2019 rok kończy lata 10. XXI wieku. To znakomity moment, by podsumować to, co działo się w polskim kinie przez ostatnie dziesięć lat. A działo się bardzo wiele. Polski film zgarnął Oscara, mieliśmy swoich reprezentantów w konkursach najważniejszych festiwali filmowych, a nawet otrzymywaliśmy na nich prestiżowe nagrody. W końcu ostatnie dziesięć lat to także znakomity czas pod względem popularności rodzimego kina i okres zwyżkujących statystyk frekwencji. Polskie kino jest cenione na świecie i lubiane w kraju. W tym czasie powstało znacznie więcej niż 50 filmów godnych uwagi, dlatego tę listę, która będzie sukcesywnie uzupełniana, potraktujcie jako przewodnik po najważniejszych tytułach mijającej dekady. Zapoznajcie się z filmami, które znalazły się na miejscach od 11 do 16.
15. Bogowie, reż. Łukasz Palkowski
Łukasz Palkowski udowodnił tym filmem, że rodzime kino może być równie sprawne, jak amerykańskie. „Bogowie” to produkcja podnosząca na duchu, wysławiająca wybitne dokonania Polaków. Co ważne robi to bez zadęcia i patosu, za to z humorem i dynamizmem. Historia Zbigniewa Religi została w tym filmie zachowana na zawsze.
14. Daas, reż. Adrian Panek
Jeden z najbardziej tajemniczych, magicznych, wręcz mistycznych filmów dekady. To rodzaj kina, którego się niemal nie robi, a już na pewno w Polsce. Fantazja historyczna, osadzona w realiach epoki, ale sięgająca po mistycyzm i prześwietlająca sekret niesamowitości. To historia Jakuba Franka, niezwykle wpływowego samozwańczego Boga.
13. Las, reż. Piotr Dumała
Najwybitniejszy przykład slow cinema w rodzimym kinie, a zarazem arcydzieło stylu i wizualnego wyrafinowania. Piotr Dumała na chwilę porzucił animację, by stworzyć pozbawiony dialogów fabularny, tajemniczy traktat o bliskości ojca i syna, następujących po sobie pokoleniach i sekrecie życia.
12. Boże ciało, reż. Jan Komasa
Najwybitniejszy film chrześcijański, jaki powstał na gruncie polskiego kina w ostatnim czasie. Historia chłopaka, który podając się za księdza, przeprowadza w małej mieścinie prawdziwe rekolekcje. Jan Komasa udowodnił tym filmem, jak znakomitym jest twórcą i że posiada warszat, dzięki któremu nie musi sięgać po efekty specjalne, by tworzyć wybitne kino.
Recenzja: W czasach, gdy z jednej strony w filmach o polskiej prowincji Kościół i religijność przedstawiane są jako instytucje tylko opresyjne, a z drugiej kino chrześcijańskie kojarzone jest z takimi filmami jak „Zerwany kłos”, „Boże Ciało” Jana Komasy nie miało prawa powstać. Idzie bowiem całkowicie w poprzek tych tendencji – podchodzi do chrześcijaństwa w sposób krytyczny, wręcz reformatorski, ale również widzi w nim ogromną wartość moralną i społeczną. „Boże Ciało” to wspaniałe filmowe rekolekcje, mające siłę nawracania, nawet jeżeli tylko na dobre kino. Czytaj dalej.
11. Photon, reż. Norman Leto
Najoryginalniejszy polski film dekady. Dzieło znajdujące się na pograniczu kina i sztuk wizualnych, na gruncie których na co dzień działa Norman Leto. „Photon” to epicka historia wszystkiego – od początków wszechrzeczy po unicestwienie materii. To osobliwe kino oświatowe, które sięgając po formę filmu przyrodniczego, tworzy traktat filozoficzny na temat życia i śmierci. Będąc blisko video-artu film nie rezygnuje z obezwładniającego i zaskakującego humoru oraz ironii i dystansu.
Recenzja: Gdyby Terrence Malick był biologiem molekularnym to zamiast „Drzewa życia” nakręciłby „Photon”. Leto miał takie same ambicje jak Amerykanin – opowiedzieć o historii wszechświata i życia od jego powstania, aż po kresu – lecz odwrócił perspektywę i zamiast od boskiego tchnienia rozpoczął od wielkiego wybuchu i bozonu Higgsa. „Photon” to jedyna w swoim rodzaju filmowa historia wszystkiego, opowiedziana z punktu widzenia atomów, sił grawitacyjnych i helis DNA. Czytaj dalej.
Komentarze (0)