Nowe Horyzonty „La Quietud”, reż. Pablo Trapero

Ten film powinien być produkcji wenezuelskiej. Każdy, kto zarzucał Farhadiemu, że jego „Wszyscy wiedzą” to telenowela, powinnien obejrzeć „La Quietud” i odwołać swoje słowa. Odnajdziemy tu absolutnie wszystko to, co w „Modzie na wszystko” – zdrady, podwójne zdrady, kazirodztwo, urojone ciąże, niechciane dzieci, skomplikowaną przeszłość. Tylko zmartwychwstania brakuje. Ale jakby zamienić film Trapero w serial, to i pewnie na to przyszłaby pora.

La Quietud to posiadłość, w którym Mia mieszka ze starzejącymi się rodzicami. Gdy jej ojciec dostaje zawału, bo domu wraca Euge – młodsza siostra. Dziewczyny łączy wyjątkowa zażyłość, na granicy, a może nawet poza nią, kazirodztwa. Ale to nie wszystko, co ukrywają – jest tego znacznie więcej. Wspólni kochankowie, wzajemnie skrywane sekrety, uprzedzenia i żale. Każdą kolejną tajemnicę odkrywamy powolutku. Rodzice dziewczyn również mają swoje sekrety, które rzucają nowe światło na ich relacje rodzinne. Ważne miejsce w tej historii ma tytułowa posiadłość i fakt, że rodzice żyli w bliskich i dobrych relacjach z wojskową dyktaturą, która w swoim czasie wysłała ich na intratną placówkę do Paryża.  

Z początku historia naprawdę potrafi wciągnąć, kusi meandrami rodzinnych i siostrzańskich relacji, inspiruje do zadawania coraz to nowych pytań. Ale gdy pytań pojawia się zbyt wiele, a odpowiedzi są coraz bardziej absurdalne i poplątane, odechciewa nam się wszystkiego. Trudno ten film traktować inaczej niż kampowo – jak guilty pleasure podobne do oglądanej dla „beki” szczególnie pokręconej telenoweli. Z czasem zaczynamy czerpać przyjemność z kolejnych, coraz dziwniejszych zwrotów akcji i następnych supłów na nitce splatających bohaterów.

Ocena: 4/10