To jeden z tych filmów, które trzymają w napięciu od samego początku aż do końca. W tym przypadku jest to imponujące tym bardziej, że reżyser ograniczył narracyjny asortyment do jednego pokoju, jednego bohatera i rozmów telefonicznych. Moller nie jest nowatorem, podobne filmu już powstawały na czele z „Locke”, ale potrafił z powodzeniem zaadaptować tę minimalistyczną formę do odświeżenia formuły kina policyjnego.
Bohaterem jest karnie odsunięty od pracy w terenie policjant. Czasowo zajął się odbieraniem telefonów alarmowych. To mniej emocjonująca praca, niż mogłoby się wydawać. Składają się na nią głównie rozmowy z narkomanami i pomaganie w błahostkach. Jednak jeden z telefonów elektryzuje bohatera. Dzwoni bowiem kobieta, która twierdzi, że została porwana. Asger od razu bierze sprawy w swoje ręce, angażując się ponad miarę i daleko wykraczając poza zakres swoich obowiązków. Jego nienaturalne zachowanie ma jednak swoje uzasadnienie – w ten sposób chce w jakiś sposób zrekompensować własne winy. Jutro bowiem ma się stawić na rozprawie, podczas której będzie odpowiadał za śmiertelne postrzelenie nastolatka.
Moller potrafił skonstruować dialogi prowadzone przez telefon w taki sposób, by brzmiały niezwykle wiarygodnie i naturalnie, a jednocześnie z każdym kolejnym słowem coraz mocniej naciągały nasze nerwy. Skutecznie konstruuje narrację nie tylko za pomocą rozmów, ale również poprzez unieruchomienie bohatera, jego psychologiczne słabości i szerokie możliwości technologii. Nie tylko dialogi mają tu swoją wagę, ale również przeraźliwa cisza czy nagrany sygnał poczty głosowej. Ale po skończonym seansie, już retrospektywnie, można sobie uświadomić, że wszystko co słyszeliśmy miało tylko jeden cel: przygotować grunt pod zaskakujący zwrot akcji, który kompletnie zmienia reguły gry i przewartościowuje śledzone wydarzenia.
Nie ma w tym niczego złego, ale ostatecznie ma się wrażenie zredukowania opowiadanej historii do odpowiednio rozpisanej krzywej dramaturgii. Moller co prawda stara się dodać bohaterowi psychologicznej głębi, ale ta ma jedynie stać się kolejnym elementem w grze o stawkę zaskoczenia widza. Szkoda, że przez to nieco na dalszy plan zeszła refleksja na temat winy i kary, a w zamian wybiły się walory typowo rozrywkowe.
Komentarze (0)