100 NAJLEPSZYCH FILMÓW ZAGRANICZNYCH 2010-2019. MIEJSCA 51-60

Kończą się lata 10. XXI wieku. Jak będą one pamiętane w kinie? Które tytuły zostaną na dłużej w pamięci? Jakie zasłużą na miano klasyków? To pokaże czas, póki co możemy uporządkować to, co obejrzeliśmy przez ostatnie dziesięć lat, wybierając najlepsze 100 filmów mijającego dziesięciolecia. To zestawienie jest również analizą pracy pamięci. Wiele z tych tytułów widziałem lata temu, nie wracając do nich. Dziś są dla mnie raczej widmami, mglistymi wyobrażeniami, przez co widzę je inaczej – niektóre z nich urosły przez ten czas w moich oczach, inne nieco przyblakły. Finalny kształt tego zestawienia odzwierciedla moją pamięć o minionej dekadzie – składają się na nie filmy, które najczęściej do mnie wracają, gdy przymknę oczy. Zobaczcie, jakie filmy zajęły miejsca od 51 do 60.

60. Rzeź, reż. Roman Polański

Najwybitniejszy film Romana Polańskiego od czasów jego sukcesów z lat 70. Minimalistyczna satyra, napędzana humorem, ironią i rosnącym przerażeniem. To filmowa masakra, w której nie ma ani jednej kropli krwi, za to są ludzkie ambicje, urażona duma i strach przed obnażeniem. Polańskiemu poza wszystkimi walorami tekstu udało się wydobyć z klaustrofobicznego dramatu Yasminy Rezy jego filmowość.

Recenzja: Dwie kulturalne pary i jedno nowojorskie mieszkanie – tyle wystarczyło Romanowi Polańskiemu do przedstawienia na ekranie prawdziwej masakry. Jego najnowszy film, „Rzeź”, to popis reżyserskiej wirtuozerii. Przy pomocy minimalnych środków Polański rozprawił się z drobnomieszczańskim światem pozorów, wybebeszył wszystkie kompleksy i frustracje bohaterów, a na koniec dobił ułudę politycznej poprawności. Polański kolejny raz udowodnił, że jest prawdziwym aniołem mordu, nie dającym żadnych szans samozadowoleniu sytego Zachodu. A przy tym potrafił rozbawić nas do łez. Czytaj dalej.

59. Boyhood, reż. Richard Linklater

Jeden z najambitniejszych projektów filmowych ostatnich lat – z uwagi na długość powstawania. Linklater kręcił „Boyhood” przez dekadę, by w fikcja filmowa nałożyła się na rzeczywistość i bohaterowie dorastali razem z odtwórcami ról. W ten sposób powstał nie tylko znakomity film utrzymany w gatunku coming-of-age, ale również traktat o czasie, jego wpływie na ludzi, a także o przemijaniu i współczesnej Ameryce.

58. Ghost Story, reż. David Lowery

Jeden z najoryginalniejszych filmów dekady – poetycki, tajemniczy i zaskakujący. A przy tym po prostu piękny i angażujący. Na dodatek zabawny i autoironiczny. Jak widać, w jednym filmie udało się zmieścić wiele sprzecznych form, emocji i rejestrów. Bo „Ghost Story” to film totalny – o życiu, śmierci i tym, co potem.

Recenzja: Film Davida Lowry’ego to rzadki przykład kina barokowego i nie mam tu na myśli wyjątkowo wybujałej formy. Ta zresztą w tym przypadku jest akurat wyjątkowo oszczędna, zbliżająca się momentami do minimalizmu slow cinema. „A Ghost Story” to film o przemijaniu, śmierci i marności ludzkiego żywota. Amerykanin wymyślił niezwykle oryginalny koncept, który w poetycki, i nie pozbawiony humoru, sposób podjął ten odwieczny problem. Czytaj dalej.

57. Wilk z Wall Street, reż. Martin Scorsese

To nie tylko znakomita historia, świetnie opowiedziana przez wielkiego filmowca, który tym filmem kolejny raz potwierdził swoją klasę, ale również film emblematyczny dla ostatniej dekady. Film, który można zestawić z „Big Short” Adama McKaya, demaskujący niemoralność branży finansowej i wpływ elit z Wall Street na kondycję współczesnej gospodarki.

