Nowe Horyzonty – „Byłam w domu, ale”, reż. Angela Schanalec

Niektóre filmy starają się maskować fakt, że nie mają za wiele do powiedzenia. Robią to na wiele sposobów. Niektóre w zamian oferują widowiskowość, a inne wręcz przeciwnie – formalne wysublimowanie, objawiające się w artystowskim minimalizmie czy wyszukanej narracji. „Byłam w domu, ale” jest z tej drugiej grupy. Rozbija opowiadaną historie na pojedyncze sceny, które trudno scalić w jakąś całość. Wychodzi z tego raczej mozaika – połamana, rozdrobniona i, co najważniejsze, nieszczególnie intrygująca.

Niemka opowiada o kobiecie w średnim wieku. Niewiele o niej wiemy – ma dwójkę dzieci, których ojciec od dwóch lat nie żyje, próbuje kupić rowem, ma młodszego partnera. Starszy syn właśnie wrócił do domu po ucieczce. Dlaczego się zdecydował opuścić rodzinę? Trudno powiedzieć, ale jego matka nie jest ostoją spokoju i sympatyczności. Widzimy ją zazwyczaj awanturującą się – krzyczącą na dzieci, kłócącą się z mężczyzną, od którego kupiła rower i z nauczycielami swojego syna. Ogólnie jej rozbity portret scala się w sylwetkę kobiety z problemami – samotnej, obciążonej rodzicielstwem i zwykłą, trudną codziennością.

Ale zwykły minimalistyczny realizm jest dla Schanalec niewystarczający. Niemka stawia na tajemniczość, niedomówienia, igranie perspektywą, wplata w narrację scenki ze szkolnego przedstawienia, szczątkowo opowiedzianą historię mężczyzny, który zostaje odtrącony przez ukochaną kobietę. Niestety ta enigma nie ma siły fascynowania, wciągania w opowieść, zachęcania do rozwikłania tajemnicy. Nic z tych rzeczy, sposób opowiadania wytwarza dystans. A może to nie narracja tylko bohaterowie – nieciekawi, wkurzający, nijacy, antypatyczni.

Nie wiem, o czym Schanalec chciała mi opowiedzieć. Może jej celem było wywołanie we mnie tej samej irytacji, którą odczuwa bohaterka? Być może. Ale zupełnie nie mam ochoty odczuwać tego uczucia. Nie chce mieć niczego wspólnego z tą kobietą – nie rozumiem jej, a tym samym jej kłopotów, zahamowań, a nawet radości. „Byłam w domu, ale” to film zwyczajnie antypatyczny i to bez żadnych ale…

Ocena: 3/10