Zdobywca nagrody za najlepszy film fabularny na zeszłorocznym Krakowskim Festiwalu Filmowym powrócił z wyjątkowo oryginalnym filmem historycznym, któremu znacznie bliżej do slapstickowej komedii, niż epickiej opowieści o zwycięstwach polskiego oręża.
„1410” opowiada o rycerzu i jego giermku, którzy przemierzają ojczyznę, by na polecenie Władysława Jagiełły stawić się na polach Grunwaldu i stanąć w szranki z Krzyżakami. Obaj zupełnie nie wpisują się w opiewany w podręcznikach do historii i popularnych powieściach obraz polskiego rycerstwa – odważnego, mężnego i nieprzeciętnie inteligentnego. Przypominają raczej chłopów odciągniętych od pługa, a raczej współczesnych mieszkańców polskiej prowincji, których ktoś przebrał za dumę oręża, niczym członków grupy rekonstrukcyjnej. Więcej czasu upływa im na złorzeczenie na zbyt ciepły, ciężki i niewygodny ubiór, niż analizę zbliżającej się potyczki. Ale tematy bogoojczyźniane również podejmują, nieświadomie wypunktowując sprzeczności tradycyjnie pojmowanego patriotyzmu, fundowanego na wierze w boskie wsparcie sprawy polskiej i jasne cele narodowych działań.
Kocur, podobnie jak w „Nic nowego pod słońcem”, zaangażował do swojego filmu naturszczyków – tym razem po to, by wskazać na gminne pochodzenie polskiego rycerstwa, a przy okazji zbliżyć je do faktycznego intelektualnego poziomu ówczesnej zbrojnej elity, która przecież nie mogła w żaden sposób dorównywać współczesnym standardom. Na wytworzonym w ten sposób ludyzmie oparł również efekt komiczny – nieprzeciętny humor filmu wynika bowiem z prawdopodobnie częściowo improwizowanych dialogów dwójki prostych, ale wyjątkowo sympatycznych i ujmujących bohaterów.
W ten sposób Kocur stworzył dowcipną, wyjątkowo oryginalną wersję rodzimego Don Kichota, który goni za Krzyżakami, niczym Hiszpan za gigantami zaklętymi w wiatraki. Młody reżyser koncentrując się na tworzeniu niezwykle zabawnych żartów, trafnie skomentował odwieczne polskie pragnienie konfrontacji, obrony niezależności i powierzenia się Bogu, czyli dominujące przez lata i wciąż odradzające się narodowe fantazmaty.
Komentarze (0)