Najlepsze filmy I półrocza 2017 roku

Początek lipca do dobry moment, by podsumować pierwsze półrocze 2017 roku – półrocze, dodajmy, bardzo dobre. Te sześć miesięcy upłynęły przede wszystkim pod znakiem filmów rywalizujących o złotą statuetkę Oscara, ale to wcale nie ich reprezentant zajął najwyższą pozycję w przygotowanym przeze mnie rankingu. Na najlepszy film półrocza musieliśmy czekać aż do czerwca, który okazał się, dość nietypowo, najlepszym miesiącem 2017 roku, bo dostarczył aż cztery tytuły, które pojawiły się w złotej dziesiątce. Poniżej znajdziecie wyróżnioną przeze mnie dziesiątkę najlepszych filmów ostatnich sześciu miesięcy, ale również uszeregowane od najlepszych do najgorszych wszystkie obejrzane przeze mnie filmy, które miały w tym czasie premierę kinową (nie załapała się więc niestety znakomita, netflixowa „Okja”).

Dla porządku oddzieliłem od filmów zagranicznych polskie, których ranking znajduje się na samym dole. O ile kino światowe dostarczyło w tym czasie przynajmniej kilkanaście świetnych tytułów, tak polskie niestety dość mocno kulało, a przyzwoitych filmów można naliczyć na palcach jednej ręki. Mam nadzieję jednak, że wszystko, co najlepsze w rodzimej kinematografii zostanie zaprezentowane, tradycyjnie, na jesień!

 

Złota dziesiątka:

1. Sieranevada

Epicki, trzygodzinny film rozgrywa się niemal w czasie rzeczywistym, podczas jednego popołudnia w dniu pogrzebu seniora rodu. Kamera krąży między gośćmi, cisnącymi się w niewielkim mieszkaniu. Widz może poczuć się jak jeden z gości, albo niewidzialny podglądacz. Obserwowana rodzina nie wyróżnia się niczym szczególnym. Podczas spotkań jej członkowie wymieniają się życzliwymi komplementami równie chętnie jak uszczypliwościami. Skrywają tajemnice, mają różne zdania na temat spraw bieżących, ciążą na nich niewyjaśnione historie z przeszłości i wzajemne krzywdy. Czas, podczas którego czekają na rozpoczęcie obiadu, wciąż przekładanego czy to z powodu nieobecności prawosławnego popa, czy niedopilnowania lokalnych tradycji, upływa im na kłótniach o historię Rumunii, sprzeczkach na temat wiarygodności teorii spiskowych czy wyjaśnianiu rodzinnych zadr. Więcej czytaj w relacji z festiwalu Nowe Horyzonty.

 

2. Manchester by the Sea

Ten film składa się z warstw, które, jedna po drugiej, odsłania przed widzami reżyser z wirtuozerską precyzją. Poznajemy bohatera, który na pierwszy rzut oka wydaje się dziwakiem i odludkiem. Lubi wszczynać w barach nieuzasadnione bójki, jest nieczuły na zaloty płci pięknej. Poznajemy go, gdy dowiaduje się o śmierci brata, którą przyjmuje niemal z obojętnością. Reżyser powoli odsłania kolejne pokłady tajemnic, które uzasadniają jego emocjonalny chłód. W odpowiednich momentach sięga po retrospekcje, kiedy indziej podsyca naszą ciekawość krótkim dialogiem czy celną obserwacją. Pomału, ze sceny na scenę, poznajemy jego wstrząsającą przeszłość. Co ciekawe, reżyser nie skupił się na rekonstrukcji losu głównego bohatera, znakomicie granego przez Caseya Afflecka. W centrum opowieści znajduje się jego relacja z bratankiem, którym ma się zająć po śmierci brata. Mimo dramatyzmu ukazywanych wydarzeń, wielkiego nagromadzenia bólu i cierpienia, film odznacza się niewiarygodną lekkością i humorem, który nie tyle rozładowuje wielkie napięcie, co przybliża snutą opowieść życiu. Więcej o filmie pisałem z American Film Festival.

