Niespodziewanie lipiec przyniósł kilka premier, które zapamiętamy na długo – i to nie tylko spośród hollywoodzkich blockbusterów. Czy kolejny wakacyjny miesiąc powtórzy ten sukces? Wszystko wskazuje, że niestety nie – wygląda na to, że amerykańskie studia i rodzimi dystrybutorzy wszystko, co najlepsze rzucili na pierwszy miesiąc wakacji. Choć to właśnie w pierwszy weekend sierpnia, niejako wbrew tej tezie, swoją premierę będzie miał najdroższy film w historii kina wyprodukowany poza Hollywoodem. Wystarczy pobieżny rzut oka na sierpniowe premiery, by dojrzeć w nim przede wszystkim miesiąc komedii – i to niekoniecznie tych w najlepszym guście. Z ośmiu filmów reprezentujących ten gatunek, tylko jeden zasłużył, by znaleźć się w poniższym zestawieniu i na dodatek nie należy do tytułów, na które czekam w tym miesiącu najbardziej. Na które filmy warto więc zwrócić w sierpniu szczególną uwagę?
Valerian i miasto tysiąca planet, reż. Luc Besson, 4.08
200 milionów dolarów – tyle właśnie kosztowało wyprodukowanie tego filmu, choć ci, którzy mieli okazję już go widzieć twierdzą, że tak wielkie pieniądze można byłoby przeznaczyć na jakiś inny cel, gdyż ostateczny efekt niestety nie dorównuje oczekiwaniom. Francuski mistrz spektakularnego kina sięgnął po poczytne komiksy, które odznaczają się szczególnie bogatą warstwą wizualną i na tym samym aspekcie najwyraźniej skupił się Besson. Jego cel wydaje się oczywisty – wpisać się w światowy trend kręcenia filmów przede wszystkim oddziałujących na zmysły. Scenariusz jest kwestią drugorzędną. Jednak, czy komiksowa, nawiązująca do estetyki gier komputerowych, strona wizualna filmu zrekompensuje miałkość opowieści?
Frantz, reż. Francois Ozon, 4.08
Nie przypominam sobie takiej sytuacji, by w jednym miesiącu w polskich kinach debiutowały, niezależnie od siebie, dwa filmy tego samego reżysera. W sierpniu dojdzie właśnie do takiej nietypowej sytuacji. Obok „Frantza” pod koniec miesiąca na ekranach zagości „Podwójny kochanek” również podpisany przez Francoisa Ozona. „Frantz” był przebojem zeszłorocznego festiwalu w Wenecji, natomiast „Podwójny kochanek” zachwycił publiczność na tegorocznym Cannes. Oba zapowiadają się wyjątkowo ciekawie, z czego „Frantz” zbierał nawet lepsze opinie, choć musieliśmy na niego czekać znacznie dłużej, bo aż rok od premiery. Opowiada o nietypowej relacji zawiązującej się między młodą kobietą, a mężczyzną, który był bliskim przyjacielem zmarłego męża dziewczyny.
Mroczna wieża, reż. Nikolaj Arcel, 11.08
Jeden z bardziej oczekiwanych filmów sierpnia – przynajmniej przez tych, którzy lubią kino fantasy i są fanami prozy Stephena Kinga. „Mroczna wieża” jest adaptacją całej sagi książek pod tym samym tytułem, choć stanowi raczej wariację na temat niektórych motywów, pojawiających się w książkach. Choć zwiastuny nie zachwycają, fani z pewnością się wybiorą!
Gra cieni, reż. Kim Jee-woon, reż. 11.08
Stylowy film szpiegowski, nawiązujący do czasów okupacji Korei przez Japończyków. Opowiada wyjątkowo zawiłą historię niezwykle wyrafinowanej gry, jaka toczyła się między reprezentantami reżimu i przedstawicielami ruchu oporu. Film wciąga jak gęsta magma, nie daje złapać oddechu i nieustannie każe weryfikować sądy na temat obserwowanej rzeczywistości. Uczta dla tych, którzy lubią śledzić szpiegowskie rozgrywki.
