Drugi dzień Nowych Horyzontów minął pod znakiem zwierząt i dzieci, choć tematy poruszano ani nie animalistycznie, ani dziecięce. W „Niedźwiedzie nie istnieją” Panahi podjął ważkie tematy polityczne, natomiast „Cicha dziewczyna” to irlandzka wersja „Niemiłości”.
Niedźwiedzie nie istnieją, reż. Jafar Panahi
Jahar Panahi kontynuuje kręcenie swoich „nie-filmów”. Jego najnowszy łączy realizm z konwencją gatunkową, autotematyzm z intrygą, pseudodokumentalizm z czystą fikcją. Irańczyk łączy rejestry, warstwy narracji i formy opowiadania, przepajając snutą w ten sposób wielopoziomową opowieść politycznym.
Dziewczyna dostaje od swojego męża fałszywy paszport, dzięki czemu w końcu będzie mogła udać się do upragnionej Europy. Jest jeden problem – nie ma paszportu dla niego, co całkowicie ostudza zapał kobiety. Gdy zdruzgotany mężczyzna powoli opuszcza kadr, słyszymy: „cięcie!”. To był tylko film. Ale czy na pewno? No właśnie, to co fikcyjne okazuje się idealnym odwzorowaniem prawdy, to co autentyczne zamienia się w konwencję. Jakby rzeczywistość naśladowała kino, a kino żywiło tym, co pokazują filmy.
Tą ścisłą zależnością bawi się Panahi, choć słowo „bawi” może nie jest najlepsze – bo jest to raczej igranie z ogniem. Na irańskim reżyserze wciąż ciąży formalny zakaz kręcenia filmów. Dlatego w „Niedźwiedzie nie istnieją” nowe dzieło kręci zdalnie, przez Internet. Tym samym udowadnia, jak kino jest ważne, jak bardzo związane z życiem, jaką ma polityczną moc – potrafi zabić, ocalić życie, doprowadzić do ostateczności. Jednocześnie, przewrotnie, potwierdza słuszność decyzji irańskiej władzy, która wiedziała, co robiła, uniemożliwiając Panahiemu kręcenie, a tym samym realne wpływanie na rzeczywistość społeczną kraju. On i jego filmy są niebezpieczne – on to wie i nie zamierza przestać przypominać o tym irańskiej władzy.
To, jaką moc ma kamera, Panahi udowadnia również w swojej fabule. Grając samego siebie, mierzy się z gniewem lokalnej społecznej małej wioski, w której się ukrywa. Jeden z mężczyzn domaga się pokazania zdjęcia, który zrobił jego ukochanej z innym mężczyzną. Fakt naciśnięcia migawki lub rezygnacja z tego aktu okazuje się pociągać niebywałe konsekwencje – zarówno dla Panahiego, jak i mężczyzn rywalizujących o względnie jednej dziewczyny. Uważajcie więc, gdy kolejny raz zdecydujecie się chwycić za aparat. Nigdy nie wiadomo, czym może się to skończyć.
Ocena: 7/10
Cicha dziewczyna, reż. Colm Bairead
„Cicha dziewczynka” to nie jest film o ubóstwie, alkoholizmie czy patologicznych rodzinach. Choć na pierwszy rzut oka tak może się wydawać. To film o miłości. A raczej o jej braku. Taka „Niemiłość” po irlandzku – choć z odbiciem, nadzieją, rodzinnym ciepłem.
Tytułowa cicha dziewczyna to kilkuletnia Cait – za młoda, by się usamodzielnić, i za stara, by zainteresowała się nią matka. Nikt nie powie jej tego wprost, ale w domu tylko zawadza, więc gdy tylko nadarzy się okazja, rodzice odeślą ją do dalekiej rodziny. Samochodem zawozi ją ojciec, który przez kilkugodzinną drogę nie odezwie się do niej ani słowem, chyba zły, że musi zmarnować cały dzień, a mógł przecież przesiedzieć go w barze.
W sporej posiadłości ciotki dziewczynka poznaje inny świat – porządku, ciszy, światła, a przede wszystkim: uwagi, która z dnia na dzień przemienia się w coś co z całą pewnością można byłoby nazwać miłością. Choć nikt tego w tym filmie tak nie nazywa, bo to za duże słowo na tę rzeczywistość. Rzeczywistość, która składa się z codziennej, ciężkiej pracy, prostych posiłków, niedzielnych wyjść do kościoła i wieczornych seansów telewizyjnych. Colm Bairead stworzył niezwykle przytulny świat, w którym każdy może poczuć się jak u siebie – jak wśród swoich, najbliższych.
Cały ładunek emocjonalny tego filmu, a jest on niemały, zawiera się w różnicy między domem rodzinnym Cait, jej prawdziwą matką i ojcem, a matką i ojcem przyszywanym, z wyboru, z miłości. W tym cichym, jak sam tytuł mówi, filmie słychać ogromny krzyk niezgody na niemiłość, obojętność, uczuciowy dystans. Ale także słychać w nim oczywistą, wydawałoby się, prawdę, że aby kochać i być kochanym wcale nie trzeba być idealnym – wystarczy zwrócić uwagę na drugiego człowieka z uczuciem i autentycznym ciepłem. A ciepła w tym filmie mamy pod dostatkiem.
Komentarze (0)