3. La La Land

Kolorowy, roześmiany tłum opuszcza stojące w gigantycznym korku samochody, by tańcem wyrazić wiarę w spełnienie marzeń. Damien Chazelle rozpoczyna „La La Land” feerią barw, erupcją młodzieńczej energii i niewiarygodnym wręcz popisem realizacyjnych umiejętności. Nic na początku nie zapowiada, że będzie to opowieść niczym z wolterowskiego „Kandyda”, stawką stanie się moralna ocena naszego świata, a przedmiotem refleksji okaże się rola przypadku, potęga marzeń i cena, jaką musimy za nie zapłacić. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

4. American Honey

Choć brytyjska reżyserka porzuciła swój kraj urodzenia na korzyść Ameryki, to wciąż pozostaje w kręgu bliskich sobie tematów i typów bohaterów. Tym razem w centrum swojej opowieści postawiła nastoletnią dziewczynę, która zafascynowana świeżo poznanym mężczyzną godzi się wyruszyć wraz z nim i kilkunastoma osobami w podróż po Stanach w poszukiwaniu marzeń i pieniędzy. Zatrudnia się w firmie specjalizującej się w sprzedaży magazynów. Jeżdżą mini vanem po miastach i uparcie pukają do drzwi potencjalnych klientów. Więcej o filmie pisałem w relacji z American Film Festival.

5. Moonlight

Film Jenkinsa jest niezwykle delikatny – subtelnie przedstawia świat pełen przemocy i społecznych patologii. Uwrażliwia go delikatne wnętrze dorastającego chłopca, który ma problem z własną tożsamością i światem, w którym przyszło mu żyć. Film oddziałuje znakomitymi zdjęciami, pomysłami inscenizacyjnymi, grą aktorów i dusznym klimatem. Więcej o filmie pisałem w relacji z American Film Festival.

6. Toni Erdmann

Można sporo wiedzieć o tym filmie, próbować jakoś przygotować się na jego seans, a i tak człowiek będzie bezsilny wobec jego dezynwoltury. Dzieło niemieckiej reżyserki to filmowy majstersztyk, który zachwyca, rozśmiesza i zasmuca jednocześnie. Skrzy się odjechanymi pomysłami na mikro-scenki, utrzymanymi w konwencji kabaretowych skeczy podszytych absurdem. Całość utrzymana jest w konwencji realistycznej. Częściej można się zadumać nad pokazywanym światem, tak dobrze znanym z doświadczenia, niż szaleńczo śmiać. Dzięki temu rozbłyskujące wspaniałością szalone fragmenty świecą jeszcze jaśniej i dodatkowo zaskakują. Więcej o filmie pisałem z festiwalu Nowe Horyzonty.

7. Uciekaj

Horror przeżywa prawdziwy renesans. Gdy komedie prawie nie istnieją, kino akcji zjada swój własny ogon, a najbardziej prężnym gatunkiem jest spektakularne kino superbohaterskie, stanowiące amalgamat różnych konwencji, okazuje się, że największe pokłady oryginalności oferują współcześnie twórcy wywodzący się z szeroko rozumianego kina grozy. W ich przypadku, na dodatek, formalna oryginalność idzie ręka w rękę z inteligencją i niejednokrotnie z celną próbą skomentowania ważnych aspektów życia społecznego. Tak właśnie było w przypadku filmu Jordana Peelego „Uciekaj”. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

8. Czerwony żółw

Ta animacja jest małym, minimalistycznym arcydziełem. Choć to słowo wybitnie do tego filmu nie pasuje, ze względu na skromność tej animacji. Choć wizualnie zapiera dech, opowiadana historia jest niezwykle prosta. Można ją jednak interpretować na różne sposoby – również ze względu na jej oszczędność. Więcej o filmie pisałem w relacji z festiwalu Animator.

9. Ostatni w Aleppo

Dokument Firasa Fayyada i Steena Johannessena „Ostatni w Aleppo” jest jednym z najważniejszych filmów ostatnich lat – nie tylko ze względów na odwagę realizatorów, którzy bez wahania towarzyszyli swoim bohaterom w najbardziej nawet ryzykownych akcjach, ale przede wszystkim z powodu wagi materiału, jaki udało się im uchwycić. Ich film umożliwia zrozumienie jednych z najbardziej przekłamywanych, upolitycznionych, a przy tym węzłowych problemów współczesnego świata. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

10. Nazywam się Cukinia

Współczesne animacje przeznaczone dla najmłodszej widowni często pogrążają się w banale i starają się zrobić wszystko, by nie narazić najmłodszych na jakiekolwiek nieprzyjemne wrażenia. Podkolorowują rzeczywistość i eliminują z niej wszystko to, co nie pasuje do przesłodzonego obrazka, który im podtykają pod nos. Barras zaryzykował i postanowił zerwać z tym trendem. Nie czaruje swoich widzów, że jego mali bohaterowie żyją wśród szczęścia i dostatku. Animowane postacie to małe dzieci, które trafiają do sierocińca z różnych powodów – ich rodzice zmarli, są narkomanami czy zostali deportowani. Nie oznacza to, że szwajcarski reżyser zostawia swoich widzów z bezdenną beznadzieją okrutnego świata. Potrafi przeżywane przez dzieci dramaty przedstawić z ich perspektywy – wpleść je w wygłupy, żarty, zabawy, zauroczenia, bójki i wzajemne wyzwiska. Wchodzi w dziecięcy świat, przyjmuje perspektywę najmłodszych i z ich punktu widzenia rozprawia się z bardzo poważnymi problemami. Najprawdopodobniej nie zobaczycie już w tym roku tak mądrej, odważnej, a przy tym skromnej animacji dla najmłodszych.

