Docs Against Gravity #6 – Internet śni swój sen

Podczas mojego ostatniego dnia festiwalu zobaczyłem uczestniczyłem tylko w jednym seansie. Ilość ponownie została zrekompensowana jakością, której zawsze można się spodziewać po filmie mistrza współczesnego kina – Wernera Herzoga. Niemiec wypracował własny, niepodrabialny styl tworzenia dokumentów, jak na prawdziwego autora przystało. Tym razem „herzogowskich” bohaterów odnalazł w wirtualnej rzeczywistości sieci. Jego najnowsze dzieło – „Lo i stało się. Zaduma nad światem w sieci” – koncentruje się na różnych aspektach Internetu: jego przeszłości, przyszłości, zaludniających go sieciowych tubylcach i niepoprawnych marzycielach.

Tytułowe, enigmatyczne słowo „Lo” było pierwszym, które zostało przesłane elektroniczną pocztą. Ten historyczny moment traktuje się jako „punkt zero” Internetu, a co za tym idzie społeczeństwa sieciowego. Herzog wcale nie miał jednak zamiaru tworzyć historii rozwoju tego medium. Nie interesuje go jako techniczny fenomen, ani nawet jako niezmiernie ważny czynnik znacząco wpływający na współczesny świat. Koncentruje się na ludziach, którzy mieli wpływ na tworzenie struktury sieci, są ważnymi osobistościami Internetu, wykorzystują go, by zmieniać świat i rozwijać technologiczne możliwości. Spotyka się również z tymi, dla których sieć stała się przekleństwem – źródłem cierpień i uzależnień. Współczesny Internet jest zjawiskiem tak złożonym, że niemożliwe jest jego całościowe ogarniecie.

Jakim tematem Herzog by się nie zajął, za każdym razem znajduje bohaterów o podobnej charakterystyce – szaleńców, marzycieli, którzy wyrastają ponad społeczeństwo, które ich nie rozumie. Sieć wydaje się wręcz roić od niesztampowych indywiduów. Choć reżyser stara się podejść do zjawiska sieci w sposób kompleksowy, na pierwszy plan wybijają się wizjonerzy i niepoprawni marzyciele, którzy wprawiają Ziemię w ruch.

Fundamentalnym pytaniem, które zadaje swoim bohaterom Herzog jest to, czy Internet jest w stanie śnić sen o sobie. Ta jakże dziwna kwestia wcale nie okazuje się bezsensowną. Dla rozmówców reżysera okazuje się myślą niezwykle stymulującą. Dzięki niej mogą snuć swoje rozważania na temat szans i zagrożeń, jakie wiążą się z nieprawdopodobnie dynamicznym rozwojem sieci. Zastanawiają się, jak będzie wyglądać świat za pięćdziesiąt czy sto lat. Jednym z możliwych scenariuszy jest również kres sieci spowodowany wybuchami na słońcu. To, według badawczy, oznaczałoby kres cywilizacji. Ludzie nie byliby w stanie powrócić do stanu przed Internetem, co wydaje się druzgocącą i niezwykle pesymistyczną tezą, choć faktycznie prawdopodobną. Najbardziej przerażające okazuje się jednak to, że taka sytuacja na pewno będzie miała miejsce w przyszłości, pytaniem otwartym pozostaje jedynie, kiedy ona nastąpi.

Potężny, profetyczny głos Herzoga z off-u sprawia, że sprawy o których opowiada jawią się jako ostateczne i szczególnie doniosłe. Ta wyjątkowa charyzma twórcy i sposób prowadzenia przez niego narracji okazały się jak najbardziej na miejscu w przypadku podjętego tematu. Internet jest obecnie wszędzie i coraz mocniej nas od siebie uzależnia. Staje się niemożliwym do ogarnięcia, samodzielnym bytem, który określa nasz sposób życia. Jest wielkim sojusznikiem, który w jedną chwilę może stać się potężnym wrogiem, zatrzaskującym nas w pułapce. Herzog nie daje odpowiedzi, w jakim kierunku powinna rozwijać się technologia i jak ustrzec się przed czyhającymi zagrożeniami. Sieć to zagadka wręcz mistyczna, a pytania o stosunek do Internetu zaczynają wypierać te stawiane przez teologów o Boga i wszelkie formy transcendencji.