Doskonale wiadomo, czego można się spodziewać po kolejnych filmach braci Dardenne. Realizmu, problemów społecznych i politycznego zaangażowania. Przyzwyczaili nas również do tego, że ich filmy stanowiły pogłębione analizy gorących problemów społecznych, nurtujących Europę. Na pierwszy rzut oka tak samo jest w przypadku „Młodego Ahmeda” – jest temat islamskiego terroryzmu, kolizji kultur i radykalizacji. Problem jednak w tym, że wszystkie te problemy zostały jedynie zasygnalizowane, jakbyśmy ich w ogóle nie znali.
„Młody Ahmed” udowadnia, że sławni bracia powoli wpadają w zastawioną przez samych siebie pułapkę, pułapkę realizmu, w którym jest coraz mniej ich osobistego komentarza, albo jest on coraz mniej słyszalny. Zamiast zabierać głos w sprawie, jedynie ją naświetlają – i to na dodatek z doskonale znanej perspektywy.
Opowiadają o tytułowym chłopcu, który pod wpływem imama zaczyna się radykalizować. Przestrzega rygorystycznych nakazów Koranu – nie podaje ręki kobietom, nie może przegapić żadnej modlitwy i ma coraz bardziej agresywny stosunek do „niewiernych”. Sprawy posuwają się tak daleko, że chłopiec sięga po nóż, by w ramach Dżihadu zamachnąć się na nauczycielkę, którą imam nazwał apostatką. Atak się nie udaje, a chłopiec ląduje w poprawczaku.
Może zaskakiwać, że bracia nie zdecydowali się pokazać procesu coraz mocniejszego wchodzenia w religię, a w zamian rozpoczynają swój film w momencie, gdy chłopiec jest już ukształtowany. Gdyby zdecydowali inaczej, być może przyjrzeliby się bliżej powodom radykalizacji. A tak, musimy się ich domyślać samemu: być może to charyzmatyczni imamowie, kryzys rodziny, liberalizacja kultury Zachodu – wszystkie te odpowiedzi wydają się jednakowo prawidłowe, jak i wątpliwe. Być może braciom Dardenne chodziło właśnie o to, by odpowiedzi na to pytanie nawet nie sugerować.
W zamian skupili się na procesie przepracowywania winy, która popełnił chłopiec. Niestety wniosek płynący z tej analizy jest dość banalny. Radykalizacja bierze się z niedojrzałości, z tytułowej młodości, która nie potrafi nabrać odpowiedniego dystansu, do tego, co mówią autorytety. W młodym wieku nie mamy ukształtowanego własnego moralnego kośćca, więc podążamy za tymi, którzy nie mają ideowych wątpliwości. Dopiero docenienie własnego życia i zdrowia może spowodować, że inaczej spojrzymy na innych. Po tak wybitnych twórcach spodziewałbym się nieco głębszego wejrzenia w ten palący problem.
Komentarze (0)