Krakowski Festiwal Filmowy – „Szczęście”, reż. Maciej Buchwald

Szczęście – wszyscy je pożądamy, ale każdy z nas ma inny pomysł na wejście w jego posiadanie. Podobnie jest z bohaterami „Szczęścia” Buchwalda, znakomitej komedii o słodko-gorzkim posmaku.

Kobieta w średnim wieku poszukuje tytułowego uczucia na grupowej terapii, gdzie boksując worek treningowy, może wyrzucić z siebie całą agresję. Jej równolatek liczy, że spotka kogoś, kto odmieni jego życie, na Speed Datingu. Natomiast młoda dziewczyna woli posłuchać mądrości życiowego coacha.

Buchwald na przestrzeni dwudziestu kilku minut potrafił rozwinąć każdy z tych wątków w oddzielną małą historię, by ostatecznie wszystkie zręcznie ze sobą połączyć. Przy tym wcale nie ma zamiaru oceniać sposobów poszukiwania szczęścia, które wybrali jego bohaterowie, bo choć na każdego czeka mała katastrofa, to ostatecznie wychodzą z nich zwycięsko. Ciekawe jest jednak to, że myśl puentującą całość wypowiada bohater, który jako jedyny upadł pod nadmiarem nieszczęścia, które jednak sam na siebie ściągnął. Niewierny trener personalny podczas jednej ze swoich z pewnością nietanich sesji zwykł mawiać: „By zaznać szczęścia, trzeba mieć odrobinę… szczęścia!”.

W filmie Buchwalda to, co najlepsze zawiera się w trafnym, ciepłym humorze, który wcale nie ma zamiaru przysłaniać życiowych dramatów, dotykających wszystkie postacie. Zabawne, zaskakujące, momentami dość abstrakcyjne żarty, zawierające się również w świetnie zaplanowanych zwrotach akcji, są oznaką ogromnej wrażliwości reżysera i jego psychologicznej empatii. No bo nie wystarczy niezwykła pomysłowość i bezkompromisowość, ale potrzeba również wyjątkowo wyczulonego ucha na to, co społeczne i niezłej znajomości zakamarków ludzkich serc, by wymyślić grupę wsparcia dla osób wiecznie wkurwionych, albo opowiedzieć o niemłodych już osobach, które zamiast pieprzenia o tym, co robią w wolnym czasie, wolą się po prostu pieprzyć.

„Szczęście” Buchwalda to znakomity krótkometrażowy debiut, w którym wszystko, co zostało zaprojektowane, zostało zrealizowane. Jest zabawnie i refleksyjnie, sprawnie i przekonująco zmieniają się emocjonalne tonalności, trójwątkowa struktura zgrabnie łączy się w jedną, spójną, dobrze opowiedzianą i zagraną opowieść o tym, co najbardziej uniwersalne. Chyba właśnie o takich sprawach najtrudniej mówić w niebanalny sposób. A to się właśnie Buchwaldowi udało.

Ocena: 7/10