MFF Nowe Horyzonty #11 – Winni i wygrani

Musiałem czekać do ostatniego dnia festiwalu, by obejrzeć najlepszy film tegorocznej edycji, czyli zwycięzcę konkursu w Cannes, znakomite „Shoplifters” Hirokazu Koreedy. Ostatni dzień Nowych horyzontów to już tradycyjnie czas filmów docenionych w tutejszym konkursie. Mi udało się obejrzeć dzieło docenione przez jury – „Holiday”. Dzień uzupełniły filmy ze Słowacji i Danii, odpowiednio „Tłumacz” Martina Sulika i „Winni” Gustava Mollera.

Shoplifters, reż. Hirokazu Koreeda

Tak subtelny, ciepły, wręcz przytulny film o biedzie, przemocy domowej, prostytucji i złodziejstwie potrafi zrobić tylko Hirokazu Koreeda. Japończyk jest niekwestionowanym mistrzem kina małego realizmu, w którym niejednokrotnie ciężka codzienność rozbłyskuje niespodziewanymi promieniami szczęścia. W „Shoplifters” wszystko, co niepokojące nie tyle jest sztucznie maskowane, lecz zwyczajnie okazuje się nieistotne przy ogromie ukazywanego dobra. Czytaj dalej.

Tłumacz, reż. Martin Sulik

Sulik porzucił swój charakterystyczny styl realizmu poetyckiego. Ale miał ku temu ważne powody. Opowiedział bowiem o niezabliźnionych ranach, które wciąż krwawią mimo upływu lat. „Tłumacz” to rozliczenie z wojennymi zbrodniami popełnionymi przez Niemców na terenach Słowacji, ale również narodowy rachunek sumienia. Gdyby podpisałby go Polak i traktował o naszym kraju, pewnie doczekałby się miana „antypolskiego”. Choć posiada swój ciężar, jest niewygodny i nie boi się sięgania po kontrowersyjne tezy, jest równocześnie pogodną komedią, której ciepły humor udowadnia, że życie mimo wszystko zawsze wygrywa. Czytaj dalej.

Holiday, reż. Isabella Eklöf

Wakacyjny kurort, willa z basenem, piękne widoki, smażone owoce morza i przeraźliwa nuda. Te elementy składają się na tytułowe wakacje Sashy, Dunki, która przyjechała towarzyszyć swojemu facetowi – narkotykowemu bossowi. Status relacji między nimi nie jest jasny. Faktycznie są parą? Dziewczyna jest luksusową prostytutką? A może wyrachowaną nastolatką, która doskonale wie, czego chce? Reżyserka nie odpowiada na to pytanie, bo nie ono jest tu najważniejsze. Czytaj dalej.

Winni, reż. Gustav Moller

To jeden z tych filmów, które trzymają w napięciu od samego początku aż do końca.  W tym przypadku jest to imponujące tym bardziej, że reżyser ograniczył swój narracyjny asortyment do jednego pokoju, jednego bohatera i rozmów telefonicznych. Moller nie jest nowatorem, podobne filmu już powstawały na czele z „Locke”, ale potrafił z powodzeniem zaadaptować tę minimalistyczną formę do odświeżenia formuły kina policyjnego. Czytaj dalej.