Nowe Horyzonty – „La Gomera”, reż. Corneliu Porumboiu

Kino zrobione ze śmiertelną powagą, ale jednocześnie podszyte parodią. Zarówno hołd dla westernu, stereotypowe kino policyjne, jak i bardzo zabawna komedia. „La Gomera” przypomina wcześniejszy film Porumboi – „Skarb”, czyli nakręconą z kamienną twarzą komedię o nietypowych łowcach skarbu. Teraz wszystko jest pozornie jak najbardziej typowe – policjanci, gangsterzy, strzelaniny i intrygi, ale trudno nie odnieść wrażenia, że kryje się za nimi coś niezwyczajnego.

Bohaterem jest typowym policjantem – czyli przekupnym i na usługach świata przestępczego. Poznajemy go, gdy jedzie na tytułową La Gomerę, czyli jedną z Wysp Kanaryjskich. Ma się tam nauczyć gwizdać w specjalnym języku. Jego znajomość jest niezbędna, by odbić z rąk policji pewnego gangstera. Podczas akcji odbicia nie będą mogli korzystać z telefonów, bo wszystko jest na podsłuchu. Gdy policjant dociera na miejsce i spotyka się z ekipą mafiosów, następuje pierwszy zwrot akcji – kolejnych będzie co niemiara!

Właśnie one, jak na kino policyjne z prawdziwego zdarzenia przystało, są głównym źródłem przyjemności podczas seansu. Ale nie jedynym, bo ekscentryzm wykorzystywanego w fabule sposobu komunikacji wskazuje na to, że Porumboiu nie miał zamiaru kręcić klasycznego akcyjniaka. Jest w nim bowiem za wiele humoru, by odmalowany świat brać na poważnie. Poza tym, co chwilę mamy kolejne odwołania do kina i klasycznych filmów z „Poszukiwaczami” Johna Forda na czele.

Ale światu przedstawionemu daleko do klasycznego westernu – brakuje mu bowiem czytelnego podziału na dobrych i złych. Wszystko topi się w moralnej szarości, czego doskonałym przykładem jest główny bohater – przekupny policjant, któremu kibicujemy z całego serca. Ale na tle tego ubabranego w łapówkach i prywacie świecie jego postawa i tak wydaje nam się najszlachetniejsza.

Porumboiu nie ukrywa, że to wszystko jest tylko rozrywką, ale, zaznaczmy, rozrywką na najwyższym poziomie. Ale z drugiej strony, poziom autoironii, samoświadomości, ilości erudycyjnych mrugnięć okiem, zaskakujący humor i oszałamiająca ilość zwrotów akcji wskazują na wyjątkową ambicję tego przedsięwzięcia, daleko wykraczającą poza kino rozrywkowe. Można byłoby napisać, że Porumboiu dekonstruuje kino gatunkowe, gdyby nie to, że to określenie zupełnie nie pasuje do bezpretensjonalnego stylu jego kina. A przy tym, nie można nie zauważyć, że w tej podawanej z kamienną twarzą zgrywie jest również wiele z krytyki społecznej – nie bez powodu świat rumuńskiej policji został odmalowany w szczególnie ciemnych barwach.

Ocena: 7/10