Recenzja – Święto ognia

Depresja, trauma, choroby, mozolne mierzenie się z przeciwnościami losu. Czy da się o tym opowiedzieć pogodnie, rozgrzewając serce, niemalże z uśmiechem? Jak najbardziej – zresztą już nie pierwszy raz udało się to Kindze Dębskiej, wystarczy przypomnieć choćby jej „Moje córki krowy”. Właśnie dlatego była to idealna reżyserka do przeniesienia na ekran prozę Jakuba Małeckiego.

Prozę słodko-gorzką, pełną podskórnego cierpienia, które znosi się cierpliwie i z godnością. Opowieść skupia się przede wszystkim na dwóch siostrach – Anastazji i Łucji. Obie walczą z bólem i ograniczeniami swojego ciała, choć każda na własny sposób. Łucja jest baletnicą, która jest w przełomowym momencie swojej kariery, Anastazja natomiast urodziła się z porażeniem mózgowym, przez co została uwięziona w nieskorym do współpracy ciele. Ale to właśnie ona jest narratorką, która oprowadza widzów po świecie jej rodziny.

Największe wrażenie na ekranie robi jednak odtwórca roli ojca – Tomasz Sapryk. Być może dlatego, że jego postać jest najbardziej złożona i dźwiga na swoich barkach traumy całej rodziny. Nie zapomina jednak przy tym o humorze, dobrym słowie i zwykłym ludzkim cieple. I takie jest całe „Święto ognia”, które emanuje energią Sapryka – człowieka, który mógłby się poddać już wiele razy, ale stara się wciąż cieszyć życiem.

To kino pomyślane pod dużą widownię, która szuka w kinie wzruszenia, ciepła i pocieszenia. I z pewnością wielu widzów to właśnie w dziele Dębskiej odnajdzie. Co nie znaczy, że to film w pełni spełniony. Bo choć pełen dobrych ról (Sapryk, Preis, Pytlak, Drabik) i ciekawej koncepcji wizualnej (wszechobecne słońce), to niejednokrotnie razi niejasnościami scenariuszowymi – skrupulatnie przygotowywana kulminacja (wyjawienie rodzinnej tajemnicy) zupełnie nie robi wrażenia, wręcz nie do końca jest zrozumiała. Podobnie zresztą jak poczynania Łucji, które ściągają na nią niemałe problemy. Ale gdy trochę przymknąć oko, to te wszystkie problemy nie przeszkadzają aż tak bardzo.

Ocena: 6/10  

Artykuł powstał w ramach współpracy z koproducentem „Święta ognia” – Narodowym Centrum Kultury Filmowej i EC1 Łódź – Miasto Kultury.