Krakowski Festiwal Filmowy – „Vitae Azilia”, reż. Joanna Wapniewska

Bardzo enigmatyczna, oszczędna, wręcz minimalistyczna animacja, która woli wytwarzać atmosferę tajemniczego niedopowiedzenia i symboliczne sugestie, niż cokolwiek mówić wprost. Tytuł jest tu jedyną wskazówką. Oznacza bowiem domy pogrzebowe, w których pozostawiano ciała, by obserwować, czy życie faktycznie z nich wyparowało.

Przyglądamy się pewnej kobiecie – jakby wyjętej z obrazu Hoppera, zamieszkującej zdepersonalizowane mieszkanie, ubraną w czerwoną suknię i osłoniętą długimi włosami. Wapniewska łączy sensualność z bladością ciała kobiety – każe jej wyzbywać się krwi i uprawiać miłość, jakby próbowała odnaleźć prawdę o życiu i śmierci w odwiecznym połączeniu Erosa z Thanatosem. Czy jej się to udaje? Z umiarkowanym skutkiem – bowiem enigmatyczność animacji jest tak wielka, że zostawia nas z samymi ogranymi symbolami, przywodzącymi na myśl banalne interpretacje.

Kobieta nie jest w stanie ani rozgrzać nas powabem swojego pełnego życia ciała, ani zmusić do refleksji nad przemijaniem w momencie, gdy opuszczają ja ostatnie krople życia. Jest dla nas równie obca, co kobiety z płócien amerykańskiego malarza – brakuje jej jednak ich melancholii i smutku. Jest zwyczajnie nieokreślona – tak samo jak jej puste lokum, puste łóżko i niewidzialny kochanek.

Być może chodziło o wywołanie efektu tzw. poetyckości, zaskoczenia nas za sprawą odwrócenia potocznego porządku – suknia staje się krwią, zmysłowość chłodem, podłoga sufitem, a życie śmiercią. Tyle że w tych nieodgadnionych, symbolicznych scenach wszystko jest tylko na niby niejasne, bo ufundowane na oczywistych, zgranych do cna przeciwieństwach, które chyba nikogo nie są w stanie zaskoczyć, a tym bardziej poruszyć czy zmusić do refleksji nad paradoksami życia i śmierci.

Ocena: 4/10