Dziewczyna, reż. Lukas Dhont

Pewnie jeszcze kilka lat temu ten film wyglądałby zupełnie inaczej. Skupiałby się przede wszystkim na problemach ze społeczną akceptacją i rodzicach niemogących uwierzyć w uczucia, które targają ich synem. „Dziewczyna” to kino łapiące zmianę, która jednak wcale nie rozwiązuje wszystkich problemów.

Lara urodziła się z męskim ciałem. Dziś jest nastolatką, która czuje się dziewczyną, ale na drodze do całkowitej samoakceptacji wciąż stoi oporne, jakby robiące na złość, ciało. Choć twarz ma wyjątkowo delikatną i bardzo dziewczęcą, nie jest w stanie patrzeć na swoje kanciaste, pozbawione krągłości kształty, którymi cieszą się jej rówieśnice. Dhont znalazł klucz, by nie unikając niepotrzebnej dosłowności, opowiedzieć o psychosomatycznym dramacie przeżywanym przez osobę transseksualną. Lara jest bowiem baletnicą, która musi zmagać się z oporem materii, niezgrabnością i fizycznymi ograniczeniami na co dzień. Dlatego kamera Dhonta bardziej niż na zbyt wolno zmieniającym się podczas terapii hormonalnej ciele, skupia się na jej nie zawsze płynnych ruchach podczas mozolnych treningów, eksponuje pokiereszowane, zniszczone przez nowe układy stopy i uważnie egzaminuje opływową płaszczyznę obcisłych strojów, eksponujących zbyt wiele.

Najciekawsze jest to, że Dhona interesuje praktycznie tylko to, co dzieje się na styku ciała i świadomości jego bohaterki – tu szukając źródła przeżywanego dramatu. Tak istotne dla kina queer przestrzenie jak konserwatywna rodzina czy nietolerancyjne społeczeństwo nie stanowią tym razem problemu. Koleżanki i koledzy ze szkoły, choć zainteresowani „innością” Lary, robią wszystko, by jej niczym nie urazić – a przynajmniej tak im się wydaje. Podobnie jest z niezwykle oddanym i troskliwym ojcem, który robi wszystko, by jego córka jak najłatwiej przeszła okres pełnej transformacji w kobietę – a przynajmniej tak mu się wydaje. Bo z punktu widzenia Lary jest inaczej. Na swoim znienawidzonym ciele czuje każde wścibskie spojrzenie, a nadmierną troskę odbiera jak opresję. Ale nie ma czemu się dziwić, jej wszystkie zmysły, każda komórka ciała, są nadmiernie wyczulone.

Młody reżyser celowo tworzy kontrast pomiędzy tym, co widać, a tym, co czuje jego bohaterka. Jego aktor jest wyjątkowo dziewczęcy. Wszyscy wokół zapewniają Larę, że patrząc na nią, widzą dziewczynę. Ale dla niej liczy się tylko to, co ona widzi, gdy spogląda w lustro. A przede wszystkim to, co czuje. „Dziewczyna” to wyjątkowo stonowany i cichy film – pozbawiony krzyków, wielkich dramatów czy potoków łez. Wszystkie przeżywane przez Larę emocje, są skryte, bo boi się ich tak samo, jak nieakceptowanego ciała. Dzięki temu dzieło Dhonta ma znacznie większą siłę oddziaływania. Nie popada w egzaltację, a jedynie sugeruje i daje do myślenia, nie trywializując przy tym problemu. Nie przerzuca go również na innych, cały dramat kumuluje bowiem w świadomości bohaterki. Jeżeli jest w tej opowieści jakiś „czarny charakter”, to są nim niecierpliwość, stres, strach i wstyd, które targają dziewczyną.

Ale Dhont ma również znakomity słuch do tego, co społeczne. Nie idzie łatwą ścieżką drwin, obelg i wyśmiewania – tak często powracających w kolejnych filmach podejmujących podobne tematy. Te bowiem, być może, na szczęście należą już do przeszłości w otwartym belgijskim społeczeństwie. Niemniej niewypowiedziane, ale odczuwane uprzedzenia wciąż istnieją i dają o sobie znać w neutralnych, wydawałoby się, stwierdzeniach, językowych lapsusach czy obyczajowych przyzwyczajeniach. Dhont potrafił je wyłapać i niezwykle subtelnie – wcale nie piętnując – wskazać, by zwrócić naszą uwagę na całą gamę trudności, z jakimi musi mierzyć się Lara.

„Dziewczyna” to bardzo subtelny, delikatny film, w którym pod powierzchnią pięknej twarzy, uśmiechu, grzeczności pulsuje dramat. Dhontowi udało się o nim opowiedzieć bez niepotrzebnego psychologizowania, dosłowności i wchodzenia na utarte szlaki kina o osobach transpłciowych. Stworzył własny język opowiadania o tym, co niewypowiedziane, zdradzające się jedynie w drobnych gestach i wielkim napięciu wymalowanym na z trudem uśmiechającej się twarzy. W ten sposób niezwykle subtelnie, ale wymownie udało mu się opowiedzieć o tym, co dzieje się pomiędzy ciałem a duchem. A wartością dodaną tego filmu jest to, że przeżywane przez Larę problemy można zuniwersalizować. No bo jest to przecież również opowieść o tym, co przeżywa każdy nastolatek, toczący wyniszczający bój z własnym opornym ciałem.

Ocena: 7/10