Premiera tygodnia – „Zwierzęta nocy”: Głębiej

Tom Ford – sławny projektant – kolejnym swoim filmem udowodnił, jak blisko kinu do świata mody i designu. Swoimi znakomitymi „Zwierzętami nocy” pokazał, na czym polega dobre projektowanie. Wraz z estetyką powierzchni musi podążać funkcjonalność formy. Po emocjonalnym i eleganckim „Samotnym mężczyźnie” nieco zmienił sposób prowadzenia narracji i styl. Choć opowiada o uczuciach, krzywdach i potrzebach, nie wnika w nie, skupia się jedynie na ich symptomach – drobnych oznakach i sygnałach problemów i pragnień, które pozostają niewypowiedziane.

Określenie „kino powierzchni” zazwyczaj brzmi nieco pejoratywnie. W przypadku „Zwierząt nocy” jest inaczej. W niezwykle oryginalny sposób wykorzystują one zabawy narracją, gatunkiem, ale także opracowaniem wizualnym, światłem, montażem i muzyką, nie po to jednak, by skupić się jedynie na obrazie i wyrafinowanej formie, lecz w celu zwrócenia uwagi na to, co myślą i czują bohaterowie. Forma staje się ekwiwalentem głęboko skrywanych traum oraz przeszłości, która wciąż rzutuje na teraźniejszość. Powierzchowność tego kina jest więc pozorna, kusi swoją elegancją i wysublimowaniem, by wskazać na miałkość takiego designu, za którym czai się jedynie pustka.

Susan doskonale zna świat pozorów. Pracuje jako dyrektorka prestiżowej galerii w sercu Los Angeles. Jest wpływowa, ma bogatego i przystojnego męża oraz luksusowy dom na przedmieściach, z którego roztacza się widok na spektakularną panoramę miasta. Zdaje sobie jednak sprawę, że wszystko kim jest i co posiada nie ma większego znaczenia, bo zostało zbudowane na niepewnym fundamencie. Coraz częściej zaczyna powracać do przeszłości. Z perspektywy wspomnień i dawniej odczuwanych pragnień, ocenia swoją obecną sytuację. Nie trudno jej zauważyć, że stała się dokładnie tym, kim nigdy nie chciała być. Proroctwo matki, która reprezentowała dla Susan wszystko to, co fałszywe i nieprawdziwe, sprawdziło się – stała się swoim własnym zaprzeczeniem. Dała się zatrzasnąć w pułapce pragnień, których zaspokojenie okazało się pozorem. Mimo obecności znajomych, przystojnego męża i ciągłych imprez stała się kobietą samotną.

„Zwierzęta nocy” to bardzo nietypowo poprowadzone revenge story. W przeciwieństwie do „Samotnego mężczyzny”, Ford tym razem całymi garściami czerpie z kina gatunkowego, wręcz pulpowego. Robi to jednak z rozmysłem oraz w wyjątkowo wyrafinowany i oryginalny sposób. Właściwa akcja zawiązuje się w momencie, gdy główna bohaterka otrzymuje maszynopis powieści jej byłego męża, zadedykowanej właśnie jej. Od tego momentu równolegle śledzimy treść czytanej książki i reakcje Susan.

Powieść zatytułowana tak samo jak film – „Zwierzęta nocy” – opowiada o rodzinie, która zostaje napadnięta na autostradzie. Pełno w niej przemocy i mrocznych emocji. Przedstawia brutalną historię zbrodni, niekonwencjonalnego śledztwa i zemsty. Nieprzypadkowo została zadedykowana bohaterce. W ten sposób jej były mąż, w którego umiejętności pisarskie nigdy tak naprawdę nie wierzyła, postanowił wciągnąć ją w psychologiczną grę, stanowiącą dla niego formę oczyszczenia i wyrafinowanej zemsty za doświadczone od Susan krzywdy.

Dla miłośników debiutanckiego filmu Forda „Zwierzęta nocy” mogą okazać się niemałym szokiem. Dalekie są od subtelności i emocjonalności „Samotnego mężczyzny”. Jest w nich miejsce na brutalną przemoc i psychopatycznych morderców. Ta zmiana konwencji posiada swoje wytłumaczenie i wcale nie zwiastuje przejścia reżysera na stronę kina popularnego. Opowiadana historia, która stanowi treść zadedykowanej bohaterce książki, jest tylko zapalnikiem. Dzięki niej jesteśmy w stanie zrekonstruować przeszłość Susan, do której bohaterka powraca pod wpływem lektury, a przede wszystkim uczucia, doświadczone zarówno przez nią, jak i jej byłego męża. Ta sama historia zdradzonego mężczyzny i bezwzględnej kobiety, która zagubiła się we własnych pragnieniach opowiedziana konwencjonalnymi środkami mogłaby popaść w banał i zbyt melodramatyczny ton. Ford doskonale o tym wiedział, choć emocje, które się w niej znajdują, najwidoczniej były według niego warte wydobycia. Dlatego musiał znaleźć odpowiedni środek.

Ponownie powraca problem formy. Jest on kluczowy dla tego filmu. Fasada, pozór, powierzchnia, stylizacja wydają się w tym filmie jedynie bramą, za którą mogą skrywać się trudne do wyrażenia uczucia, albo obezwładniająca pustka. W tym sensie, według Forda, życie przypomina sztukę. Muszą za nimi skrywać się emocje i specyficznie rozumiana autentyczność – inaczej pozostają bez wartości. Bez nawiązań do przeszłości, przeżytych traum i uczuć czytana przez bohaterkę książka pozostałaby jedynie słabą literaturą. Dopiero doświadczenie czytelniczki, interpretacja i emocje, które włożyła w przeżywaną sztukę, nadały jej wartości. Z tego punktu widzenia, „Zwierzęta nocy” traktują również o procesie hermeneutycznym, który zachęca odbiorców do wnikania poprzez powierzchnię w głąb.

Tom Ford jest estetą kochającym piękno, który boi się pustki, mogącej się za nim skrywać. Najnowszy film nakręcił nieco w kontrze do debiutu, rozprawiając się tym samym z łatką, która do niego przylgnęła. „Zwierzęta nocy” to nadal kino eleganckie, ale skrzące się znacznie ciemniejszymi barwami. Design został wzbogacony przemyślaną, intelektualną konstrukcją narracyjną, która zarazem stała się tematem, jak i sugestywną formą, wskazującą na to, co głęboko tkwi w bohaterach. Można odnieść wrażenie, że uczucia filmowych postaci obserwujemy jedynie przez szybę, na chłodno, ale ich temperatura jest tak wysoka, że ich pokazanie wymagało zachowania odpowiedniego dystansu.