Searching, reż. Aneesh Chaganty

Marshall McLuhan pisał, że medium jest przekazem. Gdyby ktoś miał wątpliwości, co kanadyjski medioznawcza miał na myśli, powinien obejrzeć „Searching”. Film Aneesha Chaganty’ego jest wyjątkowo oryginalnym kryminałem, który już wkrótce może okazac się wzorcem dla całej fali podobnych dzieł.

Zaczyna się od ujęcia zielonego pagórka – wszyscy doskonale go znamy, bo był ustawiony jako domyślna tapeta pulpitu kilku generacji Windowsa. Historia rodziny Kimów zaczyna się wraz z pojawieniem się w domu pierwszego komputera. O kolejnych latach wspólnego życia Davida, Pameli i ich córki Margot twórcy opowiadają za pomocą zapisywanych na dysku twardym zdjęć, odtwarzanych on-line filmów, prowadzonym przez nich rozmów na chacie, zapisków w e-kalendarzu czy dyskusji na Skypie. Od samego początku jedna z tez Chaganty’ego wydaje się jasna: nasze życie ściśle splątało się w ostatnim czasie z mobilnymi technologiami, które nie tylko zapisują niemal każdą naszą aktywność, ale również znacząco wpływają na to, kim jesteśmy i jak się zachowujemy.

Twórcy ani na moment nie opuszczają powierzchni ekranu, opowiadając całą historię tylko za sprawą komputerowych aplikacji. Ten artystyczny wybór nie jest tylko efektownym, pustym gestem – okazuje się bardzo dobrze umotywowany zarówno ze względu na przebieg fabuły, jak i ostateczną wymowę całości, komentująca wpływ technologicznego zapośredniczenia na jakość relacji międzyludzkich. Wybrany sposób opowiadania okazał się wyjątkowo plastycznym i dającym ogromne możliwości narracyjne. Chaganty mnoży okienka przeglądarek, korzysta z wielu mediów społecznościowych, sięga po kolejne komunikatory, zachowując przy tym jednak zdroworozsądkowy umiar. Doskonale orientuje się, w jakich aplikacjach może orientować się ojciec, które byłyby bardziej popularne wśród popularnych nastolatków, a jakie odpowiadałyby tym, którzy czują się samotnie.

W różne, czasem wyjątkowo mroczne, przestrzenie Internetu zapędzamy się razem z Davidem, ojcem Margot, która pewnego wieczoru nie wróciła do domu. Po kilku telefonach, ojciec orientuje się, że jego dziecko najprawdopodobniej zaginęło. Zawiadamia policję, która z miejsca rozpoczyna śledztwo. Ojciec jednak nie może siedzieć bezczynnie i zaczyna prowadzić swoje własne, alternatywne, właśnie za pomocą komputera, zostawionego przez córkę w domu. Włamuje się na jej maila, Facebooka i inne media społecznościowe, by dowiedzieć się, jak mało o niej wiedział.

„Searching” nie tylko opowiada trzymającą w napięciu, zaskakującą historię kryminalną, ale również stanowi aktualny komentarz do naszego życia – nie tylko tego w sieci. Bowiem to, co robimy z naszymi smartfonami, tabletami i laptopami jest ściśle powiązane z naszym życiem codziennym – nie da się przeprowadzić linii precyzyjnie oddzielającej online i offline. Jesteśmy podłączeni przez cały czas, nawet jak o tym nie wiemy i nie chcemy. Na szczęście Chaganty nie wchodzi w żadne umoralniające czy paranoiczne rejestry, wskazując przy tym na potencjalne zagrożenia, na które jest tylko jedna recepta: totalne rozłączenie. Nic z tych rzeczy. Raczej koncentruje się na sposobie, w jaki media zmieniają nasze zachowania, przyzwyczajenia i style życia. Roztropnie wskazuje, jakie możliwości daje nowa technologia, ale również jakie zagrożenia ze sobą niesie.

Co ciekawe, Amerykanin wielki nacisk położył na aspekt edukacyjny, podkreślając, jak ważne jest, by być świadomym, krytycznym i uwrażliwionym użytkownikiem. Bo komputerem należy się posługiwać dokładnie tak samo, jak z każdym innym medium, dajmy na to gazem płynącym w piekarniku. Jeśli wiesz, jak on działa, masz szansę, że nie ulegniesz poparzeniu.

Ale jednocześnie to również przejmująca historia o sile rodzicielstwa, odkrywająca zarówno jej jasne, jak i ciemne strony. W tej historii nic nie jest proste, co udowadniają liczne i niezwykle zaskakujące, bardzo dobrze przygotowane zwroty akcji. Miłość może być destruktywna, a bliskość i zrozumienie – ułudą.

Ocena: 7/10