Kim byli bracia Warner?

Bracia Warner otrzymali swoją gwiazdę w alei zasłużonych dla polskiego kina w Łodzi na ulicy Piotrkowskiej. Dlaczego czwórka założycieli hollywoodzkiego giganta produkcyjnego została wyróżniona przez EC1 – opiekuna alei, decydującego o włączaniu twórców do panteonu? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w poniższym tekście – wraz z krótkim szkicem ich losów i wpływu na światowe kino.

Pollywood

Czy Hollywood zbudowali Polacy? Lubimy tak myśleć, choć prawdy w tym rzecz jasna niewiele. Co nie znaczy, że nie dołożyliśmy swojej znaczącej cegiełki. A wszystko dzięki żydowskim emigrantom z końca XIX wieku, którzy skuszeni piękną wizją dostatniego życia w Ameryce podążyli w daleką i ryzykowną drogę za Ocean. W ten sposób wielką wodę przepłynęli choćby Szmul Gelbfisz, Lazar Meir, Meshil Meier Weisenfreund, Samuel Wilder, Maksymilian Faktorowicz czy bracia Wonsal. Ich prawdziwe nazwiska niewiele dziś nam mówią, szczególnie z porównaniu do tych, które przyjęli po drugiej stronie Oceanu: Samuel Goldwyn, współzałożyciel sławnej wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer, Louis B. Mayer, wspólnik Goldwyna, popularny aktor Paul Muni, wybitny reżyser Billy Wilder czy pionier charakteryzacji filmowej i założyciel imperium kosmetycznego Max Factor. Bracia Wonsal natomiast to nikt inny jak sławni bracia Warner.

Krasnosielsk-Hollywood

Wszystko zaczęło się w Krasnosielsku, czyli małej wsi nieopodal Warszawy. To właśnie tam urodziło się trzech (Hirsz-Harry, Aron-Albert, Szmul-Sam) z czterech (Izaak-Jack) braci Wonsalów, znanych potem jako Warner. Ich ojciec, Benjamin, skuszony przez krewnego wizją dobrobytu, postanowił emigrować do USA w 1888 roku. Z początku rodzinie wiodło się źle, ale los odwrócił się, gdy Sam postanowił wejść w showbiznes. Zaczynał na jarmarkach, jako człowiek-cel, w którego rzuca się jajkami, czy cyklista-kamikadze, jeżdżący po drabinie. Może właśnie dlatego, że doskonale znał mentalność jarmarku, od razu poczuł interes, gdy poznał zadłużonego hazardzistę-alkoholika, który chciał sprzedać mu projektor.

Ryzykując dorobek całej rodziny, Warnerowie kupili projektor wraz z jedną kopią filmu „Napad na pociąg” Edwina Portera. I w tym miejscu rodzi się rodzinny interes Warnerów, ale do studia Warner Bros. jeszcze daleko. Po drodze stali się kiniarzami, inwestującymi w kolejne sale, następnie dystrybutorami filmowymi. Ale to był czas dominacji trustu Edisona, który kontrolował całą branżę. Wszechpotężny gracz zmusił braci do sprzedania firm dystrybucyjnych, więc ci postanowili przerzucić się na produkcję, faktycznie otwierając erę Studia Warner Bros.

Po pierwszych niepowodzeniach sukces pojawił się dopiero wraz z wybuchem I wojny światowej, kiedy nakręcili film „My Four Years in Germany”, opowiadający o amerykańskim ambasadorze w Niemczech, próbującym nie doprowadzić do wybuchu wielkiej wojny. Ale jeden film nie był w stanie wywindować ich do grona majors, czyli największych graczy na hollywoodzkim rynku. Konflikty rodzinne, złe inwestycje i zamiłowanie do hazardu sprawiło, że interes był zagrożony. Ale najpierw uratował ich… pies, a potem… radio. Seria filmów o owczarku alzackim służącym na froncie podbiła serca widzów, zapewniając finansowy spokój. Ale rozkwit i prawdziwa potęga Warner Bros. zaczyna się wraz z niechcianym przez nikogo w branży wynalazkiem – dźwiękiem.    

Dźwięk – początek wielkości

Nikomu w branży nie było na rękę udźwiękowienie filmów. Kino nieme rozwijało się wspaniale, kinematografia urosła do miana sztuki i zaczęła posługiwać się własnym, autonomicznym językiem. Poza tym, z punktu widzenia biznesu, tak wielka zmiana to zupełnie niepotrzebne ryzyko. Niewiele więc brakowało, a udźwiękowienie zostałoy odsunięte w czasie o kolejne długie lata, gdyby do gry nie weszli silniejsi gracze niż filmowe wytwórnie, czyli radiofonia i telefonia.

Chcąc umocnić swoje miejsce w branży, bracia wykupili wytwórnię Vitagraph, w skład której wchodziło studio radiowe w Los Angeles. W ten sposób Warner wszedł w orbitę zainteresowań Western Electric, które posiadało technologię dźwiękową od wielu lat i bez sukcesu próbowało sprzedać ją kinu. Warnerowie podpisali umowę, na mocy której powstał system dźwiękowy Vitaphone, a Western Electric zobligował się do udźwiękowienia wszystkich kin Warnerów. W 1926 roku wszystko było gotowe, by ruszyć z produkcją w pierwszym udźwiękowionym studiu. Rok później zaczęła się epoka kina dźwiękowego, której początek datuje się na premierę filmu „Śpiewak Jazzbandu” Alana Croslanda z Alem Jolsonem w roli głównej.

Upadek i dziedzictwo

W tym momencie bracia Warner byli na szczycie – weszli do grona majors i na zawsze odmienili kino (co wielu miało im za złe). Ale ich wielkość nie trwała długo, bo suma złych decyzji i inwestycji sprawiła, że wkrótce musieli walczyć z kolejnym kryzysem finansowym – mimo dobrej passy artystycznej ich filmów, które w dużej mierze przyczyniły się do narodzin filmowego kryminału.Kolejne dekady to ciągłe przepychanki między braćmi, spośród których najmocniejszą pozycję zaczął mieć najmłodszy, urodzony już na amerykańskiej ziemi – Jack. Pod koniec lat 40. dzięki fortelowi udało mu się wykupić braci z interesu i stać się jedynym właścicielem. Tym mianem cieszył się do połowy lat 60., kiedy firma kolejny już raz zaczęła podupadać finansowo, co zmusiło Jacka do sprzedaży rodzinnego interesu kanadyjskiej firmie Seven Arts Productions. I w tym miejscu kończy się historia braci Warner w świecie kina. Ale ich dzieło życia istnieje po dziś dzień i być może nigdy nie miało się tak dobrze jak obecnie.

Artykuł powstał w ramach współpracy z Narodowym Centrum Kultury Filmowej, opiekunem łódzkiej Alei Gwiazd.