Szorty – 'Luca’: Tamte sny, tamte wody

’Luca’ to 'Tamte dni, tamte noce’ w wersji familijnej – bo niby wszystko jest przyzwoite i bezpieczne, ale nie trzeba być nie wiadomo jakim bystrzakiem, by dostrzec, o co w tej historii chodzi tak naprawdę.

Ale zaczyna się od zmyłki. Po pierwszych 15 minutach trochę ziewałem, bo w historii sympatycznego potwora wodnego marzącego o wyjściu na ląd widziałem niezbyt subtelną powtórkę z 'Małej syrenki’. Jednak chwilę później film – całkiem dosłownie – pokazał swoją prawdziwą tożsamość. I okazało się, że to opowieść o potrzebie bycia sobą – bo tylko wtedy można zaznać prawdziwej wolności (symbolizowanej przejażdżką na wymarzonej Vespie – czy można to zrobić lepiej?).

Potwór morski po wyjściu na ląd zamienia się w chłopca. Przed kontaktem z ludźmi tytułowego Lukę ostrzec chce jego rodzina, więc zamyka go w bezpiecznych morskich głębinach. Ale to nigdy nie jest dobre rozwiązanie, więc chłopak wyskakuje z (szafy?) wody i poznaje kolegę, który jest taki sam jak on – też ma tajemnicę, z która nie chce podzielić się ze światem. Świetnie się dogadują i przeżywają różne przygody – nic z tego, żadnych dwuznaczności! Ale i tak wszystko jest jasne – klimat upalnego, włoskiego lata daje się we znaki nawet w kinie familijnym.

Wątków coming-outowych jest tu co niemiara. Ale 'Luki’ wcale nie trzeba czytać w tym kluczu. Bo równie dobrze sprawdza się jako uniwersalna opowieść o innym, który musi ukrywać się nietolerancyjnym społeczeństwie. Podłóżcie tu Żydów czy uchodźców i też wszystko będzie pasowało.

Najlepsze jest jednak to, że w 'Luce’ nie ma niczego z dydaktyzmu – wręcz przeciwnie, całość jest bardzo lekka jak na wakacyjny, letni hit dla całej rodziny przystało. Są sympatyczne postacie, chwytliwe powiedzonka (’Santa Mozzarella!’) i dużo młodzieńczej energii.

To być może nie jest najbardziej przełomowy film Pixara, ale ze względu na klimat Włoch w pewien sposób odznacza się na tle większości amerykanocentrycznych filmów tego studia. Świetnie, że dopuszcza się na wielkie ekrany historie spoza centrum i w taki, nienachalny sposób opowiada o tym, co dotyczy nas wszystkich – o potrzebie bycia sobą.

Ocena: 7/10