Najlepsze filmy I półrocza 2020

To było wyjątkowe pół roku. Szczególnie mocne piętno pandemia odcisnęła na świecie kina. Trzymiesięczne zawieszenie działalności kin całkowicie zmieniło zasady gry, uprzywilejowując portale streamingowe, co widać w podsumowaniu mijającego półrocza 2020 roku. Z tego też względu postanowiłem nieco zmienić formułę i do zestawienia dołączyć filmy, które miały swoje premiery w Internecie. To sprawiło, że dwa pierwsze miejsca w 10 zagranicznej zajęły filmy, które można obejrzeć na Netflixie. Pandemia mocno dała się we znaki polskiemu kinu. Wiele premier się nie odbyło, stąd mała liczba rodzimych filmów w podsumowaniu. Zdecydowałem się ograniczyć polską listę do 5 pozycji, by nie promować nieudanych przedsięwzięć. Co wypadło najlepiej w tym skróconym półroczu?

Kino zagraniczne:

1. Nieoszlifowane diamenty, reż. bracia Safdie

Rzadko kiedy trafia się jeszcze na filmy, dzięki którym ma się wrażenie odkrywania kina na nowo – na filmy w zupełnie niespotykany dotąd sposób definiujące fenomen ruchomych obrazów. Do takich doświadczeń z pewnością można zaliczyć seans „Nieoszlifowanych diamentów” braci Safdie – genialnych wizjonerów współczesnego kina, którzy rozumieją zasadę kinematografii równie dobrze jak najwybitniejsi mistrzowie z historii filmu. Czytaj dalej.

2. Pięciu braci, reż. Spike Lee

„Da 5 Bloods don’t die, they multiply” – powtarzają czarnoskórzy weterani wojny w Wietnamie. I choć z piątki została czwórka, bo jeden z nich nie wrócił do kraju, mają rację – pamięć o poległym koledze nie umarła, a jego ofiara zasiała ziarno gniewu, które kiełkuje nowymi braćmi, wzbogacającymi wspólnotę zjednoczonych Afroamerykanów. Spike Lee w swoim najnowszym filmie mówi właśnie o tym – o długoletnim, niekończącym się powielaniu strachu i złości, które wzrastają w kolejnych pokoleniach czarnoskórych obywateli Stanów Zjednoczonych. O niekończącej się historii przemocy. Czytaj dalej.

3. Nędznicy, reż. Ladj Ly

Czy Ousmane Dembélé jest lepszym piłkarzem niż Kylian Mbappé? Od tego pytania zaczynają się „Nędznicy” Ladja Ly. Zastanawiają się nad nim młodzi bohaterowie filmu przed finałowym meczem mistrzostw świata. To tylko z pozoru błaha kwestia. Dla tych chłopców dwaj czarnoskórzy reprezentanci Les Bleus są ogniwem łączącym ich z francuskim społeczeństwem, a mecze kadry – czasem zawiązania wspólnoty narodowej ponad rasą, klasą i wyznaniem. Ale mecz piłkarski trwa zaledwie 90 minut, rozgrywki mistrzostw świata – nieco ponad miesiąc, radość po wygraniu mundialu – tylko trochę dłużej. Ladj Ly przygląda się chwilom po opadnięciu patriotycznych emocji. Czytaj dalej.

4. Monos, reż. Alejandro Landes

Gęsta dżungla, parne powietrze, duszna atmosfera – to złożyło się na przestrzeń opowieści o żądzy władzy, przemocy, ale również dzieciństwie i utraconej niewinności. „Monos” to znakomite, wizyjne, wysmakowane wizualnie kino wojenne, w którym najbardziej przeraża nie czyhające niebezpieczeństwo, a ludzkie serca.

5. Naprzód, reż. Don Scanlon

Kiedyś wszystko było jakieś bardziej magiczne – komu z nas nie zdarza się tak mówić. Nie trzeba być przesadnie nostalgiczny, by wiedzieć, że kiedyś przynajmniej bywało fajniej. I między innymi o tym opowiada „Naprzód”, czyli najnowsza animacja od niezawodnego studia Pixar. W tym wypadku słowo „magiczne” jest kluczowe, bo zostało potraktowane bardzo dosłownie. Akcja „Naprzód” rozgrywa się bowiem w świecie zaludnionym przez elfy, jednorożce i wróżki, w którym pierwotną magię zastąpiły cuda cywilizacji – prąd, komputery i silniki spalinowe. Czytaj dalej.

6. 1917, reż. Sam Mendes

Horror wojny to jeden z ulubionych i najczęściej podejmowanych tematów w historii kina. Ta popularność jest tylko dowodem na to, że kino nie ma żadnego wpływu na bieg dziejów. Gdyby miało, wojny nigdy by nie wybuchały. Czy potrzebujemy więc kolejnych dzieł, które przypominają nam, że konflikty zbrojne to zło? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Tym bardziej, że twórcy w ogóle się nad tym nie zastanawiają. Najlepszym na to dowodem jest „1917” Sama Mendesa, dla którego wojna jest tylko pretekstem do efektownego popisu technicznymi umiejętnościami. Czytaj dalej.

7. Biały, biały dzień, reż.
Hlynur Pálmason

Palmason nakręcił film o duchach – ale taki, w którym ich nie widać, choć potrafią przerazić, wycisnąć łzy i całkowicie zdruzgotać psychicznie. Po nieudanych „Zimowych braciach”, Islandczyk nakręcił przejmujący, ale również trzymający w napięciu film o przechodzeniu procesu żałoby, a także odkrywaniu tajemnic, które nie ułatwiają godzenia się ze stratą najbliższej osoby. Czytaj dalej.

