Polskie kino w 2018 roku potwierdziło swoją jakość. Okazało się bowiem, że jej siłą nie są tylko debiutanci, lecz także twórcy kręcący kolejne filmy, potwierdzające ich klasę. Ale najważniejsze jest to, że polskie kino działa – ściąga tłumy (nie tylko na „Kler”), wywołuje dyskusje (nie tylko o „Kler”) i wzbudza zachwyty na całym świecie (również „Kler”). Być może tym razem nie mieliśmy wysypu wybitnych dzieł, ale powstało sporo solidnych filmów, a znakiem rozpoznawalnym nadal pozostaje różnorodność. W tym roku polskie kino zawojowały: dobre kino rozrywkowe („Atak paniki”, „Planeta singli 2”), eksperymenty z kinem gatunków („Zimna wojna”, „Wieża. jasny dzień”), pełnometrażowe animacje („Jeszcze dzień życia”), dokumenty („Książę i dybuk”, „Over the Limit”), epickie kino historyczne („Kamerdyner”). Ale ten rok upłynął przede wszystkim pod znakiem światowego tryumfu „Zimnej wojny” Pawlikowskiego, który kolejny raz promował polskie kino. Miejmy nadzieję, że już wkrótce dołączą do niego kolejni twórcy, którzy staną się równie rozpoznawalni – osobiście stawiam na Agnieszkę Smoczyńską.
Już tradycyjnie, prócz wyróżnienia najlepszych filmów kinowych, chciałbym również przyznać symboliczne nagrody twórcom, których dzieła można było zobaczyć jedynie na festiwalach, bądź w telewizji. Ze względu na swój metraż miały ograniczoną dystrybucję, ale również zasługują na docenienie. Jednak wiele w tym roku się zmieniło dzięki firmie m2films, która postanowiła wprowadzać do kina najlepsze polskie krótkie formy, co tylko potwierdziło, że na tym polu dzieje się na rodzimym gruncie równie wiele dobrego, co w pełnym metrażu.
Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny: Miłość bezwarunkowa, reż. Rafał Łysak
Najlepszy krótkometrażowy film fabularny: Najpiękniejsze fajerwerki ever, reż. Aleksandra Terpińska
Najlepszy krótkometrażowy film animowany: III, reż. Marta Pajek
Złota piątka:
1. Zimna wojna, reż. Paweł Pawlikowski
Stare, spracowane, chłopskie ręce wygrywają na skrzypcach ludową pieśń gdzieś na dalekiej polskiej prowincji, po której jeżdżą Irena i Wiktor zbierający ostatnie okruchy wiejskiej kultury. Są człokami zespołu muzycznego „Mazurek”, który chce, jak niegdyś „Mazowsze”, uchronić przed zapomnieniem te proste melodie. Lech, kierownik zespołu podporządkowany nowej władzy, powie o nich, że wyrażają smutek ciemiężonych przez obszarników. Ale Irena i Wiktor słyszą w nich jedynie pozbawione ideologii piękno i autentyzm kultury wiejskiego ludu. Jest rok 1949. Ta scena, jakby wyciągnięta z etnograficznego dokumentu, otwiera „Zimną wojnę” Pawła Pawlikowskiego. I choć w dalszej części filmu już nie powróci, przez cały seans będzie nam tkwiła w pamięci. Czytaj dalej.
2. Fuga, reż. Agnieszka Smoczyńska
Z mroku bardzo powoli wyłania się kobieca sylwetka. Rozchwiana, niepewna swoich ruchów, jakby niedookreślona. Niezdarnie wygrzebuje się na peron warszawskiego dworca. Kim jest? Ona sama tego nie wie. Ta pierwsza scena „Fugi” Agnieszki Smoczyńskiej ustawia atmosferę całości. Przez cały seans będziemy chcieli wraz z bohaterką wyjść z tej magmy ciemności, ale jasność – również ta umysłu – wcale nie okaże się wybawieniem. Czytaj dalej.
3. Wieża. Jasny dzień, reż. Jagoda Szelc
Jeden z najoryginalniejszych i najlepszych debiutów ostatnich lat w polskim kinie! Jagoda Szelc udowodniła, że także w naszym kraju można robić filmy nieoczywiste, formalnie odważne i niejednoznaczne, a przy tym w pełni spełnione artystycznie. Choć „Wieża. Jasny dzień” chętnie sięga po gatunkowe tropy, to robi to w wyważony sposób, ani na moment nie wpychając opowiadanej historii w znane fabularne i narracyjne koleiny. Groza, którą kreuje Szelc na ekranie, bierze się z systematycznie i konsekwentnie kreowanej atmosfery – niedopowiedzeń, tajemnic, spojrzeń, drobnych gestów i słów. Nie idzie przy tym na skróty, to wcale nie tężejący mrok obrazu tworzy ten klimat – to film bardzo oszczędny wizualnie, wręcz zimny, być może dlatego przywodzi na myśl kino skandynawskie, momentami przypomina wręcz filmy oparte o założenia Dogmy. Czytaj dalej.
