Relacja – Nowe Horyzonty: Przyjemność i inne okropności

„Drive my car”, „Pleasure”, „W drogę!” – trzy pozornie zupełnie inne filmy, ale coś je jednak łączy: zaglądanie do jądra ciemności, badanie ciemnych stron ludzkiej natury, obnażanie rzeczywistości, by ukazać jej szpetność. Ale artystyczna drogą, którą podążają twórcy wymienionych filmów, jest całkowicie różna. I z każdą warto podążyć.

Drive my car, reż. Ryusuke Hamaguchi

Film podąża własnym, nieśpiesznym tempem, ale precyzyjnie trafia do celu. Bohaterowie gadają, jeżdżą samochodem i w ten sposób konfrontują z otchłanią cierpienia. To zaskakujące, jak bardzo wyciszony, stonowany i emocjonalnie zrównoważony może być film o tym, jak złym miejscem może być świat, a życie doświadczeniem traumatycznym. Hamaguchiemu do opowiedzenia o tym pomogła sztuka, a konkretniej Antoni Czechow i jego „Wujaszek Wania”, którego sceniczną adaptację przygotowuje główny bohater, niejako na własnej skórze doświadczając losu postaci ze sztuki. „Drive my car” jest jak cios sztyletem, nieśpiesznie wbijanym przez oprawce. Wchodzi głęboko, boleśnie i zostawia ślad na zawsze.

Ocena: 7/10

Pleasure, reż. Ninja Thyberg

To nie jest film o porno. Choć mogłoby się tak wydawać. W końcu opowiada o dziewczynie, która jedzie ze Szwecji do Los Angeles, by zostać gwiazdą branży filmów dla dorosłych. Reżyser nie skąpi mocnych scen z planów filmowych, każe patrzeć na nagość i pornograficzne przekraczanie granic intymności. Problematyzuje tym samym tytułową kategorię przyjemności. Czy uprawiany przed kamerami seks niesie przyjemność aktorom? Czy obserwowanie wyreżyserowanego spektaklu jest w stanie wzbudzić podniecenie? Ale te rozważania są snute jakby przy okazji. Bo przede wszystkim to film o ambicji i bezwzględnym dążeniu do celu. To wątek uniwersalny i mógłby się rozgrywać gdziekolwiek. W jakiejkolwiek branży. Jednak osadzenie go w świecie pornografii sprawiło, że pewne kwestie wybrzmiały dosadniej. Bohaterka wraz z wchodzeniem w głąb branży, traci swoją niewinność – dosłownie i w przenośni. Bo nie tylko się obnaża i decyduje na coraz bardziej ekstremalne zlecenia, ale przede wszystkim pozbawia się empatii i gna ku jasno wyznaczonemu celowi – po trupach. Przy ludzkiej bezwzględności kontrowersyjna branża porno okazuje się oazą przyzwoitości i najwyższych standardów etycznych.

Ocena: 7/10

W drogę, reż. Panah Panahi

Syn Jafara Panahiego postanowił już pierwszym filmem udowodnić, że jest kimś znacznie ciekawszym niż tylko potomkiem sławnego ojca. Jego debiutanckie „W drogę!” to porywające, brawurowe kino drogi, które ma w sobie szaleństwo młodości, ale również dojrzałość proponowanej refleksji. Niby kolejny film drogi, ale takiej przejażdżki jeszcze nie przeżyliście! Czytaj dalej.