Nowe Horyzonty 2024 #5 – Życie na fali

Życie jest jak surfing. Jak ujeżdżasz falę, czujesz się jak król. Ale upadek może być niezwykle bolesny. Film „Surfer” traktuje tę metaforę niezwykle poważnie. Wręcz dosłownie. Opowiada bowiem o zapalonym surferze, który jest w stanie zaryzykować wiele, by móc pruć grzywy fal na swojej ukochanej plaży. Wie bowiem, że deska i ocean to znacznie więcej, niż może się wydawać.

Palące słońce, błękitne niebo, skrząca się z oddali woda i bielejące na horyzoncie fale. Lorcan Finnegan zabiera nas nad przepiękne australijskie wybrzeże, które okaże się sceneria historii większej niż życie, gdzie w jedną chwilę można upaść na samo dno, by podnieść się i dosięgnąć celu. „Surfer” jest bowiem kinem o marzeniach, pragnieniach, trudach życia i wytrwałości. A jednocześnie to wciąż film z gatunku „z Nicolasem Cage’m w roli głównej”. Zatem nie ma co zrzymać się na różnorakie scenariuszowe głupotki, pytać się o psychologiczną głębie czy łapać się za głowę nad nazbyt patetycznymi dialogami. Jest to bowiem kino niezwykle świadome. I świadomie operujące przesadą, kiczem, patosem i gatunkowymi schematami. I może właśnie dzięki temu jest w stanie zaoferować tak wieloaspektową, angażującą i zaskakującą metaforę.

Jednocześnie to także po prostu świetnie napisana historia, która ma swoje zwroty akcji, które działają głównie poprzez zaniechaniu. Gdy bohater grany przez Cage’a konfrontuje się z bandą bay boyów, gangiem okupującym lokalną plażę, wydaje się, że za moment dostaniemy wściekłego Cage’a, który zrobi z nimi porządek. Okazuje się jednak, że jest wobec nich bezbronny. Gdy wreszcie trafia w jego ręce pistolet, wcale nie staje się on jego przewagą. Podobnych motywów jest więcej, a Finnegan ewidentnie świetnie się bawi, zwodząc nas i celowo podążając wspak naszym oczekiwaniom. I dobrze, bo życie jest nieprzewidywalne. Bogacz w sekundę może stać się kloszardem, przegrany może zdominować mistrza, respekt sąsiaduje z zażenowaniem, a porzucone marzenia w jedną chwile są w stanie się ziścić.

Finnegan potrafił o tym wszystkim opowiedzieć nie tylko fabułą, nie tylko twarzą Cage’a, nie tylko poprzez grę z gatunkowymi schematami. Ale również poprzez konsekwentną i niezwykle ciekawą warstwę wizualną, za którą w dużej mierze odpowiadał polski operator Radosław Ładczuk. To dzięki niemu całość emanuje niezwykłymi kolorami, dodatkowo dodającymi rumieńców rozgrzanej od emocji historii.

Ocena: 7/10