Autsajder, reż. Adam Sikora

Można odnieść wrażenie, że ten film nigdy by nie powstał, gdyby Adamowi Sikorze ktoś zawczasu pokazał „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego. Wiem, że oba filmy opowiadają o innych czasach – „Autsajder” o stanie wojennym, a „Przesłuchanie” o stalinizmie – ale oba mają identyczną strukturę. Sikora ani nie odkrywa niczego nowego, ani nawet nie wchodzi w dialog z tym jakże ważnym dla polskiej kinematografii filmem. Zachowuje się jakby on nigdy nie istniał.

Można byłoby odnieść wrażenie, że oba filmy mówią o nieco innych kwestiach, ale nie jest to do końca prawdą. Bohater „Autsajdera” to młody chłopak, zupełnie niezainteresowany polityką, który zupełnie przez przypadek wpada w ręce policji i otrzymuje wyrok za coś, czego nie zrobił. Kolejne sceny rozgrywają się już w więzieniu. Sikora przeprowadza swojego bohatera przez wszystkie fazy przetrzymywania więźniów politycznych. Identycznie więc jak u Bugajskiego. Zestawienie obu tych filmów przynosi tylko jeden wniosek: więzienie w czasie stanu wojennego w porównaniu z odsiadką w stalinizmie przypomina obóz harcerski. Ale chyba nie takiego wniosku oczekiwał Sikora po obejrzeniu swojego filmu.

Trudno jednak dociec, jaki był autorski cel. Przedstawić grozę opresyjnej władzy komunistycznej? Pokazać heroizm młodego człowieka, kształtowanego przez historyczne okoliczności? Przypomnieć skalę represji politycznych w czasie stanu wojennego? Niestety żadne z powyższych zamierzeń nie zostało zrealizowane. Bowiem władza tylko czasami się stroszy, by za chwile objawić ludzkie oblicze. Bohater jest zbyt jednowymiarowy i niedookreślony, by zaobserwować u niego jakąkolwiek zmianę. A o skali represji musimy wnioskować z perspektywy jednej więziennej celi. Film nie działa również jako dyskusja z kliszami na temat PRL-u – nie wchodzi w niuanse sprawowania władzy, pozycję represjonowanych czy stosunek społeczeństwa do polityki. Trudno więc wskazać ostateczny cel filmu, usprawiedliwiający jego powstanie.

„Autsajder” jest czytanką o niesprawiedliwości, opresyjności władzy, przemocy i absurdzie komunizmu – problem jednak w tym, że mówiono o tym już wielokrotnie i to znacznie ciekawiej. Film Sikory nie ma w sobie niczego, czym mógłby zaskoczyć widza, tym bardziej takiego, który doskonale zna „Przesłuchanie”.

Ocena: 5/10