Relacja – Nowe Horyzonty: Pamięć o miłości i śmierci

Drugi dzień Nowych horyzontów przyniósł filmy opowiadające o śmierci i miłości. Rozpatrywano te tematy z różnych perspektyw, jednym z nich była pamięć. Ale te uniwersalne problemy chętnie osadzano także w konkrecie tu i teraz: w świecie niestabilnym, politycznie rozedrganym, nieprzyjaznym.

Memoria, reż. Apichatpong Weerasethakul

Nie bez powodu Apichatpong Weerasethakul nakręcił ten film w Ameryce Południowej. „Memoria” korzysta z tradycji realizmu magicznego podawanego w rytmie slow cinema. Ale przysypianie na seansie jest jakby wpisane w samo doświadczenie tego kina. Ważne, by obudzić się na wielki finał, wyjęty z całkowicie innej bajki. Ale najbardziej w „Memorii” zaskakuje coś innego – sposób opowiadania dźwiękiem. To on stają się nośnikiem i historii, i pamięci. Dźwięki to przecież drgania, a one zapisują się we wszystkim, co przenikają.

Ocena: 6/10

Albatros, reż. Xavier Beauvois

„Albatros” to dwa filmy w jednym. Na pierwszy składają się migawki z życia prowincjonalnego policjanta. Nie jest to ani porywające, ani zaskakujące, ale płynie i układa się w ciąg małomiasteczkowych problemów. Pod koniec zaczyna się drugi film – niedbale opowiedziana i nieangażująca przypowieść o karze bez zbrodni. Akcja przyspiesza, a jednocześnie rwie się i skręca w dziwne kierunki. Ostatecznie dryfuje tam, gdzie niekoniecznie mamy ochotę płynąć.

5/10

Vortex, reż. Gaspar Noe

Przyznam szczerzę, że nie spodziewałem się tego po Noe. Po imprezowym, przegiętym „Climaksie” nakręcił wyciszony, żałobny film o odchodzącej parze staruszków. Śledzi ją osobno, każdego obdarowując osobnym kadrem, jakby budując mur miedzy nimi. Ten wizualny pomysł wydaje się korespondować ze stanem ich dusz, które oddalają się od siebie, mimo dziesiątek lat spędzonych razem. Ona choruje na demencję, przestaje rozpoznawać miejsca i ludzi. Jej mąż staje się dla niej obcą osobą. On natomiast ma chore serce i nie potrafi poradzić sobie z chorobą żony. Pomocy nie jest im w stanie udzielić również syn, który sam ma kłopoty z narkotykami. Noe przygląda się procesowi rozpadu, jakby gniciu za życia, które przynosi starość. Nie ma tu niczego z godności siwych włosów, wesołego życia staruszków, ani nawet filozoficznych rozterek „Miłości” Michaela Hanekego. Jest strach, zagubienie i niepewność. Być może wyszedłby z tego niezwykle przenikliwy i nieprzyjemny, a przy tym poruszający autentycznością obraz starości, gdyby Noe nie przedobrzył. Film ciągnie się i rozwadnia, brakuje mu narracyjnej dyscypliny i zagęszczenia emocji. Ostatecznie pokazywana tragedia nie działa tak, jak powinna.

Ocena: 6/10

Paryż, 13. dzielnica, reż. Jacques Audiard

Widząc nazwisko reżysera i tytuł filmy byłem przekonany, że to hardcore’owe kino społeczne. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że „Paryż…” to dowcipna i czuła historia miłosna. Historie, które niewiele mają wspólnego i z Paryżem, i z 13. dzielnicą – są bowiem uniwersalne i mogłyby się rozgrywać choćby w większym polskim mieście. Czytaj dalej.

Kolano Ahed, reż. Nadav Lapid

Nadav Lapid bardzo chce być brany za niezwykle eksperymentującego reżysera. Wyczynia z kamerą cuda, każe bohaterom znienacka tańczyć, bez powodu zmienia kadrowanie. Cała ta artystowskość ma za zadanie odebrać przedstawieniu realizm – i ok, ale wystarczyłoby raz czy dwa zrobić coś niekonwencjonalnego, a Lapid nie potrafi utrzymać kamery w dłoniach przez cały film. I najgorsze jest to, że nie wynika z tego nic ciekawego. Czytaj dalej.