7 najlepszych filmów 7. American Film Festival

Wrocławska impreza to obowiązkowe wydarzenie nie tylko dla miłośników kinematografii amerykańskiej. Każdy, kto kocha dobre kino, znajdzie tu coś dla siebie. Jest znakomitym punktem obserwacyjnym na tę najważniejszą kinematografię na świecie – daje wgląd w oscarowych faworytów i przedstawia nowych autorów, o których już za moment będzie głośno. Tak samo było podczas tegorocznej edycji, podczas której można było zobaczyć najnowsze filmy takich zasłużonych twórców jak Jim Jarmusch czy Clint Eastwood, ale również zapoznać się z dziełami świetnie rokujących debiutantów. Oto 7 wspaniałych – najlepszych filmów tegorocznej edycji. Ich wybór przyszedł mi z niezwykłą trudnością, bo pomija szereg równie znakomitych tytułów. Niemniej, właśnie te wypadły najlepiej:

wieza

7. Wieża, reż. Keith Maitland

W tym roku przypada pięćdziesiąta rocznica masakry, która miała miejsce na kampusie uniwersyteckim w Austin. Dokument Maitlanda w niezwykły sposób rekonstruuje strzelaninę, podczas której anonimowy mężczyzna postrzelił prawie pięćdziesiąt osób i zabił szesnaście z nich. Celem twórców nie było jedynie przypomnienie tych dramatycznych zajść. Czytaj więcej.

czlowiek-scyzoryk

6. Człowiek-scyzoryk, reż. Dan Kwan, Daniel Scheinert

Nikt tak pięknie nie mówi o przyjaźni, jak mające gazy zwłoki Daniela Radcliffa. Dwóch debiutantów nakręciło film ze wszech miar oryginalny i odważny. Sięgając po absurd i surrealistyczną wyobraźnię opowiedzieli przejmującą historię samotności i przyjaźni. Historia rozbitka, który znajduje zwłoki o niezwykłych właściwościach skrzy się anarchistycznym humorem i niezwykłymi pomysłami. Gwarantuję, że czegoś takiego jeszcze nie widzieliście i długo nie zobaczycie.

kazdy-by-chcial

5. Każdy by chciał, reż. Richard Linklater

To znakomity czas dla Linklatera, który po sukcesie sprzed ponad dwudziestu lat długo pozostawał na marginesie Hollywoodu. Jego dwa ostatnie filmy – „Przed północą” i przede wszystkim „Boyhood” – zapewniły mu miejsce w czołówce filmowców balansujących na granicy kina niezależnego i mainstreamowego. „Każdy by chciał” podtrzymuje tę świetną passę, a przy tym jest nieformalną kontynuacją zarówno kultowej „Uczniowskiej balangi”, jak i „Boyhood”. Zaczyna się w momencie, w którym kończą się właśnie te filmy, czyli w chwili dotarcia bohatera do akademika. To komedia nawiązująca do kina młodzieżowego, pełna świetnych dowcipów, nostalgii i niezłej zabawy. Zaraz po wyjściu z kina będziecie chcieli iść na imprezę!

moonlight

4. Moonlight, reż. Barry Jenkins

To był materiał na wielki film. Rozpoczyna się znakomitą sceną, nakręconą w jednym ujęciu, za pomocą meandrującej kamery. W ten hipnotyzujący sposób Jenkins wprowadza do pokazywanej rzeczywistości – amerykańskich przedmieść, zamieszkiwanych przez afroamerykańską społeczność. To ten sam świat, co w „Dope” czy „Kiksach” – możemy zobaczyć w nim podobnych bohaterów i problemy. Tym razem opowieść dotyczy chłopca, któremu brakuje ojca – jego figurę odnajduję w lokalnym handlarzu narkotyków, który staje się jego opiekunem i przyjacielem. Czytaj więcej.

american-honey-2

3. American Honey, reż. Andrea Arnold

Choć brytyjska reżyserka porzuciła swój kraj urodzenia na korzyść Ameryki, to wciąż pozostaje w kręgu bliskich sobie tematów i typów bohaterów. Tym razem w centrum swojej opowieści postawiła nastoletnią dziewczynę, która zafascynowana świeżo poznanym mężczyzną godzi się wyruszyć wraz z nim i kilkunastoma osobami w podróż po Stanach w poszukiwaniu marzeń i pieniędzy. Czytaj więcej.

manchester-by-the-sea

2. Manchester by the Sea, reż. Kenneth Lonergan

Ten film składa się z warstw, które, jedna po drugiej, odsłania przed widzami reżyser z wirtuozerską precyzją. Poznajemy bohatera, który na pierwszy rzut oka wydaje się dziwakiem i odludkiem. Lubi wszczynać w barach nieuzasadnione bójki, jest nieczuły na zaloty płci pięknej. Poznajemy go, gdy dowiaduje się o śmierci brata, którą przyjmuje niemal z obojętnością. Reżyser powoli odsłania kolejne pokłady tajemnic, które uzasadniają jego emocjonalny chłód. Czytaj więcej.

paterson

1. Paterson, reż. Jim Jarmusch

Film, który nie miał prawa się udać – bo w jaki sposób pokazać poezje banalnej codzienności, by z jednej strony uniknąć pretensjonalności, a z drugiej zachować lekkość? Jarmuschowi się udało i to w znakomitym stylu. „Paterson” jest filmem niepozornym – minimalistycznym, subtelnym, na pierwszy rzut oka niezwykle prostym, ale właśnie w tym tkwi jego wielka siła. Działa na wielu poziomach, składa się z niuansów, szczegółów, nawracających motywów i drobnych natręctw głównego bohatera. Czytaj więcej.