Nowe Horyzonty – „Dzięki Bogu”, reż. Francois Ozon

Ozon podjął dokładnie ten sam temat co Wojciech Smarzowski w „Klerze”. Również mierzy się z niezwykle trudnym problemem pedofilii w Kościele. Podszedł do niego jednak zupełnie inaczej. I nie chodzi tylko o odmienny styl opowiadania. Jego spojrzenie na sprawę jest znacznie szersze i jakby bardziej przenikliwe.  

Ozon zestawia trzy różne historie. Każda z nich jest inna, ale cieniem na nich za każdym razem kładzie się doświadczenie molestowania doznanego w dzieciństwie. Alexandre jest mężczyzną spełnionym zawodowo, szczęśliwym mężem i ojcem piątki dzieci. Na zewnątrz wszystko wygląda idealnie. Jednak gdy nikt nie widzi, demony wracają, czyli pamięć o wydarzeniach sprzed lat, kiedy pewien ksiądz zabierał go do fotograficznej ciemni. Francois zamiótł sprawę pod dywan. Przez długi czas o niej nie myślał, nie miał z kim podyskutować, wydawało mu się, że zapomniał. Zapomnieć nie mógł za to Emmanuel, dla którego doświadczenie z dzieciństwa to codzienność, objawiająca się w nieumiejętności komunikowania się z kobietami, w problemach ze zdrowiem i w pracy.

Już choćby wybór tak różnych bohaterów pokazuje skalę ambicji Ozona. Nie zależało mu w pierwszej kolejności ani na nagłośnieniu spraw pedofilii, ani ukazania jej moralnego piekła – czyli na tym, co zrobił Smarzowski. To prawdopodobnie kwestia pochodzenia. Francja jest znacznie bardziej otwartym krajem, gdzie o wielu sprawach łatwiej dyskutować. Ozon nie musi mówić rzeczy, które dla nich są oczywistościami, a w Polsce okazały się przełomowe. Podjął temat wieloaspektowo – skupia się na rozłożonym na lata, niekiedy nawet dekady psychicznym cierpieniu ofiar, ich wstydzie, zahamowaniach, ale również na obojętności rodzin. To wyjątkowo ważne, bo pokazuje bardzo groźny problem społecznego piętnowania ofiar – ich bliscy nie chcą o tym rozmawiać, ani ujawniać trudnej przeszłości, bo „po co ludzie mają gadać”, bo to się może odbić na ich reputacji, na pracy, na dzieciach czy żonie. Właśnie z tego powodu Ozon bardzo wiele czasu poświęca rozmowom swoich bohaterów z ich rodzinami – dzięki temu naświetla społeczną niedojrzałość.

Ale równie ważna, oczywiście, jest analiza samego Kościoła – przekładająca się na druzgocącą, fundamentalną krytykę. Wyjaśnijmy od razu, że nie ma to żadnego związku z zamachem na religię. Chodzi tylko o rozprawienie się z grzeszną stroną pewnej skostniałej i potężnej instytucji, która nie może sobie pozwolić na utracenie dobrej reputacji. Jej walka o dobre imię przybiera różną formę – od zwodzenia ofiar, przez drobne ale niewystarczające działania, po korzystanie z odpowiedniego dyskursu. Słowa – są niezwykle ważne w tym filmie. Pierwsza część przybiera wręcz formę powieści epistolarnej. Bohaterowie czytają kolejne listy i maile, dzięki temu jesteśmy w stanie wyłapać subtelności w wykorzystywanym słownictwie: próbę neutralizacji problemu, umniejszania zła, korzystania z nomenklatury religijnej zamiast sądowej.

Ta skrupulatność ma również wartość ze względu na to, że film oparty jest na faktach. Można mniemać, że czytane listy są autentyczne – co szczególnie przerażające. Ale film nie ma szokować – jak „Kler”. Przynajmniej nie w taki sam sposób. Jest zimny, skupiony, bardzo ostrożny w dobieraniu rozwiązań formalnych. W sposób zrównoważony stara się jak najdotkliwiej rozprawić ze złem, by przypadkiem nie ucierpiało to, co dobre. Bezwzględnie szuka drapieżników – nie tylko wśród księży i hierarchów kościelnych, ale również, niestety, pośród członków rodzin – dbając o to, by nie urazić ofiar. Być może można mu zarzucić rozwlekłość i przegadanie – ale widocznie wymagała tego przyjęta metoda. Każdy musiał otrzymać odpowiedni czas, by na spokojnie przedstawić swoją przejmującą historię i zarysować osobisty i społeczny kontekst przeżywanego dramatu. Bo z powodów pedofilii nie cierpią tylko bezpośrednie ofiary – ale również Kościół i całe społeczeństwo. Ten pierwszy się pogrąża i przedstawia jako organizacyjna niewiarygodna, wręcz przestępcza, społeczeństwo natomiast ujawnia się z własną hipokryzją i nieprzygotowaniem na rozprawienie się z problemem.

Ocena: 7/10