Relacja – Nowe Horyzonty: Tani glamour i paranoidalne sny

Tym razem dwa filmy – jeden to surrealistyczny trip po dziwacznych snach, a drugi to jedyna w swoim rodzaju filmowa adaptacja… tweeta!

Rezydencja pod truskawką, reż. Kentucker Audley, Albert Birney

Surrealistyczne sny, rogate demony, gadające pająki i kosmiczne podróże. „Rezydencja pod truskawką” wydaje się mieć wszystko, by zachwycić miłośników filmowego surrealizmu. Trudno nie poczuć w filmie wielkiego serducha twórców, którzy zawarli w nim swoją wielką miłość do oniryzmu, absurdu, ale także niezwykłych historii miłosnych. Ale tej całej filmowej paranoi, w jaką popada pewien audytor snów, nieco brakuje szaleństwa i – mimo wszystko – oryginalności. Mało w filmie rzeczy, których już gdzieś byśmy nie widzieli, czy to w „Nagim lunchu” Cronenberga, w „Jak we śnie” Gondry’ego, czy u Svankmajera. Mimo to, film o federalnym urzędniku, kontrolującym cudze marzenia senne, potrafi rozczulić – szczególnie przywiązaniem do starych kinematograficznych technologii. Filmowy obraz eksponuje ziarno taśmy filmowej, audytor przegląda stare nagrania wideo, a twórcy chętnie sięgają po estetykę glitchu. Ta miłość do archeologii mediów potrafi wzruszyć bardziej niż melodramatyczna warstwa fabuły.

Ocena: 6/10

Zola, reż. Janicza Bravo

Wszystko zaczęło się od pewnego wpisu na Twitterze, w którym użytkowniczka o pseudonimie Zola opisała pewne zdarzenie, które ją spotkało. Jest w niej miejsce dla erotycznych tancerek, płatnego seksu, podejrzanych alfonsów, domorosłych gangsterów i niezrównoważonych kochanków – a wiec dla rzeczy, które świetnie sprawdzają się w kinie. I kino o historię Zoli się upomniało, tworząc bodaj pierwszą filmową adaptację tweeta. Czytaj dalej.