Nieposłuszne, reż. Sebastian Lelio

Lelio opowiedział historię zadziwiająco podobną do tej, którą poznaliśmy w jego poprzednim filmie – „Fantastycznej kobiecie”. Ponownie mamy bohaterkę, zmuszoną do zmierzenia się ze śmiercią bliskiej osoby. Tym razem jest nią córka niezwykle poważanego rabina z Londynu. Ronit powraca do domu na pogrzeb ojca po długiej nieobecności. Na miejscu spotyka starych znajomych, a razem z nimi od razu wyczuwalny dystans. Ze sceny na scenę coraz lepiej poznajemy zarówno małą, zamkniętą, żydowską społeczność, jak i powody, dla których lata temu kobieta postanowiła nagle wyjechać.

Podobnie jak w „Fantastycznej kobiecie”, główna bohaterka musi wyjść naprzeciw niechęci i uprzedzeniom, tym razem skrywającym się pod chłodnym dystansem i niezbędną grzecznością. Ale nie ma wątpliwości, że Ronit nie jest mile widziana w zamkniętej społeczności, którą postanowiła opuścić dawno temu. Ale nie przez wszystkich. Na jej widok najbardziej cieszy się przyjaciółka z dawnych lat – Esti. Dopiero z czasem Lelio w pełni odkrywa, skąd u kobiety taki entuzjazm.

Nie jest tajemnicą, zdradza to już tytuł i plakat, że film koncentruje się wokół zakazanego uczucia, potępianego przez Synagogę. Nagły przyjazd Ronit spowodował ponowny wybuch dawnych namiętności, których tym razem kobiety nie chcą już tuszować. Lelio ponownie więc mówi o łamaniu społecznych zasad i rekonfiguracji zastanego porządku niezwykle konserwatywnej społeczności. Ale tym razem brakuje emocji, które taka obyczajowa bomba musiałaby wywołać. W konsekwencji kobiety zachowują się mało przekonująco. Choć są dojrzałymi osobami, bliżej im do nastolatek – nie potrafią podjąć wiążących decyzji, ani nawet jednoznacznie zadeklarować, czego chcą. Można byłoby zrzucić to na karb ich uczucia, mroczącego rozum. Ale to byłoby zbyt łatwe i niewystarczająco satysfakcjonujące wytłumaczenie.

W opowiadanej historii jest bowiem wielki ładunek emocjonalny i emancypacyjny, który ostatecznie wyparowuje. Być może z tego powodu, że historia dość szybko staje się oczywista, a kolejne decyzje nad wyraz czytelne. Ale największym problemem jest to, że obserwując miłosne szamotanie dwójki bohaterek, zupełnie nie czuć namiętności i pasji – zarówno po stronie kochających się kobiet, jak i nagle opuszczonego męża Esti. Mężczyzna potrafi odpuścić długoletni związek praktycznie bez walki. Dziwne, że Lelio postanowił osadzić swoją historię w tak znaczącym – wyjątkowo konserwatywnym – środowisku i nie wykorzystał jego dramaturgicznego potencjału. Wszystko bowiem w tej opowieści przychodzi zbyt łatwo.

Ocena: 5/10