„Blisko” to czuły i delikatny film o czułości i delikatności. Dhont, który dał się już poznać od tej samej strony debiutancką „Girl”, trzyma się blisko bohaterów, jest uważny i cierpliwy. Szczególnie dba o wiarygodność emocji, ani przez chwilę jednak nie popadając w uczuciowy szantaż.
Dhont chwyta swoim filmem ten wyjątkowy i wybitnie trudny moment przechodzenia z dzieciństwa w dorosłość, a dokładnie – chwilę utraty niewinności. Nie robi tego w utarty sposób, nie seksualizuje swoich bohaterów, nie opowiada poprzez ciało, skupia się na emocjach i zawirowaniu w psychice. Leo i Remi to przyjaciele od zawsze, są tak blisko siebie, że traktują się jak bracia – ich rodzice zresztą również. Tej tytułowej bliskości sobie nie szczędzą: śpią razem, przytulają się, kładą głowy na ramionach. Nie ma w tym niczego poza przywiązaniem i przyjaźnią.
Nigdy by o tym nie pomyśleli inaczej, gdyby nie rówieśnicy z nowej szkoły, którzy nie szczędzą im zawstydzających komentarzy. To moment deziluzji, rozpoznania, niemal biblijnego zjedzenia jabłka z drzewa dobra i zła. Wąż ukąsił, na zawsze pozostawiając skazę. Dhont jest blisko bohaterów – także całkiem dosłownie, bo kamerę ustawia jak inni, nieco starsi belgijscy mistrzowie, bracia Dardenne, bardzo blisko twarzy – ale jednocześnie nie zatraca z oczu otoczenia. Moment odkrycia to także jest bowiem chwila zdania sobie sprawy, że istniejemy wobec innych, jesteśmy oceniani, interpretowani, widziani.
Dhont skupia się na mocnych emocjach, trudnych doświadczeniach, dramatycznych chwilach – jest przy tym jednak, przez cały czas, niezwykle delikatny, ani przez moment nie narzucając nam silnych emocji, które mogłyby osunąć całość w banalny melodramatyzm. Zamiast tego dostajemy uczucia w stanie czystym, emocje poskręcane, formujące się i dopiero rozpoznawane, jak to u dzieci. Choć również i dorośli będą musieli zmierzyć się z nowymi doświadczeniami. Unika przy tym słów, skupia na twarzach i gestach. Szczególnie te drugie są ważne – uderzenie, przemoc, rany, przytulenia i odepchnięcia. Cały wachlarz bliskości i oddalenia określa filmowy alfabet, którym Dhont opowiada tę złożoną historię.
Komentarze (0)