projekcie nadzieje. Film opowiada o jezuickich zakonnikach udających się na misję do nieschrystianizowanej Japonii. Pierwsze recenzje są dalekie od entuzjazmu i nieco tłumaczą nieobecność „Milczenia” wśród oscarowych faworytów. Niemniej z pewnością będzie o filmie Scorsesego w tym miesiącu głośno, a wszyscy miłośnicy dobrego kina chętnie się z nim zapoznają.


Lekarstwo na życie, reż. Gore Verbinski, 17.02

Spec od wysokobudżetowego hollywoodzkiego kina bierze się za projekt prezentujący się znacznie bardziej kameralnie. „Lekarstwo na życie” nie przypomina niczego, co Verbinski nakręcił do tej pory. Nie ma tu piratów z Karaibów, animowanego kameleona, ani prerii dzikiego zachodu. Jest za to ponury szpital dla psychicznie chorych i podejrzana terapia halucynogennymi substancjami. Film reklamowany jest jako horror, ale w zwiastunach bardziej przypomina niezwykle stylowy, wizualnie wysmakowany dreszczowiec w klimacie „Wyspy tajemnic”. Chętnie dam się przestraszyć i wciągnąć w mroczną intrygę.

 

Ukryte działania, reż. Theodore Melfi, 24.02

Kolejny tytuł z szansami na złotą statuetkę, choć nie znajduje się wśród ścisłego grona faworytów. Już liczne nominacje powinny być uznane za sukces w przypadku tej niewielkiej produkcji, choć temat filmu wydaje się skrojony pod gust członków akademii, uwrażliwionych po zeszłorocznej aferze „oscars so white” na kwestie związane z segregacją rasową i różnorodność w Hollywoodzie. „Ukryte działania” opowiadają o kilku czarnoskórych kobietach zatrudnionych przez NASA do wykonania niezwykle skomplikowanych matematycznych obliczeń, niezbędnych do ruszenia programu kosmicznego z martwego punktu.


Pokot, reż. Agnieszka Holland, 24.02

Najbardziej oczekiwany przeze mnie film tego miesiąca. Pierwszy pełnometrażowy film Agnieszki Holland od czasu nominowanego do Oscara „W ciemności”, startujący w konkursie głównym festiwalu w Berlinie. „Pokot” jest adaptacją popularnego kryminału Olgi Tokarczuk „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Opowiada o serii niewyjaśnionych zabójstw dokonanych na myśliwych w Kotlinie Kłodzkiej. Główną bohaterką jest korzystająca z nieortodoksyjnych metod śledczych kobieta, parająca się astrologią i zgłębiająca tajniki hermetycznej wiedzy. Dokąd ją ona zaprowadzi? „Pokot” jest dowodem na to, że kryminały trzymają się w Polsce mocno, a polscy widzowie nadal są złaknieni krwi i morderstw. Znakomicie, że za kino gatunkowe zabierają się tak zasłużeni twórcy, którzy z pewnością nasycą je własnym autorskim charakterem. O polskich kryminałach ostatnich lat przeczytacie w moim tekście „Trup polski. Kto zabija w polskich kryminałach?”