W kina na dobre wróciły i, miejmy nadzieję, już z nami zostaną! A wraz z nimi w końcu doczekaliśmy się całej fali premier, które długi czas czekały w zamrażarce. Dzięki temu w czerwcu obejrzymy i oscarowe hity, i filmy zupełnie nowe, prosto z wielkich hollywoodzkich studiów. Na nudę narzekać nie będziemy!
Ciche miejsce 2, reż. John Krasinski, 4.06
Druga część przebojowego horroru o potworach z wyjątkowo wyczulonym słuchem. Film zbiera świetnie recenzje, zresztą jak pierwsza część, a przez Williama Friedkina zdołał już zostać okrzykniętym „klasyką horroru”.
Jeden gniewny człowiek, reż. Guy Ritchie, 4.06
Guy Ritchie na poważnie. Autor „Porachunków” w końcu wykorzystał swój niebywały warsztat mistrza kina akcji, by nakręcić film całkowicie na poważnie. Zaangażował do tego Jasona Stathama, czyli człowieka, który potrafi w filmową rozwałkę.
Śniegu już nigdy nie będzie, reż. Małgorzata Szumowska, 4.06
Nasz zeszłoroczny kandydat do Oscara, film biorący udział w konkursie głównym festiwalu w Wenecji. Opowiada o ukraińskim masażyście, który odwiedza nowobogackie domy, by leczyć tamtejszych mieszkańców. Kino prześmiewcze, ale również pełne ciepła.
La Gomera, reż. Corneliu Porumboiu, 4.06
Kino zrobione ze śmiertelną powagą, ale jednocześnie podszyte parodią. Zarówno hołd dla westernu, stereotypowe kino policyjne, jak i bardzo zabawna komedia. „La Gomera” przypomina wcześniejszy film Porumboi – „Skarb”, czyli nakręconą z kamienną twarzą komedię o nietypowych łowcach skarbu. Teraz wszystko jest pozornie jak najbardziej typowe – policjanci, gangsterzy, strzelaniny i intrygi, ale trudno nie odnieść wrażenia, że kryje się za nimi coś niezwyczajnego. Czytaj dalej.
Na rauszu, reż. Thomas Vinterberg, 11.06
Vinterberg za ten film zgarnął Oscara w kategorii film międzynarodowy. Historia opowiada o grupce przyjaciół, którzy postanawiają wziąć udział w eksperymencie – utrzymywać stały poziom alkoholu we krwi. Czy to może skończyć się dobrze? Przekonajcie się sami – choćby dla świetnej roli Madsa Mikkelsena.
Magnezja, reż. Maciej Bochniak, 11.06
Polski western? Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, ale to rzecz, faktycznie, nieczęsta w polskim kinie. Stąd należy zwrócić na nią szczególną uwagę, tym bardziej, że zapowiada się brawurowo. Do seansu dodatkowo zachęcają zdobyte na Festiwalu w Gdyni nagrody.
Minari, reż. Lee Isaac Chung, 18.06
Film nagrodzony Oscarem za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą dla Youn Yuh-Jung, która faktycznie jest najlepszym elementem tego filmu. Wnosi energię i ironię do tego jakże urokliwego filmu, opowiadającego o sile rodziny i wzajemnego zaufania.
Sweat, reż. Magnus von Horn, 18.06
Sylwia Zając jest influencerką i gwiazdą fitness – taką filmową Ewą Chodakowską. Młoda, piękna, wysportowana – na licznych plakatach i zdjęciach w branżowych czasopismach zawsze wygląda jak milion dolarów. Nie gorzej wypada w instagramowych postach, którymi dokumentuje każdą swoją aktywność – treningi, posiłki, spotkania z fanami. Czytaj dalej.
Luca, reż. Enrico Casarosa, 18.06
Czy można nie zwrócić uwagi na animację od Pixara? Tożto każdy ich kolejny film jest pozycją obowiązkową! Nie inaczej jest z „Lucą”, tym bardziej, że zapowiada się na coś innego, niż „klasyczny Pixar”. To opowieść rozgrywająca się we Włoszech, wśród morskich stworzeń, przemieniających się w ludzi.
Ostatni komers, reż. Dawid Nickel, 18.06
W polskim kinie pojawia się niewiele filmów o młodych ludziach – ich życiu, pragnieniach, oczekiwaniach i spojrzeniu na otaczający ich świat. A jeszcze mniej jest filmów o młodych ludziach, pod którymi młodzi ludzie by się podpisali. „Ostatni komers” tę lukę zapełnia – to film opowiadający o młodych ludziach ich językiem, wiarygodnie, a przy tym z czułością. Czytaj dalej.
Komentarze (1)
O tak fala premier to bardzo dobre określenie. Widzowie mają w czym wybierać. Czekam na recenzję Sweat i Śniegu już nigdy nie będzie.