Atlas zła, reż. Yannis Veslemes, Ashim Ahluwalia, Can Evrenol, Severin Fiala, Veronika Franz, Katrin Gebbe, Calvin Reeder, Agnieszka Smoczyńska, Peter Strickland

Na film składa się 8 nowel, podpisanych przez twórców horrorów z całego świata. W tym gronie znalazły się tak rozpoznawalne nazwiska jak Severin Fiala i Veronika Franz, Peter Strickland czy nasza Agnieszka Smoczyńska. Każdy z filmowców otrzymał zadanie opowiedzenia jednej legendy pochodzącej z jego lokalnego folkloru. Jak to bywa w przypadku łączonych przedsięwzięć, poziom pojedynczych segmentów niekoniecznie jest równy. Ale, co mogło zaskoczyć, całości udało się zachować formalną spójność – choć każda z etiud wypracowała własny wizualny styl, wszystkie w dużym stopniu oparły swój sposób opowiadania na pieczołowicie skonstruowanym obrazie.

Każdy z twórców zaproponował inną wrażliwość: Austriacy postawili na zmysłowość zakazanego uczucia łączoną z makabreską, Hindus wykorzystał wizualne klisze egzotyzujące Indie przez brytyjskich kolonizatorów, Turkowi bliżej było do dosadności krwawego kina grozy, Amerykanin uderzył w autoironiczny ton parodii, Grek poszedł w stronę bachanalnej groteski, Niemiec skojarzył historię o demonie z romantyczną niesamowitością, Brytyjczyk złożył hołd kinu niememu, a Polka połączyła stylistyczną sztuczność z malarskim wysmakowaniem.

Nowela Smoczyńskiej z oczywistych względów wzbudziła największe zainteresowanie. Wraz ze scenarzystą Robertem Bolesto wykorzystali mało znaną, ale niezwykle ciekawą legendę o Kindlerze i dziewicy. Mężczyzna dowiaduje się, że może posiąść nieograniczoną wiedzę i moc, jeżeli zje trzy serca niedawno zmarłych osób. Rozkopuje więc groby, wyciąga ciała, rozpłatuje ich wnętrzności i zajada się ich organami. Z początku z oporem, ale z każdym kolejnym kęsem coraz bardziej rozsmakowuje się w ludzkim mięsie.

Twórcy skupili się bardziej na kreowaniu klimatu romantycznej grozy, niż faktycznym straszeniu – co zresztą nie wyróżnia ich na tle pozostałych filmowców. Operują kolorami – chłodnymi, niebieskimi, sinymi – nieśpiesznymi ujęciami, tajemniczością, niedopowiedzeniem i atmosferą wyjątkowo makabrycznej baśni. Mankamentów można doszukiwać się jednak w warstwie fabularnej, która została potraktowana całkowicie pretekstowo. Da się odczuć problemy dramaturgiczne, sprawiające, że historii ostatecznie brakuje napięcia, wprowadzającego choćby minimalny niepokój, tak ważny dla kina grozy.

Ocena: 6/10