Na wojnie, reż. Stephane Brize

Firma Erica ma zostać zlikwidowana. Dla niego i ponad tysiąca innych pracowników to kwestia życia i śmierci. Dla właścicieli natomiast – rachunek ekonomiczny. Brize ponownie opowiada niezwykle zaangażowaną opowieść o tym, na czym polega polityka w praktyce.

Na film składają się rozmowy związków zawodowych z szefostwem, w które zaangażował się nawet francuski rząd. To ciągłe dyskusje: kłótnie, wyzwiska, negocjacje, przerzucanie się argumentami. Niewiele z nich wynika, bo wydaje się, że sprawa stoi w miejscu. Brize stosuje formę, która ma sugerować dokumentalne podglądanie autentycznych wydarzeń. Trzeba przyznać, że dzięki temu film jest niezwykle sugestywny. Kamera symuluje narrację pierwszoosobową, jakbyśmy te wszystkie debaty, rozmowy i kłótnie oglądali z punktu widzenia kogoś, kto stoi w drugim rzędzie. Gdyby ktoś chciał nam wmówić, że to, co oglądamy jest dokumentem, nie musiałby za długo przekonywać.

W tym tkwi niezwykła siła filmu, opartego nie tylko na autentyzmie wizualnym, ale również politycznym i psychologicznym. Nie trudno odgadnąć z jakich ideologicznym stanowisk wychodzi Brize – od początku do samego końca jest duszą i ciałem za swoimi strajkującymi bohaterami, toczącymi nierówny bój z chciwym kapitałem. Choć można mu zarzucić, że tworzył fabułę dość tendencyjnie, nie można mu odmówić społecznej wrażliwości i politycznego rozeznania. Ale jego polityczna stronniczość może niekiedy drażnić nawet największych przeciwników wolnego rynku – przede wszystkim ze względów dramaturgicznych. Wiadomo bowiem kto tu jest dobry, a kto zły i komu należy kibicować w tej nierównej walce.

Ale do czasu. Bo Brize ma przygotowane niespodziewane zwroty akcji, które ujawniły nie tylko jego zmysł polityczny, ale również psychologiczny. W sporze z właścicielami firmy w pewnym momencie zaczęły dochodzić do głosu emocje, tłumiące racjonalny dyskurs. To jest moment, kiedy łatwe i zanadto upraszczające polityczne podziały zaczynają się komplikować, a odpowiedź na to, kto ma rację, wydaje się niemożliwa – chodzi bowiem o codzienność tysięcy osób, a każda z nich znajduje się w odmiennej sytuacji życiowej. Brize mówi również o tym, że abstrakcyjna polityka, rozgrywająca się gdzieś z dala od taśm produkcyjnych i domostwo robotników, nie jest w stanie chwytać kluczowych niuansów.

„Na wojnie” to wspaniała lekcja politycznej świadomości i oddziaływania globalnych, ekonomicznych procesów na nasze własne tu i teraz – bo nigdy nie wiadomo, kogo dotknie kolejna redukcja etatów podyktowana żądaniami udziałowców, niezadowolonych ze zbyt wolnego wzrostu wartości akcji.

Ocena: 7/10