American Film Festival 2019 #1 – Dobro i wiara

Podczas mojego pierwszego dnia na American Film Festival trzy najciekawsze filmy złożyły się w dziwnie spójna opowieść o tajemnicy dobra i wiary. Wszystkie trzy, choć tak diametralnie różne, mówimy o kwestiach fundamentalnych, czy to odnajdując je w codzienności, głębokiej wierze czy teologicznym sporze o wizję współczesnego Kościoła.

Ukryte życie, reż. Terrence Malick

W końcu Malickowi się udało. „Ukryte życie” ma podobne ambicje, jak jego niedawne projekty – mówi o kwestiach ostatecznych i najważniejszych: banale zła, niepojętym dobru, tajemnicy wolności i człowieczeństwa, dotyka absolutu i przenika boską świętość. Ale tym razem Amerykanin oczyszcza przekaz, operuje surowym i jednocześnie pięknym obrazem, minimalizuje formę, nie manipuluje klasyczną narracją. Skupia się na bohaterach, których losy mówią wszystko, co dla Malicka ważne. Na drugim planie pozostawia jedynie naturę, która jest niezwykle ważnym bohaterem tej poruszającej opowieści. Czytaj dalej.

Cóż za piękny dzień, reż. Marielle Heller

Kiedy najmilszy człowiek kina spotyka najmilszego człowieka telewizji, musi stać się coś niesamowitego! „Cóż za piękny dzień” to film dość… dziwaczny. Szczególnie dla tych, którzy niekoniecznie wiedzą kim jest Frank Rogers, postać absolutnie kultowa dla Amerykanów. Film po trosze ma przybliżać sylwetkę tej telewizyjnej persony, a po trosze jest konwencjonalnym feel-good movie. Dodatkowo momentami zbliża się niebezpiecznie do nachalnego wyciskacza łez a’la produkcje Hallmarku. Ostatecznie wyszedł film pęknięty, hybrydyczny, nie do końca satysfakcjonujący, ale przy tym absolutnie urzekający, autentycznie chwytający za serce i rozgrzewający nasze dusze. Czytaj dalej.

Dwóch papieży, reż. Fernando Meirelles

„Dwóch papieży” to taki „Karol. Człowiek, który został papieżem” ze świetnymi żartami i autentycznym ciepłem, na dodatek nakręcony przez dobrego reżysera. Momentami niestety film przypomina również bardzo klasyczny, nieznośnie oczywisty film biograficzny, który na siłę musi pokazać bohatera z jak najlepszej strony, ale trzeba przyznać, że nie boi się również wspominać ciemnych kart z jej przeszłości. Poza tym jest w nim bardzo dużo humoru, który w zaskakujący sposób idzie w parze z rozważaniami teologicznymi i sporem o przyszłość Kościoła. Czytaj dalej.