4. Kler, reż. Wojciech Smarzowski
„Kler” wzbudził kontrowersje jeszcze zanim ktokolwiek go obejrzał. Każda z grup miała o nim własne mniemanie. Zwolennicy liczyli na ostry atak na Kościół, przeciwnicy natomiast widzieli w nim dzieło bezpardonowo antyklerykalne. Smarzowski jednak już wcześniejszymi swoimi filmami dowiódł, że nie tworzy na polityczne zamówienie i daleki jest od jednoznacznych sądów. Tak samo jest z „Klerem”, który dla wielu będzie rozczarowujący. Czytaj dalej.
5. Atak paniki, reż. Paweł Maślona
Zaczyna się od samobójczego strzału w głowę. Krew chlusta, a mózg powoli ścieka po ścianie, co z upodobaniem śledzi kamera. Właśnie w ten obrazoburczy, wręcz oburzający sposób rozpoczyna się najśmieszniejsza i najlepsza polska komedia od lat! A dalej jest tylko mocniej, choć już znacznie, znacznie śmieszniej. Debiutant udowodnił, że da się opowiadać o naprawdę poważnych sprawach niepoważnym językiem, nie popadając przy tym w dodatku w śmieszność. „Atak paniki” to momentami bardzo czarna komedia społecznego niepokoju, która oferuje terapię śmiechową, niezbędną dla wszystkich mierzących się z bólem istnienia, ale również upierdliwym szefem, nierozumiejącą matką, presją przyjaciółek, wysokimi oczekiwaniami bliskich i setką mniejszych i większych problemów, mogących wywołać w każdym z nas tytułowy atak paniki. Czytaj dalej.
Srebrna piątka:
6. Książę i dybuk, reż. Elwira Niewira, Piotr Rosołowski
Polski książę, Żyd ze wschodnich krańców kraju, światowej sławy reżyser, hochsztapler, mitoman, homoseksualista – jaka jest prawda o jednym z najważniejszych polskich reżyserów filmowych, Michale Waszyńskim? Tego starają się dowiedzieć autorzy znakomitego filmu dokumentalnego „Książę i dybuk”, Elwira Niewiera i Piotr Rosołowski. Czytaj dalej.
7. Pomiędzy słowami, reż. Urszula Antoniak
Urodzona w Polsce reżyserka, pracująca na co dzień w Holandii i sama siebie nazywająca amsterdamką, nakręciła film o doświadczeniu bycia emigrantem. „Pomiędzy słowami” Urszuli Antoniak jest złożonym portretem człowieka o rozbitej osobowości, którą stara się poskładać, szukając figury idealnego Innego. Bo tożsamość jesteśmy w stanie określić tylko poprzez różnicę. Czytaj dalej.
8. Over the Limit, reż. Marta Prus
Marta Prus zagląda tam, gdzie mało kto może wejść – do wnętrza rosyjskiej machiny produkującej kolejnych mistrzów sportu. Nie interesują ją jednak głośne w ostatnim czasie kwestie dopingu, choć metody mobilizacji młodziutkiej gimnastyczki artystycznej, której występom i treningom przygląda się dokumentalistka, wydają się równie dyskusyjne. W „Over the Limit” udała się reżyserce rzecz niezwykła, ani przez moment nie nawiązując wprost do kwestii polityki, skupiając się jedynie na codzienności bohaterki, uchwyciła spojrzenie wielkiego niedźwiedzia, niemo wywierającego presję sukcesu. Czytaj dalej.
9. Kamerdyner, reż. Filip Bajon
Dwudziestowieczna historia Europy, w tym Polski, jest niezwykle burzliwa i złożona. Trudno uchwycić kompleksowość zmian, które zachodziły, znaczenia kolejnych wojen, rewolucji, kierunków wichrów dziejów. Niejeden artysta siłował się z historią, próbując znaleźć sposób na zbliżenia się do sedna zachodzących przeobrażeń. „Kamerdyner” jest kolejną taką próbą i od razu powiedzmy – udaną. Filip Bajon umieścił swoją opowieść w znamiennym miejscu, pochylił się nad odpowiednimi osobami i tak zamieszał ich losami, by te były równie skomplikowane, co dzieje Europy poprzedniego stulecia. Czytaj dalej.