56. Carol, reż. Todd Haynes

Jeden z najpiękniejszych, najbardziej przejmujących i poruszających filmów dekady. Z wierzchu stylowy melodramat, pod spodem emocjonalna lawa. Film oszałamiający swoją warstwą wizualną, muzyką, grą aktorek i poruszającą historią kobiet, ich miłości i dramatu.

Recenzja: Czasami piękno jest na tyle subtelne, że ulatuje przy próbie opisu. Ale spróbujmy. „Carol” Todda Haynesa to dzieło kompletne, dopracowane w każdym szczególe, zarazem sugestywne i delikatne. Opowieść o miłości w latach 50. przyjęła schemat melodramatu, który jest tylko naskórkiem – nic nie znaczącą strukturą, co rusz burzoną, by wydobyć z wnętrza opowiadanej historii coś, co poruszy i zatrwoży. Czytaj dalej.

55. Grawitacja, reż. Alfonso Cuaron

Jedno z największych, najbardziej spektakularnych widowisk współczesnego kina, które na zawsze zmieniło filmy science-fiction. „Grawitacja” działa bardziej jako wyjątkowe filmowe doświadczenie, które powinno być oglądane na jak największym ekranie, niż fabularna historia. W erze platform streamingowych i ciągłej rywalizacji między kinami a Netflixem, „Grawitacja” wydawała się filmową deklaracją.

54. Uciekaj, reż. Jordan Peele

Jordan Peele już pojawił się w tym zestawieniu. Oba jego filmy znalazły się w setce najlepszych dzieł ostatnich 10 lat – to pokazuje, jak ważnym twórcą jest obecnie i jak wpływowym będzie już za chwilę. To nie tylko nowy mistrz horroru, ale również bardzo spostrzegawczy komentator współczesnej Ameryki. W „Uciekaj” przygląda się kwestiom rasowym z zupełnie nowej perspektywy.

Recenzja: Horror przeżywa prawdziwy renesans. Gdy komedie prawie nie istnieją, kino akcji zjada swój własny ogon, a najbardziej prężnym gatunkiem jest spektakularne kino superbohaterskie, stanowiące amalgamat różnych konwencji, okazuje się, że największe pokłady oryginalności oferują współcześnie twórcy wywodzący się z szeroko rozumianego kina grozy. W ich przypadku, na dodatek, formalna oryginalność idzie ręka w rękę z inteligencją i niejednokrotnie z celną próbą skomentowania ważnych aspektów życia społecznego. Tak właśnie było w przypadku filmu Jordana Peelego „Uciekaj”. Czytaj dalej.

53. Toy Story 3, reż. Lee Unkrich

Kto by pomyślał, że „Toy Story” okaże się tak żywotną serią, przynosząca na dodatek z części na część coraz lepsze filmy. Trzecia odsłona okazała się osiągnięciem najwybitniejszym. W tej samej mierze jest to film przeznaczony dla dzieci, co dla dorosłych. Tym razem twórcy nie bali się sięgnąć po wyjątkowo trudne, mroczne tematy, które potrafili przedstawić w sposób odświeżający i przystępny dla młodego widza.

52. Mały Quinquin, reż. Bruno Dumont

Co prawda to miniserial, ale był u nas dystrybuowany jako film kinowy. Rzecz niebywała, przełomowa, całkowicie nieprzywidywalna. Nikt nie spodziewał się tego po slowcinemowym francuskim moraliście, lubującym się w brutalności i ekstremalnych emocjach. „Mały Quinquin” jest bowiem bodaj najśmieszniejszą komedią ostatnich lat, parodią kryminału, skąpaną w szczególnie gęstych, halucynogennych oparach absurdu.

51. Co wiesz o Elly, reż. Asghar Farhadi

To właśnie od tego filmu rozpoczęła się międzynarodowa kariera mistrza irańskiego kina – Asghara Farhadiego. „Co wiesz o Elly” jest współczesną wersją słynnej „Przygody” Michelangelo Antonioniego, przystosowaną do warunków dzisiejszego Iranu. Punkt wyjścia historii jest niemal taki sam – podczas wyjazdu ginie bez śladu jedna ze znajomych. Sednem filmu jest to, co dzieje się w wśród pozostałych.

Miejsca 61-70 >>