Pod ciemnymi gwiazdami, reż. Michael Pearce

W małym nadmorskim miasteczku grasuje bestia. Właśnie zamordowała swoją czwartą ofiarę. Gdy cała społeczność żyje w strachu, Moll przeżywa swoje najlepsze chwile w życiu. Właśnie poznała mężczyznę, w którym od razu zakochuje się po uszy. Para pasuje do siebie, w obojgu drzemie podobne dzikie zwierze, przez co całe życie mają kłopoty, a dziś znajdują się na cenzurowanym. Ich największe problemy zaczynają się wtedy, gdy Pascal zostaje wpisany na policyjną listę potencjalnych morderców.

Pearce zestawia ze sobą klasyczne motywy Erosa i Thanatosa, nieustannie splątując wzajemną fascynację młodych ze strachem i psychozą społeczeństwa. Strach udziela się również Moll, która zaczyna kalkulować, zastanawiając się, czy faktycznie dobrze zrobiła, stając po stronie ukochanego. Przecież tak wiele przemawia za tezą policji o winie Pascala! Na tym dylemacie zbudowany jest cały film. Reżyser konfrontuje bowiem uczucie dziewczyny z tym, co mówią jej najbliżsi i mieszkańcy. Z jednej strony mamy więc bohaterkę zamroczoną silnym, bezkrytycznym uczuciem, a z drugiej społeczeństwo, które również nie myśli trzeźwo, bowiem targają nim strach i wściekłość.

Dlatego film Pearce’a utkany jest właśnie z emocji. Jest od nich gorący, buzujący skrajnymi uczuciami, pełen wrzasków, kłótni, nieprzemyślanych słów i dramatycznych gestów. Reżyser zadbał, by nieustannie dodatkowo podbijać tę atmosferę, splatając jawę ze snem, miłość z nienawiścią, psychologiczny realizm z gatunkowym nerwem. Przy tym emocjonalnym rozedrganiu nieco zapomina o intelekcie, momentami tracąc płynność opowiadania czy zbyt grubymi nićmi szyjąc sylwetki niektórych postaci czy wydarzeń. Ale nie ma się co dziwić, opowiada przecież o wielkich namiętnościach i wręcz zwierzęcych instynktach – miłości, pożądaniu, żądzy, niepohamowaniu, nienawiści i strachu. Największą zaletą filmu jest to, że potrafi tymi emocjami infekować, wciągając widzów w mroczną grę w pożądanie, która w każdej chwili może zakończyć się tragicznie.

Ocena: 6/10