Via Carpatia, reż. Klara Kochańska, Kasper Bajon

Dobrze, że niektóre filmy powstają, mimo że są nie do końca udane. Takim przypadkiem jest właśnie „Via Carpatia” – minimalistyczny film drogi, który na gorąco łapie aktualne tematy, zabierając głos w ważnej dyskusji. A przy okazji, a może przede wszystkim, jest świadectwem tego, że młodzi polscy twórcy coraz uważniej przyglądają się kwestiom politycznym, mając przy tym do powiedzenia kilka cierpkich słów o naszym społeczeństwie.

Akcja filmu rozgrywa się w 2016 roku, w czasie Mistrzostw Europy w piłce nożnej. Kolejne informacje o wynikach polskiej kadry przeplatają się w serwisach informacyjnych z doniesieniami o kryzysie uchodźczym. Nie bardzo przejmują one młode małżeństwo – do czasu. Sytuacja ulegnie zmianie, gdy matka chłopaka poprosi go, by pojechał do Macedonii, by wydobyć jego ojca z obozu dla uchodźców – mężczyzna jest bowiem Syryjczykiem i od trzydziestu lat nie widział się z rodziną.

Chłopak i jego żona to przeciętni, wręcz stereotypowi przedstawiciele klasy średniej. Mają niezłe samochody, mieszkanie w nowym budownictwie, stabilne prace i plany na wakacje. Te muszą ulec zmianie, gdy chłopak decyduje się wyruszyć po ojca. Wsiadają więc do vana i ruszają tytułową „vią Carpatią”. Czynią to jednak niechętnie – chłopak nie jest przekonany, czy zależy mu na ściągnięciu do siebie ojca, którego ledwo pamięta, dziewczyna natomiast żałuje zaprzepaszczonych wakacji.

Kochańska i Bajon czynią tematem nie tyle kwestię uchodźczą, co raczej obojętność polskiej klasy średniej wobec uciekających przed wojną. Od razu należy doprecyzować, jednocześnie popadając w klisze: sytej klasy średniej, bezideowej klasy średniej, egoistycznej klasy średniej. Bowiem właśnie za pomocą tych wyświechtanych przymiotników określają swoich bohaterów, którzy są raczej symbolami współczesnego mieszczaństwa, niż bohaterami z krwi, kości, myśli i uczuć. Twórcy celowo nie chcą nam mówić o nich za wiele, bo musieliby doprecyzować kilka kwestii i uwikłać w nazbyt skomplikowane kwestie, o których twórcy raczej wolą nie myśleć: społecznej odpowiedzialności, relacjach panujących w tej rodzinie, uczuciach osamotnionego syna, bojącej się nieznanego kobiety.

Niuansowanie psychologicznego profilu bohaterów, mogące nieco usprawiedliwić bohaterów, zupełnie twórców nie interesuje. Poprzestali na wydobyciu jednej dominującej u pary cechy – obojętności. To jednak za mało, jeśli chce się powiedzieć coś ciekawego o politycznym profilu współczesnych dobrze sytuowanych trzydziestoparolatków. Film rozpoczyna się stwierdzeniem, że przedstawione sytuacje są fikcyjne, jednak realia – jak najbardziej rzeczywiste. Po stronie fikcji należałoby również dopisać bohaterów.

„Via Carpatia” jedynie muska ważny temat, wskazuje go palcem, ale nie do końca wie, jak do niego podejść, gdzie szukać najciekawszych tropów czy dróg jego zgłębienia. Twórcy posługują się stereotypowymi bohaterami, do których podchodzą z wyraźną niechęcią, widząc w nich najwyraźniej wszystko to, czym sami gardzą: brak świadomości społeczno-politycznej, wygodnictwo, egoizm i brak kręgosłupa moralnego. Szkoda, że dwójka młodych twórców zatrzymała się w pół drogi, diagnozując problem, ale nie próbując zgłębić jego przyczyn.

Ocena: 5/10