10 polskich filmów, których nie możesz przegapić podczas 59. Krakowskiego Festiwalu Filmowego

Bad trip nie gorszy niż ten od Gaspara Noego, podróż na Marsa, w ciemne rejony ludzkiej psychiki i ku szaleństwu. Poruszające historie rodzinne i filmy analizujące naszą przeszłość. Styliści i dokumentaliści. To będzie wyjątkowo różnorodna i mocna edycja Krakowskiego Festiwalu Filmowego, pełna filmów, których zwyczajnie nie można przegapić, bo będzie się o nich dyskutowało jeszcze długi czas. Dla tych, którzy mogą obejrzeć tylko kilka filmów, przygotowałem zestawienie 10 zapowiadających się najciekawiej. Ta dziesiątka to również dość reprezentatywny przekrój stylów, tematyk i tendencji zauważalnych obecnie w rodzimych polskich filmach animowanych, dokumentalnych i krótkich fabułach.

Acid Rain, reż. Tomasz Popakul

Najpotężniejszy bad trip od czasu „Climaxu” Gaspara Noego. Infekuje mózgi toksycznymi obrazami, zakaża układ nerwowy, wtryskując halucynogenne, animowane substancje, które być może na zawsze zakrzywią nasze spojrzenie na rzeczywistość. Ten film jest jak drag, a seans to czyste ćpanie. Popakul zabiera nas w animowana podróż, która nie ma już za wiele wspólnego z filmowym seansem – jest raczej psychofizycznym doświadczeniem granicznym, dostarczającym estyczyczno-narracyjno-wizualnym przeżyć jakich w światowym kinie jeszcze nie było.  

Duszyczka, reż. Barbara Rupik

Prosto z Cannes do Krakowa. Na Lazurowym Wybrzeżu „Duszyczka” była pokazywana w konkursie Cinefondation. To oryginalna, malarska animacja, składająca się z faktury obrazu, smolistych maźnięć pędzlem i wielu nawiązań do klasyki malarstwa. A przy tym metafizyczna podróż duszy po zaświatach w poszukiwaniu obiecywanego wiecznego spokoju.

Harda, reż. Marcin Polar

Rachityczne światło lampy-czołówki, ciemność, rozbryzgi kropel, przyśpieszony oddech i ledwo dostrzegalny zarys ludzkiej sylwetki – z tak minimalistycznych elementów Marcin Polar stworzył przeszywający dokumentalny horror o ludzkich lękach i szalonym parciu do przodu wbrew wszystkiemu. A to wszystko sfilmowane w wąskim gardle nowoodkrytej jaskini w Tatrach, penetrowanej przez zapalonego grotołaza. Genialna dokumentalna robota.

Historia krótkiego trwania, reż. Michał Ciechomski

Opowieść o, miejmy nadzieję, schyłkowym etapie kapitalizmu przedstawiona z perspektywy typowej pary młodych ludzi. Mają pragnienia takie same jak wielu z nas i borykają się z podobnymi problemami jak my. Tylko profesja chłopaka okazuje się wyjątkowa – by spłacić zaciągnięty na wymarzone mieszkanie kredyt, po godzinach para się sprzątaniem ekstremalnych przypadków. Dzięki temu ma wejrzenie za kulisy kapitalizmu, gdzie zalewają nas tony śmieci i jeszcze większe hałdy frustracji wywołanej niezaspokojonymi ambicjami.

I znów będziemy szczęśliwi, reż. Krzysztof Wołżański

Wstrząsająca rodzinna historia w trzech aktach: przed śmiercią – podczas umierania – po śmierci. Biograficzny dokument o powolnym odchodzeniu ukochanej osoby, który nieoczekiwanie zamienia się w traktat o dwóch, skrajnie różnych, obliczach rodzinnej bliskości – tej pożądanej i znienawidzonej. Tu nawet sposób zbierania materiału filmowego dodaje sporo do tej wyjątkowo poruszającej rodzinnej sagi.

Kaprysia, reż. Betina Bożek

Mamy nowe objawienie na gruncie rodzimej animacji. Betina Bożek jest właścicielką najbardziej zwichrowanej wyobraźni we współczesnej polskiej animacji. Młoda animatorka swobodnie bawi się człekokształtnymi formami, które ulegają nieustannym metamorfozom, jakby uciekając od przedstawialności. Bożek ciągnie zarówno w stronę abstrakcji, surrealistów, jak i twórców politycznych. Jej zwariowany, nieuczesany świat filmowy nagle zamienia się w aktualny i celny komentarz do życia społecznego.

O zwierzętach i ludziach, reż. Łukasz Czajka

Dokumentalna wersja tego, co mogliśmy niedawno oglądać w filmie „Azyl” Niki Caro – dodajmy od razu, że znacznie lepsza. Zbudowana z archiwaliów i wspomnień naocznych świadków wydarzeń opowieść o heroicznej odwadze i wielkim dobru, które nieoczekiwanie skryło się w warszawskim zoo. To opowieść o małżeństwie Żabińskich, którzy podczas II wojny światowej uratowali setki osób – szczególnie z getta – ukrywając ich w swoim domu i przestrzeniach niegdyś przeznaczonych dla zwierząt.

Rykoszety, reż. Jakub Radej

Sprawnie opowiedziany film sięgający do niedawnej historii. Jest tu romans i konspiracja, kino kumpelskie i braterskie, ale również polityka. Bo „Rykoszety” zabierają także głos w kwestii czystości sumień ludzi żyjących w PRL-u i naszym prawie do ich rozliczania. A wszystko to na tle wydarzeń z 1982 roku z Lubina, gdzie podczas demonstracji z rąk milicji zginęło kilka osób.

Syndrom zimowników, reż. Piotr Jaworski

Film zaczyna się w warszawskiej placówce Polskiej Akademii Nauk, a kończy na Marsie. W tej podróży najwięcej jednak czasu spędzamy na Antarktyce, w polskiej stacji badawczej im. H. Arctowskiego. W 1979 roku odbywały się tam badania, które w przyszłości pomogom w załogowym locie na czerwoną planetę. Ich autorem był Jan Terelak, który niekiedy niekoniecznie moralnymi metodami badał polarników w warunkach stresowych. To absolutnie pasjonująca historia nie tylko dla fanów kosmonautyki, psychologii i pingwinów.

Ukąszenie, reż. Helena Oborska

Świetnie, że młodzi polscy twórcy zaczynają inspirować się niewiele starszymi reżyserami z naszego kraju. Tym bardziej, jeżeli za swój wzór biorą tak świetnych twórców jak Jagoda Szelc. „Ukąszenie” operuje podobnie dziwacznym, niepokojącym klimatem, wywołującym ciarki z niekoniecznie wyjaśnionego powodu. „Ukąszenie” ma w sobie coś z „Wieży. Jasny dzień”, ale również z „Hereditary” Ariego Astera, choć daleko mu do klasycznego horroru. To bardziej film psychologiczny, który zapędza się w ciemne i niepokojące rejony ludzkiej psychiki.