Niedoparki, reż. Galina Miklinova, 11.08
Czeska animacja o stworkach żywiących się pojedynczymi skarpetkami. Czyż już ten krótki opis fabuły nie jest wyjątkowo zachęcający? Choć jakość warstwy wizualnej pozostawia nieco do życzenia, to animacja broni się opowiadaną historią i oryginalnymi bohaterami. Więcej o filmie pisałem w relacji z festiwalu Animator.
Bodyguard Zawodowiec, reż. Patrick Hughes, 18.08
Jedyna komedia w tym zestawieniu z całej serii pokazywanych w sierpniu w polskich kinach. Wydaje się, że nigdy by nie powstała, gdyby nie film, który nieźle namieszał w światowej kinematografii w zeszłym roku. Najprawdopodobniej „Równi goście” na nowo stworzyli modę na kino kumpelskie, nawiązujące do komediowych akcyjniaków popularnych pod koniec lat 80. Czy para aktorska Ryan Reynolds i Samuel L. Jackson dorówna Russellowi Crowe i Ryanowi Goslingowi? Nie wydaje mi się, ale dajmy im szansę!
Królewicz Olch, reż. Kuba Czekaj, 18.08
Ten tytuł znalazł się w tym zestawie nieco na wyrost. W zeszłym roku nadałem mu niechlubny tytuł najgorszego filmu Festiwalu w Gdyni, ale nie można mu odmówić jednego – jest niezwykle oryginalny, choć kompletnie nieudany. Kuba Czekaj to jeden z najlepiej zapowiadających się polskich reżyserów młodego pokolenia, co udowodnił debiutanckim „Baby Bump”. „Królewicz Olch” to już niestety dzieło chybione – do bólu pretensjonalne, bełkotliwe, narcystyczne i niezrozumiałe. Niemniej z pewnością czegoś takiego w kinie jeszcze nie widzieliście – więc idźcie i wyróbcie własne zdanie. Więcej o filmie pisałem z Festiwalu Filmowego w Gdyni.
Podwójny kochanek, reż. Francois Ozon, 25.08
Wspomniany drugi film Ozona, pokazywany w sierpniu w polskich kinach. Wywołał niemałe poruszenie wśród canneńskiej widowni i całą falę zachwytów całkowicie zaskoczonych widzów. „Podwójny kochanek” opowiada o szczególnej erotycznej relacji, która łączy dwójkę (a może trójkę?) bohaterów.
Dwie kobiety, reż. Martin Provost, 25.08
Francuski spec od portretów kobiet tym razem opowiedział o związku łączącym dwie z nich. „Dwie kobiety” to dramatyczna opowieść o tajemnicach ludzkiego życia, macierzyństwie, próbie pojednania i wybaczenia. Kino delikatne i refleksyjne – w sam raz na zbliżającą się pod koniec sierpnia jesień.
Sława, reż. Kristina Grozeva
Arthousowe kino europejskie, opowiadające o urzędniczych patologiach jednego z krajów wschodniej Europy. Grozeva opowiada o kolejarzu, który znajduje znaczną sumę pieniędzy, ale paradoksalnie to wydarzenie jest zaczynem wyjątkowo nieprzyjemnych dla bohatera zdarzeń.
Komentarze 2 komentarze
Tacy reżyserzy jak Czekaj mają ze mną na tyle dobrze, że nawet jak zrealizują coś takiego jak „Baby Bump”, co moim zdaniem nie było niczym innym jak oryginalną na siłę wydmuszką, to pokusa zobaczenia ich kolejnego filmu jest tak duża, że nawet nie słucham głosu rozsądku. Ponownie pewnie nic z tego nie zrozumiem, ale twórcy oryginalni zawsze do mnie przemawiali i przemawiać będę jakoś bardziej. Pozdrawiam 🙂
No oryginalności „Królewiczowi Olch” odmówić się nie da 😉 Mi się „Baby Bump” bardzo podobało, dlatego miałem duże oczekiwania, ale tym razem jego młodzieńcza fantazja zaprowadziła go na artystyczne manowce :/