 

Srebrna dziesiątka:

  1. Klient
  2. Honorowy obywatel
  3. Elle
  4. Logan: Wolverine
  5. Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie
  6. Captain Fantastic
  7. Milczenie
  8. 24 tygodnie
  9. Cmentarz wspaniałości
  10. Ghost in the Shell

 

Brązowa dziesiątka:

  1. W pionie
  2. Sing
  3. Aquarius
  4. Kong: Wyspa Czaszki
  5. Munio. Strażnik Księżyca
  6. Strażnicy Galaktyki vol. 2
  7. Król Artur: Legenda Miecza
  8. Zwyczajna dziewczyna
  9. Dzieciak rządzi
  10. Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara

 

Bez szału:

  1. Stado
  2. Gleason
  3. Piękny drań
  4. Lego Batman: Film
  5. Ukryte działania
  6. Ostatnie dni miasta
  7. Gru, Dru i Minionki
  8. Fukushima, moja miłość
  9. Jackie
  10. Martwe wody
  11. Piękna i Bestia
  12. Split
  13. T2: Trainspotting
  14. Nauczycielka
  15. Praktykant
  16. McImperium
  17. Obcy: Przymierze
  18. Matka
  19. Nieprawi
  20. Małżeńskie porachunki

 

Tak złe, że aż dobre i po prostu złe:

  1. Kłamstwo
  2. Life
  3. Personal Shopper
  4. Song to Song
  5. Dzika
  6. Wielki mur

 

Ranking polskich filmów I półrocza:

1. Pokot

Idąc na „Pokot”, zapomnijcie wszystko, co do tej pory o nim słyszeliście. Niewiele z pogłosek na jego temat ma cokolwiek wspólnego z prawdą. Film Agnieszki Holland nie jest ani kryminałem, ani mrocznym thrillerem, choć czerpie z charakterystycznych dla tego gatunku motywów. Nie jest również wycelowany w obecnie rządzącą władzę. Jeżeli jej reprezentanci i sympatycy upatrują w filmie jakichkolwiek nawiązań do politycznej sytuacji w Polsce, to znaczy, że najzwyczajniej w świecie dostrzegli w wulgarnych, agresywnych i butnych postaciach coś z siebie. Więcej o filmie pisałem w recenzji,

2. Butterfly Kisses

Rafał Kapeliński, autor docenianej przed laty na całym świecie etiudy „Emilka płacze”, musiał wyjechać do Wielkiej Brytanii, by nakręcić swój pełnometrażowy debiut. Po seansie „Butterfly Kisses” już wiadomo, że było warto. Choć akcja filmu rozgrywa się wśród angielskiej młodzieży, trudno nie dopatrzeć się w nim wpływów kinematografii innych krajów – również polskiej. Pierwszym skojarzeniem jest film „Cześć, Tereska” Roberta Glińskiego. Choć Kapeliński za takie porównanie mógłby, nie bez racji, poczuć się urażony. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

3. Powidoki

W polskiej kinematografii nie ma za wiele filmów o wybitnych artystach. W ostatnim czasie jedynie małżeństwo Krauze w „Moim Nikiforze” i „Papuszy” podjęło ten temat. Dzięki „Powidokom” dołączył do nich Andrzej Wajda, który w ostatnim czasie nie marnuje energii na filmy nienoszone w sercu od dawna. Ten obchodzący w tym roku 90 urodziny wybitny artysta kina jest świadomy, że niestety kręci już swoje ostatnie filmy. Dlatego każdy kolejny jest dziełem niezwykle osobistym. Nie inaczej jest z „Powidokami”, opowiadającymi o znakomitym polskim malarzu, który miał nieszczęście życia w czasach niesprzyjających uprawianej przez niego sztuce. Więcej o filmie pisałem w relacji z Festiwalu Filmowego w Gdyni.

