Nowe Horyzonty – „Plażowy haj”, reż. Harmony Korine

Narkotyczny trip jakiego kino jeszcze nie widziało, niekończące się party na najwystawniejszych jachtach Florydy, melanż w najciemniejszych zaułkach portowych dzielnic. Nazwij „Plażowy haj” jak tylko chcesz, każde określenie będzie tak samo trafne, a zarazem zupełnie bezpodstawne. Korine ponownie, tak jak w „Spring Breakers”, zwodzi nas i uwodzi. Chucha nam narkotycznym dymem z największego skręta jakiego w życiu widzieliście prosto w nos, śmiejąc się przy tym do rozpuku. Zataczając się ramię w ramię ze Snoop Dogiem, popijając na zmianę drogie brandy z najtańszym piwem, tylko od czasu do czasu masz przebłysk świadomości: to być może najtrafniejszy film o sztuce, literaturze i istocie artyzmu jaki powstał w ostatnich latach.

Moondog jest ekskluzywnym menelem. Z nierozłączną puszką piwa w ręku, ciągle wypuszcza z ust dym i zabawia się z jakimiś pięknymi kobietami. Życie jest dla niego łaskawe – najwyraźniej sobie na to zasłużył. Nieustannie pijany i na haju, rzeczy mu się raczej przydarzają, a on czerpie z nich pełnymi garściami. Ale jest również hojny. Potrafi dawać – swój śmiech, towarzystwo, dobrą zabawę, ale przede wszystkim słowa. Bo Moondog, choć nie wygląda, jest poetą – plażowym Charles’em Bukowskim, pławiącym się w luksusie sponsorowanym przez jego niezwykle bogatą żonę. W hawajskiej koszuli, w kobiecej sukience albo w różowym futrze – jego styl jest tak nonszalancki, że można się zastanawiać, czy aby przypadkiem nie był zbyt naćpany, gdy sięgał po wieszak. Ale nie, choć jego mózg wydaje się nieustannie zamroczony, on doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co robi.

Dokładnie tak samo jak Harmony Korine. Jego styl oszałamia kolorami, montażowymi sklejkami, poszarpaną strukturą i narkotyczną narracją. Tu kolejne sceny płyną, tak jak życie Moondoga. Tu pozornie nic nie ma znaczenia, wszystko jest niekiedy na lekkiej, ale znacznie częściej na mocnej, fazie. To świat oglądany przez narkotykowy dym, dzięki któremu wszyscy głośno się śmieją, są dla siebie życzliwi i zupełnie nie interesują się tym, co dzieje się poza ich imprezą. „Plażowy haj” najwięcej ma z baśni – z takiej, z której wróżki mają twarz Snoop Doga, skrzaty to barwna kompania bezdomnych, elfy są starymi rastamanami z Jamajki, a księżniczką sam Moondog.

Ale jak to baśnie, „Plażowy raj” ma również swoje drugie dno. Znacznie poważniejsze, niż mogłoby się wydawać. Bo w tym całym szaleństwie i cudownej frywolności jest miejsce na prawdziwą miłość, tęsknotę, zazdrość, no i w końcu na sztukę. To właśnie ona jest tu najważniejsza. Moondog robi sobie przerwy od pisania tylko na picie, jaranie i seks, czyli nie ma za wiele czasu na tworzenie. Ale do czasu. Gdy jego żona ginie w wypadku, okazuje się, że jej wolą było, by mąż odziedziczył po niej wszystko, ale dopiero, gdy skończy i opublikuje tomik. Moondog nie ma wyjścia. Musi opuścić wystawną willę, oddać kluczyki do cudownych aut, wypchać torbę kolorowymi ciuchami i udać się w swoją tułaczkę, by chłonąć świat i zamieniać swoje doświadczenia w poezję.

Przedstawiony świat, oczywiście, nie jest jednoznaczny. Ale Korine, podobnie jak w „Spring Breakers, nie ma zamiaru nikogo oceniać, ani pouczać. Jest zbyt inteligentny. Woli współtworzyć ten cudownie kolorowo-kwaśny świat swojego przećpanego bohatera, który być może ma swoje słabości, ale pod długimi piórami, ekstrawaganckimi ubraniami i florydzką opalenizną skrywa ogromny talent i nie mniejsze serce. Korine opowiada przy okazji o świecie, o którym marzy wielu z nas, ale mało kto będzie miał odwagę choćby do niego zajrzeć. Świat, w którym największym zagrożeniem jest nuda, zabijana za pomocą halucynacji, seksu i beztroski. To wszystko brzmi jak opis życia kompletnego hulaki i beznadziejnego dekadenta – i tak właśnie jest, ale najwyraźniej trzeba żyć mocno, by życia nagrodziło cię talentem, uśmiechem, radnością i wielką sztuką. Moondog mówi w pewnym momencie, że jest odwrotnym paranoikiem – uważa, że cały świat spiskuje, by sprawiać mu radność. I to chyba najlepszy opis jego życia. Możecie go oceniać, jak chcecie. Ale on ma to gdzieś, życie ekskluzywnego menela jest po prostu czadowe.

Ocena: 7/10