Recenzja – Nowe Horyzonty – Ćmy

Na letnim obozie dzieciaki za dużo czasu spędzają na graniu w gry komputerowe, więc organizatorzy decydują się odciąć im prąd. To zapoczątkowało ich prywatną apokalipsę – podróż przez postindustrialną ziemię jałową, usłaną pozostałościami po erze cyfrowej. Kilku chłopców ucieka, by zakosztować gorzkiego smaku wolności i rozsmakować się w przemocy.

Oglądając „Ćmy” Piotra Stasika, nie sposób nie mieć w tyle głowy „Władcy much” Williama Goldinga. Tu również rzecz dzieje się w postapokaliptycznym anturażu, a bohaterami są chłopcy, próbujący na nowy wymyślić kulturę. Tym u Stasika idzie równie kiepsko, jak tym u Goldinga.

Motyw główny nie jest więc nowy, być może z tego powodu debiutant (w fabule, Stasik jest bowiem znanym i cenionym dokumentalistą) postanowił zabawić się formą. Nie ma tu spójnej fabuły, podawanej w tradycyjnej narracji. Stasik opowiada obrazami. Konfrontuje rzeczywistość postcyfrową, po której wędrują chłopcy, z ascezą sceny, na której bohaterowie odtwarzają swoją wędrówkę. Te dwa modele opowiadania poprzetykane są, wydawać by się mogło, przypadkowymi obrazami – jakby powidokami z ery sieci – i komentowane kilkoma warstwami komentarzy. Z offu wyprawę sprawozdaje jeden z jej uczestników, ale pojawiają się też głosy obce, dodające do całości nowe materiały, odtwarzające internetową manierę wypowiedzi, wydające absurdalne polecenia. Wibrujące obrazy i słowa składają się na obraz świata po katastrofie, do którego wciąż przedostają się migawki ze starego porządku.

Ale to nie jest film o Internecie czy kulturze cyfrowej. To film o młodości i buncie, próbie budowania własnego porządku, która jest zawsze skazana na porażkę. Tę porażkę symbolizują sceny performansu, w którym apodyktyczny trener każe chłopakom ponownie przeżyć swoją wyprawę, by ją ujarzmić i znormalizować, osłabić jej rewolucyjny charakter. Odtwarzanie okazuje się nauczką, procesem resocjalizacji, który ponownie wprowadza chłopców do świata, z którego chcieli uciec.

„Ćmy” to gorzki film i nieprzyjemny seans. Stasik opowiada szorstko, niekonwencjonalnie, wyrywając nas z oczywistości patrzenia. Niekoniecznie jednak symbolika, obrazy, formalne eksperymenty są w równym stopniu celne, niektóre tylko wzmagają wizualny chaos, nie zgłębiając znaczeń. Ale tak to jest z eksperymentami – zawsze są ryzykowne i nie wszystkie w pełni udane.

Ocena: 6/10