4. Ja, Olga Hepnarova

Portret wyjątkowej kobiety. Hepnarova została zapamiętana jako morderczyni, która z premedytacją wjechała w ludzi stojących na przystanku autobusowym w Pradze w latach 70. To miała być zemsta wymierzona ludzkości za krzywdy, których doświadczyła w swoim życiu. Twórcy nie szukają sensacji, ani przyczyn podjętej decyzji. Nie psychologizują, ani nie prowadzą śledztwa. W zamian stworzyli niejednoznaczny i fascynujący portret kobiety nadwrażliwej, o zwichrowanej, schizofrenicznej psychice, której nikt nie pomógł w odpowiednim momencie. Więcej o filmie pisałem w relacji z festiwalu Nowe Horyzonty.

5. Droga do Rzymu

Jeśli ktoś tęskni za europejskim arthouse’m lat 90., to koniecznie musi obejrzeć „Drogę do Rzymu” Tomasza Mielnika, która w cudowny sposób przenosi widzów do filmowego świata, który już nie istnieje i wydawało się, że nie ma szans na zmartwychwstanie. Cuda się jednak zdarzają i to nie tylko w kinie, jak przekonuje polski reżyser, który nakręcił swój debiutancki film u naszych południowych sąsiadów – Czechów. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

6. Zud

Oglądając „Zud” trudno stwierdzić, czy śledzimy losy prawdziwych ludzi czy fikcyjnych bohaterów. Okazuje się jednak, że tego typu myślenie jest błędne, a „prawdziwi” ludzie mogą stać się bohaterami fikcyjnej opowieści. U Minorowicz elementy fikcji wychodzą na pierwszy plan wraz z rozwojem akcji. Narracja bierze górę stopniowo, odsłaniając fikcjonalny potencjał rzeczywistości zamieszkiwanej przez rzeczywiste osoby, które oglądamy na ekranie. Więcej o filmie pisałem w relacji z festiwalu Docs Against Gravity.

7. Amok

W ostatnich latach to właśnie kryminał jest tym gatunkiem, zaraz obok komedii romantycznej, po który polscy filmowcy sięgają najchętniej. Niemniej do tej pory historie o morderstwach i śledczych były zaledwie pretekstem do opowiadania o problemach III Rzeczpospolitej, patologiach polskiego społeczeństwa i świata polityki. Nie było w nich miejsca na bezinteresownego mordercę, czerpiącego czystą, odpolitycznioną przyjemność z dźgnięć, rozpruć i zmiażdżeń. Dopiero „Amok” Kasi Adamik to zmienił. I choćby z tego powodu warto go docenić. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

8. Sztuka kochania

Biografia Michaliny Wisłockiej jest tak bogata, że spokojnie mogłaby obdarować niejeden scenariusz. To bogactwo, paradoksalnie, stało się pułapką, w którą wpadł film Marii Sadowskiej. „Sztuka kochania”, choć ma wiele bardzo dobrych momentów, cierpi na nieumiarkowanie, jak wzorzyste stylizacje bohaterki. Z drugiej jednak strony, to właśnie osobowość Wisłockiej, jej energia, determinacja i wewnętrzne pęknięcie jest największą wartością tej opowieści. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

9. Konwój

Janusz Gajos, Robert Więckiewicz, Łukasz Simlat – dawno nie było w polskim kinie filmu z tak mocną męską obsadą. Tak znakomitych aktorów udało się zebrać na planie „Konwoju” Macieja Żaka. Niestety ich obecność w tym przedsięwzięciu wydaje się być częścią akcji ratunkowej, dzięki której próbowano wykorzystać resztki potencjału, skrywającego się w tym projekcie. Więcej o filmie pisałem w recenzji.

10. Las, 4 rano

To bardzo osobisty film dla Jana Jakuba Kolskiego. Jest zadedykowany jego zmarłej tragicznie córce. Również w fabule ważne miejsce ma motyw opłakiwania śmierci dziecka. Ten osobisty ton i poruszające nawiązania do przeżytej tragedii niestety nie są w stanie zrekompensować licznych niedoskonałości filmu. Więcej o filmie pisałem w relacji z festiwalu Filmowego w Gdyni.

11. Bikini Blue

„Jestem wariatem, jeżeli cię zabiję, to każą mi co najwyżej wziąć pigułkę” – mówi bohater „Bikini Blue”, wygrażając w barze mężczyźnie rozbitą butelką. Film Jarosława Marszewskiego momentami niebezpiecznie przypomina niezrównoważoną postać, o której opowiada. Wychodząc z założenia, że z wariatami się nie dyskutuje, nie powinniśmy zbyt wiele uwagi poświęcać temu tytułowi. Ale że pacjent wydaje się niebezpieczny, warto jednak napisać kilka słów ostrzeżenia. Więcej i filmie pisałem w recenzji.