Krakowski Festiwal Filmowy – „Syndrom Hamleta”: Pytania bez odpowiedzi

„Być albo nie być” – zastanawia się grupa Ukraińców na deskach teatru, przygotowując się do eksperymentalnego spektaklu. W ich ustach te hamletowskie słowa brzmią jeszcze bardziej dramatycznie niż kiedykolwiek. Para wybitnych dokumentalistów – Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski – pojechała w 2020 roku do Ukrainy, by przyjrzeć się, jak tamtejsi młodzi ludzie radzą sobie z traumą Majdanu i wojny w Doniecku. Nakręcili niezwykle mocny film, pełen porażających wyznań i nieprawdopodobnych wspomnień. Pewnie nie podejrzewali, że w momencie jego premiery padające w nim słowa będą wybrzmiewać jeszcze mocniej.

„Syndrom Hamleta” jest rejestracją prób do spektaklu. Ale to nie on jest ważny. Ważni są zaangażowani aktorzy – niektórzy z nich to profesjonaliści, inni weszli na deski teatru pierwszy raz, by opowiedzieć swoją historię. Bez względu na to, kim są na co dzień, dla każdego z nich próby stają się trudną drogą przez traumę, stanowią próbę jej przepracowania. Są raczej terapią niż sztuką.

Fundamentalne pytanie o to, „czy być” w ustach każdego z aktorów brzmi inaczej. Każdy z nich zadawał je sobie w kluczowych momentach swojego życia, do których teraz wraca. Slawik, mężczyzna wzięty do niewoli przez separatystów, rozważał je, gdy przykładał sobie lufę karabinu do głowy chwilę przed pojmaniem. Ale także wtedy, gdy wróg kazał mu zamordować przyjaciela. Dla Katii to była kwestia dołączenia do armii na froncie albo nie. Roman, z zawodu aktor, został wysłany w bój jako sanitariusz. Hamletowskie pytania zadawał sobie za każdym razem, gdy na jego stół trafiał kolejny trup. Rodion z kolei stawiał sobie od dziecka pytanie o własną tożsamość. Także dziś, gdy wspomina swoje doświadczenia bycia osobą LGBT w Doniecku. Dla Oksany to natomiast pytanie o narodową tożsamość – identyfikuje się przede wszystkim jako kobieta, na dodatek tłamszona przez ukraiński nacjonalizm.

Ten cały zestaw tak różnorodnych pytań dokumentaliści mieszczą w jednym „być albo nie być”, które staje się fundamentalne także dla Rozy, reżyserki spektaklu, która jest bardziej terapeutką niż artystką. Niczego nie narzuca, żadnego tematu nie drąży, nie wypytuje – daje raczej przestrzeń i narzędzia, by pewne historie się rodziły, wracały, a przez to uchodziły i być może dawały ulgę.

Podobnie terapeutyczną funkcję wydaje się spełniać obecność dokumentalistów. To właśnie na ich prośbę pokiereszowani bohaterowie odbywają ważne rozmowy z bliskimi – być może dopiero pod czujnym okiem kamery ojciec może opowiedzieć synowi o tym, co czuł, gdy ten był na froncie. Może właśnie w ten sposób matka i córka mogą się w pełni otworzyć. Podobnie jak syn-gej może do końca opowiedzieć konserwatywnej matce o swoich doświadczeniach i traumie domu rodzinnego.

Można odnieść wrażenie, że dokument jak w soczewce skupił najważniejsze problemy Ukrainy, zmieścił je wszystkie na deskach teatralnej sceny. Pokazał jak wielkim węzłem gordyjskim jest ten kraj, jakie problemy się w nim kotłują, ile ran jest rozdrapanych, jak trudno je zabliźnić, ile nieszczęść przynosi. Trudno nawet pojąć, jak dramatyczne post scriptum dopisało Ukraińcom życie. Jak tragicznie brzmią dziś słowa zrozpaczonego ojca, który łamiącym się głosem mówił, że nigdy nie chciałby jeszcze raz przeżywać tego, co wtedy, gdy jego syn poszedł na wojnę.

Ale „Syndrom Hamleta” przynosi również nadzieję. Ta mała Ukraina, tak rozbita, pokiereszowana, pełna wewnętrznych napięć, mogła na tej samej scenie być, poznawać się i razem coś tworzyć – czasem w spięciu, konflikcie i nieporozumieniu, ale jednak tworzyć. Być może najważniejszą sceną nie jest żadna z tych ukazujących dramat i ból, a ta, w której Slawik – żołnierz i narodowiec – mówi ze łzami w oczach i z pełnym przekonaniem, że jeśli miałby komuś oddać swoje dziecko, to dałby je Rodionowi, który przełamał w nim stereotyp osoby LGBT.

Rzadko udaje się nakręcić film pełen dramatu i napięcia, ale ani przez moment nie popadający w patos czy emocjonalny terror. Film bardzo prosty w zamierzeniu, a jednocześnie niesamowicie skomplikowany w uczuciowym i intelektualnym klinczu. To obraz, który zadaje mnóstwo pytań, a żadna z odpowiedzi nie wydaje się być właściwa.

Ocena: 7/10

Redakcja językowa: Anna Holeksa.