10. Planeta singli 2, reż. Sam Akina
Wszystkie historie miłosne mają szczęśliwe zakończenia? Raczej tylko te filmowe, bo w życiu, wiadomo, happy end można włożyć między bajki – a najciekawsze zaczyna się w momencie, w którym w kinie puściliby napisy końcowe. Z takiego wniosku wyszli twórcy kontynuacji bez wątpienia najlepszej polskiej komedii romantycznej co najmniej ostatnich lat, czyli „Planety singli” i postanowili przewrotnie pokazać, że miłosna sielanka Ani i Tomka wcale nie trwała zbyt długo. Czytaj dalej.
Brązowa piątka:
11. Jak pies z kotem, reż. Janusz Kondratiuk
Braci Kondratiuków nigdy nie łączyły bliskie relacje. Sami mówili, że żyli ze sobą jak tytułowi pies z kotem. Ale po tym filmie tego nie widać. Janusz Kondratiuk napisał pośmiertny list miłosny do swojego niedawno zmarłego brata. Nie ma w tym jednak czułostkowości, fałszu czy przesadnego tragizmu. Jest za to uczucie, przejęcie i sporo rozbrajającego humoru – również autoironicznego. Czytaj dalej.
12. Jeszcze dzień życia, reż. Raul de la Fuentes, Damian Nenow
Film jest adaptacją książki Ryszarda Kapuścińskiego o tym samym tytule. Pisał w niej o swoim wyjeździe do Angoli na kilka dni przed ogłoszeniem w tym kraju niepodległości. Rzecz działa się niedługo po zakończeniu wojny w Wietnamie, a dekolonizacja tego obfitego w diamenty i ropę kraju stała się pretekstem do rozkręcenia kolejnego etapu zimnej wojny. Historia rozpoczyna się, gdy Kapuściński przyjeżdża do Angoli, relacjonować wybuchły konflikt między bojówkami wspieranymi przez ZSRR i Kubańczyków a armią dotowaną przez USA. Czytaj dalej.
13. Pitbull. Ostatni pies, reż. Władysław Pasikowski
„Pitbull. Ostatni pies” to szczególnie wyczekiwany film. Fani pierwszej – klasycznej – części opowieści o Despero, Metylu czy Nielacie czekali aż trzynaście lat na powrót swoich ulubionych bohaterów. Natomiast miłośnicy kina gangsterskiego spod znaku Władysława Pasikowskiego musieli być uzbrojeni w cierpliwość jeszcze dłużej – bo aż siedemnaście lat, od czasu premiery „Reichu”. Oczekiwania były więc ogromne, ale, jak się okazało, długoletnie oczekiwanie opłaciło się. Czytaj dalej.
14. Nina, reż. Olga Chajdas
W polskim kinie niektóre tematy dopiero wyłaniają się ze społecznego cienia zawstydzenia. Przez to podejmujące je filmy sprawiają wrażenie zapóźnionych w stosunku do tego, co dzieje się w kinie światowym. Tak jest niestety również z „Niną” Olgi Chajdas, która płaci za konserwatyzm naszej kinematografii. Gdy światowe kino queer dawno temu przerobiło historie o odkrywaniu nieheteronormatywnej tożsamości i dramacie społecznej nietolerancji, my dopiero zaczynamy o tym mówić nieco głośniej. Czytaj dalej.
15. Juliusz, reż. Aleksander Pietrzak
Jak w każdym dobrym filmie zaczyna się od trzęsienia ziemi, a konkretniej: od pościgu. I to nie byle jakiego. Nasz tytułowy bohater ściga po bazarku mężczyznę, który ukradł mu portfel. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że zuchwałym złodziejem jest niepełnosprawny mężczyzna, uciekający na wózku. Ale w sumie, dlaczego inwalida nie mógłby być złodziejem? No właśnie – już na wstępie twórcy wprawiając nas w śmiech, jednocześnie stawiają nas w niekomfortowej sytuacji. Śmiejąc się z bohaterów, śmiejemy się z samych siebie. Czytaj dalej.
Bez szału:
16. Twarz, reż. Małgorzata Szumowska
17. 7 uczuć, reż. Marek Koterski
18. Podatek od miłości, reż. Bartłomiej Ignaciuk
19. Plan B, reż. Kinga Dębska
20. Gotowi na wszystko. Exterminator, reż. Michał Rogalski
21. Via Carpatia, reż. Klara Kochańska, Kasper Bajon
Tak złe, że aż dobre i po prostu złe
22. Czuwaj, reż. Robert Gliński
23. 53 wojny, reż. Ewa Bukowska
24. Eter, reż. Krzysztof Zanussi
25. Autsajder, reż. Adam Sikora
26. Odnajdę cię, reż. Beata Dzianowicz
27. Dywizjon 303. Historia prawdziwa, reż. Denis Delić
28. Niewidzialne, reż. Paweł Sala
29. Syn królowej śniegu, reż. Robert Wichrowski
Komentarze (0)