Szczęśliwy Lazzaro, reż. Alice Rohrwacher

Rzecz dzieje się niby na włoskiej prowincji, ale równie dobrze mogłaby w mitycznej krainie. Czas akcji jest równie problematyczny i najlepiej uznać, że w Inviolacie czas się po prostu zatrzymał, utknął gdzieś między latami 70. a końcówką 90. XX wieku. Właśnie z tym nadromadzeniu subtelnych niedopowiedzeń, drobnych sugestii i małych cudów Rohrwacher konstruuje świat przedstawiony filmu, sytuujący się gdzieś pomiędzy czułym realizmem magicznym a krytyką społeczną.

Tytułowy bohater żyje w wiosce rządzonej przez markizę Alfonsinę De Lunę, nazywaną „królową tytoniu”. Mieszkańców traktuje jak swoich poddanych, wykorzystując, okłamując, nie płacąc i gnieżdżąc w nieludzkich warunkach. Niewyedukowani, nieznający życia poza Inviolatą ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, że markiza łamie prawo, traktując ich jak swoich niewolników. Przyzwyczaili się już do swojego znojnego, ubogiego życia. Zbudowali cały system obyczajów i współżycia społecznego. Jedną z naczelnych zasad jest spychanie obowiązków na osobę znajdująca się niżej w hierarchii. Na samym jej dnie znajduje się tytułowy Lazzaro, traktowany jak popychadło, na którego każdy z przyjemnością przerzuci swoje obowiązki. Młody chłopiec jest jednak na tyle uprzejmy i najprawdopodobniej nie do końca umysłowo zdrowy, by komukolwiek odmówić. Jednak ci, którzy obciążają go dodatkowymi zajęciami, nie zdają sobie sprawy, że Lazzaro jest tylko metaforą nich samych.

Rohrwacher stworzyła film utkany z subtelności – subtelnego humoru, subtelnego realizmu, subtelnej magii i subtelnego krytycyzmu. Mimo to całość sprawia piorunujące wrażenie, bo celnie wypunktowuje ludzkie przywary, społeczne nierówności i systemową niesprawiedliwość. Przy tym równie celnie trafia do naszych serc. Włoszka odnalazła nową formułę dla kina politycznie zaangażowanego, które jednoznacznie staje po stronie krzywdzonych, ale jednocześnie nie popada ani w łzawość, niepotrzebne filozofowanie czy naiwną czułostkowość. Przed tymi kinematograficznymi mieliznami chronią ją dowcip, magia, ale przede wszystkim umowność opowiadanej historii.

„Szczęśliwy Lazzaro” to bardzo sensualny film, w którym słońce, muzyka, smaki, zapachy i miłość naturalnie przeplatają się z wyrachowaniem, biedą, znojem i niesprawiedliwością. Dzięki temu jednocześnie przyciąga do pokazywanego świata i odpycha, ujawniając jego brudy. Ale właśnie taki jest ukazywany świat. Jest równocześnie utopią, jak i miejscem przeklętym. W tym tkwi również przewrotność tytułu – bowiem Lazzaro faktycznie wydaje się najszczęśliwszym mieszkańcem wioski, choć to właśnie niego najbardziej doświadcza go los.

Ocena: 7/10