Premiera tygodnia – „Ostatni w Aleppo”: Oblężeni

Dokument Firasa Fayyada i Steena Johannessena „Ostatni w Aleppo” jest jednym z najważniejszych filmów ostatnich lat – nie tylko ze względów na odwagę realizatorów, którzy bez wahania towarzyszyli swoim bohaterom w najbardziej nawet ryzykownych akcjach, ale przede wszystkim z powodu wagi materiału, jaki udało się im uchwycić. Ich film umożliwia zrozumienie jednych z najbardziej przekłamywanych, upolitycznionych, a przy tym węzłowych problemów współczesnego świata.

„Uchodźcy” – to słowo jest obecnie na ustach wszystkich polityków i dziennikarzy na świecie. Niestety bardzo często jest automatycznie zestawiane ze słowem „terrorysta”. Fayyad i Johannessen nie mają ambicji, by wchodzi w polityczne spory i przekonywać do jakichkolwiek – prawicowych czy lewicowych – dyskursów i racji. W zamian wzięli sprzęt nagrywający i udali się do kluczowego dla współczesnych konfliktów miejsca: Aleppo. Czyli oblężonego miasta, nieustannie bombardowanego przez wojska Baszszara al-Asada i wspierające go bombowce rosyjskie. Koncentrują się przede wszystkim na dwóch mężczyznach, działających w ramach organizacji Białych Hełmów, czyli lokalnych wolontariuszy, którzy ratują ludzi bombardowanych podczas nalotów.

Realizatorzy podglądają bohaterów zarówno w ich wolnych chwilach, mogąc dzięki temu zapoznać się z ich codziennością, niepokojami i planami na przyszłość, ale również towarzyszą im podczas niezwykle ryzykownych akcji. Najczęściej polega ona na wydobywaniu spod gruzów cywilnych ofiar, a nawet porozrzucanych skrawków ciał zabitych. Tylko czasami pojawiają się chwile radości, gdy uda im się znaleźć kogoś żywego. Khalid i Mahmoud są ciekawi dla dokumentalistów ze względu na ich odwagę i bezinteresowność. Poświęcają swój czas i ryzykują własne życie, by pomóc bezlitośnie mordowanemu miastu, z którego nie mają zamiaru uciekać. Jak się ostatecznie okaże, ich decyzja, by być „ostatnimi w Aleppo”, skończy się dla nich tragicznie.

Dokument nie jest jednak żadną laurką wystawioną Khalidowi i Mahmoudowi. Obaj na pewno nie byliby zadowoleni z filmu, który miały jedynie wychwalać ich szlachetną postawę – dla reżyserów są raczej wehikułami, za pomocą których mogą pokazać ekstremalnie trudną codzienność oblężonego miasta. „Ostatni w Aleppo” jest dokumentem empatycznym – pozwala widzom przenieść się do filmowanego miejsca i doświadczyć emocji, napięć i zagrożeń, odczuwanych przez tubylców. Fayyad i Johannessen zdradzają swoją obecność jedynie poprzez sposób prowadzenia kamery, determinowany obserwowanymi wydarzeniami. Musi szybko przemieszczać się za biegnącymi na ratunek bohaterami, bywa nawet odrzucana przez blisko wybuchające bomby. Przemienia się w symbol obecności realizatorów, którzy stają się jednymi z Białych Hełmów – nie pomagają być może w odkopywaniu ciał, ale wspierają ich działalność wizerunkowo, dokumentując ich odwagę, strach i bezinteresowność.

Poza swoimi wartościami typowo realizatorskimi – odwagę podchodzenia niezwykle blisko, w celu dokumentacji ryzykownych akcji bohaterów – „Ostatni w Aleppo” jest przede wszystkim głosem z wnętrza współczesnego konfliktu politycznego, który mówi znacznie więcej niż tysiące słów polityków. Przede wszystkim przedstawia autentyczną sytuację miasta, które zostało skazane przez cały świat na zagładę wraz z setkami tysięcy mieszkańców. O konflikcie syryjskim wspomina się obecnie sporadycznie, najczęściej w kontekście napływających fal anonimowych uchodźców, „zalewających” Europę. Komentatorzy polityczni nie widzą w Syryjczykach ludzi, lecz liczby i ofiary niezwykle złożonej globalnej rozgrywki. Zapomina się jednak o cywilach, którzy cierpią z głodu, braku leków i z powodu nieustannych bombardowań, które za każdym razem pochłaniają setki niewinnych ofiar. Najczęstszymi obrazkami powracającymi w dokumencie są wpatrzone w niebo twarze mieszkańców miasta, wypatrujące kolejnych samolotów, przynoszących śmierć. Ich codzienność to nieustanne wypatrywanie i nasłuchiwanie. Pytaniem, które sobie zadają, nie jest, czy uda im się przeżyć, lecz kiedy przyjdzie im umrzeć.

Kolejną wartością dokumentu jest możliwość wejrzenia w stan ducha bohaterów, przytłoczonych sytuacją, w której się znaleźli. Najbardziej tragiczną postacią jest Khalid, deklarujący, że nigdy nie opuści swojego ukochanego miasta. Ta pewność z czasem słabnie, bo sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna i niebezpieczna, a jest ojcem dwójki małych dzieci, którym grozi taki sam los, jaki dotknął osoby wydobywane przez niego spod ruin. Przyjmując perspektywę oblężonego Syryjczyka, znajdującego się między poczuciem odpowiedzialności za swój kraj i miasto, a poczuciem odpowiedzialności za własne dzieci, widzowie znacznie lepiej są w stanie zrozumieć dramat skazanego na śmierć narodu. Nie da się przejść obojętnie wobec oglądanych wydarzeń: bombardowań, ostrzałów, widoku rozszarpanych ciał, niemowlaków wydobywanych spod zburzonych domów. Dzięki odwadze realizatorów, podchodzącym niezwykle blisko do swoich bohaterów, codziennie wystawiających się na ekstremalne zagrożenie, abstrakcyjni Syryjczycy i anonimowi uchodźcy otrzymali twarze, imiona i uczucia, z którymi można współodczuwać i których trudno nie zrozumieć.

„Ostatni w Aleppo” nie jest zwykłym filmem – to apel, manifest, głośny głos zabrany w kwestii uchodźców i Syryjczyków, którzy heroicznie postanowili nie opuszczać swoich bombardowanych domów. Każdy interesujący się współczesnym światem i osoba, której nie jest obojętny los uciskanych, koniecznie musi wybrać się do kina na ten dokument. Nie tylko dlatego, że dzięki temu lepiej zrozumie, co dzieje się obecnie w Syrii i skąd bierze się tak wielka fala uchodźców w Europie, ale również z tego względu, że w ten sposób może wspomóc tamtejszą ludność. Złotówka z każdego zakupionego biletu na ten film zostaje bowiem przekazana na pomoc najbardziej potrzebującym w Aleppo.