8. Richard Jewell, reż. Clint Eastwood

Clint Eastwood nikomu nie musi udowadniać, że jest znakomitym reżyserem, ale dowodzi, że nawet kino republikańskie, sceptyczne wobec władzy, nadzoru i przeciwników broni można kręcić w sposób zniuansowany i przekonujący. Ale „Richard Jewell”, to przede wszystkim znakomita kreacja Paula Waltera Hausera, który wcielił się w postać ochroniarza oskarżonego o zamach bombowy.

9. Tam gdzieś musi być niebo, reż. Elia Suleiman

Slapstikowa komedia utrzymana w klimacie filmów Bustera Keatona, a jednocześnie przenikliwy raport ze stanu współczesnego świata, napisany przez inteligentnego ironistę. „Tam gdzieś musi być niebo” to jednocześnie pamflet na bezrefleksyjny internacjonalizm i szczelnie zamykane granice.

10. Jojo Rabbit, reż. Taika Waititi

Jak opowiedzieć dziś o wojnie, by zrobiła odpowiednie wrażenie? Jak opowiedzieć dziś o nazistach, by przestali być karykaturalnymi monstrami w nienagannie skrojonych mundurach? Jak w końcu opowiedzieć dziś o nienawiści, by ukazać jej grozę? Te pytania musiał postawić sobie Taika Waititi, biorąc się za kręcenie „Jojo Rabbita”, filmu, który opowiada w zupełnie nowy sposób o wojnie, nazistach i nienawiści. Wojnę bowiem przedstawia jako niedotrzymaną obietnicę, nazistów jak rockowych idoli, a nienawiść jako fascynację. Czytaj dalej.

Kino polskie:

1. Sala samobójców. Hejter, reż. Jan Komasa

Niewiele słów zrobiło w ostatnich latach tak zawrotną karierę, jak hejter. Stało się popularne do tego stopnia, że tym określeniem nazywano każdego, kto ośmielił się kogoś skrytykować. Jednocześnie ta kategoria kumuluje w sobie wiele ważnych problemów współczesności. Mówi o roli Internetu, mediów społecznościowych i niemal nieograniczonej wolności słowa. Wskazuje także na to, jak bardzo jako społeczeństwo podzieliliśmy się na wrogie plemiona, które nawet nie próbują się wzajemnie zrozumieć. Znakomicie więc, że o tę kategorię upomniało się kino. Oznacza to bowiem, że polska kinematografia ma ambicję, by na gorąco opisywać i komentować to, co dzieje się w kraju, ale także szerzej – może nawet w całym zachodnim świecie. Sala samobójców. Hejter Jana Komasy to film, który za kilka, kilkanaście lat będziemy traktować jako emblematyczny dla początku trzeciej dekady XXI wieku. Czytaj dalej.

2. W lesie dziś nie zaśnie nikt, reż. Bartosz M. Kowalski

Dziś w Polsce kręci się filmy dobre, ważne, słuszne, artystycznie wysmakowane, świetnie zagrane, pieczołowicie skomponowane. Ale kino to nie tylko „Zimne wojny”, „Boże Ciała”, „Ciche noce” i „Ostatnie rodziny”. Kino to również „Martwica mózgu”, „Zabójcze ryjówki” czy „Martwe zło 2”. Być może nawet przede wszystkim właśnie takie filmy. Na szczęście wie o tym Bartosz M. Kowalski, wielki fan filmów z VHS-ów i zadeklarowany miłośnik ostatniego z wymienionych tytułów. Debiutował jako twórca kontrowersyjnego dramatu społecznego o przemocy, by w swoim drugim filmie przemoc zamienić w czystą rozrywkę. To pokazuje, jak wszechstronnym i samoświadomym jest twórcą. Czytaj dalej.

3. Eastern, reż. Piotr Adamski

Jesteście w stanie wyobrazić sobie film, będący połączeniem „Kła” Yorgosa Lanthimosa z „Igrzyskami Śmierci”? Już nie musicie się wysilać – wystarczy, że obejrzycie „Eastern” Piotra Adamskiego. To wyjątkowo oryginalne przedsięwzięcie, które zainaugurowało nowy program Studia Munka – „60 minut”. Czytaj dalej.

4. Nic nie ginie, reż. Kalina Alabrudzińska

Kolejny film dyplomowy Łódzkiej Szkoły Filmowej. Dzieła zebrane pod tym szyldem zdążyły wypracować własną poetykę, która nie zawsze się sprawdza. W przypadku „Nic nie ginie” zadziałała jednak znakomicie. To opowieść o grupce osób, spotykających się na wspólnej terapii. Każda z nich ma do opowiedzenia słodko-gorzką historię własnych zahamowań, bólu, leków i cierpień.

5. Nasza mała Polska, reż. Matej Bobrik

Polska to kraj z marzeń, w którym chce się zamieszkać za wszelką cenę. W którym żyje się powoli i w którym nikt nie śpieszy się do pracy w korporacji. To kraj, w którym jest tanio, zachody słońca są najpiękniejsze, a kebaby najsmaczniejsze. A przynajmniej tak twierdzą Japończycy, studiujący na tokijskim uniwersytecie polonistykę. Dzięki ich spojrzeniu na Polskę, mamy niepowtarzalną szansę, by przyjrzeć się jej z dystansu, z zupełnie nowej perspektywy – jak na daleki, egzotyczny kraj, którego nie dotykają plagi, męczące nas na co dzień.